PUBLICYSTYKA
Szansa w konsolidacji
Wicepremier i minister nauki szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin odwiedził niedawno Kielce goszcząc na inauguracjach roku akademickiego. Zaprosiliśmy go również do naszego studia.
- Panie premierze, przed nami reforma szkolnictwa wyższego. Celem tej reformy szkolnictwa, jak pan podkreśla, ma być takie sprofilowanie uczelni, żeby kształcenie było zgodne z oczekiwaniami rynku pracy. Co się za tym kryje?
- Powinniśmy skończyć z byle jaką edukacją na poziomie wyższym. Polskie uczelnie sukcesywnie obniżają swoją pozycję w rankingach światowych. Studenci wielokrotnie sygnalizują brak zadowolenia z poziomu kształcenia. Nie oznacza to, że polskie uczelnie kształcą słabo. One kształcą na przeciętnym poziomie, a my wszyscy chcielibyśmy przecież, aby Polska była wielka. I na pewno w polskich uczelniach, a także w instytutach naukowych tkwi dużo większy potencjał niż do tej pory potrafiliśmy z nich wydobyć.
Projekt reformy zakłada, że zajęcia już nie będą odbywały się w tak wielkich grupach. Chcemy, by prowadzący zajęcia mógł poświęcić każdemu studentowi jakiś indywidualny czas. Sytuacja na rynku pracy pokazuje, że brakuje 100 tysięcy informatyków. Wiadomo też, że bardzo potrzebujemy inżynierów, robotyków, mechatroników. Ja jestem jednak filozofem i doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że rozwój danego narodu wymaga także rozwoju nauk humanistycznych i kształcenia humanistów. Postawimy więc na zrównoważony rozwój polskich uczelni.
- Uczelnie borykają się z problemem masowości. Nie wszyscy studenci nadają się do nauki kierunku, jakiego się podejmują, a mimo to kończą studia. Co chce pan zrobić, by podnieść jakość kształcenia ?
- Uczelnie są autonomiczne w dobrym, a czasami też w złym tego słowa znaczeniu. To, jaka jest jakość kształcenia, zależy przede wszystkim od danej uczelni. Ministerstwo oczywiście może na różne sposoby może pomagać w podnoszeniu jakości kształcenia. Jednym z nich są nowe zasady finansowania uczelni, które obowiązują od początku roku 2017. Wcześniej uczelnie były finansowane w zależności od liczby studentów. Im więcej studentów, tym więcej pieniędzy. Skutkowało to tym, że uczelnie zaniżały poziom, zarówno na wyjściu, jak i na wejściu. Na studia trafiały osoby albo zupełnie przypadkowe albo niekoniecznie bardzo pracowite. Teraz to się zmienia. Bierzemy pod uwagę nie ogólną liczbę studentów, tylko proporcje między liczbą studentów, a liczbą pracowników naukowych. W przypadku nadmiaru studentów można zacząć już dziś rezygnować z tych, którzy się nie przykładają.
- Zapowiadał pan, że o ponad miliard złotych zwiększą się wydatki budżetowe na polską naukę. Jak to się przełoży na jakość i prace badawcze?
- Chciałbym, żeby te pieniądze trafiły z jednej strony do czołowych polskich naukowców i do głównych ośrodków naukowych, takich jak Uniwersytet Warszawski, Uniwersytet Jagielloński, Akademia Górniczo-Hutnicza czy Politechnika Wrocławska. Chciałbym też, by część tych środków trafiła do ośrodków regionalnych takich jak Kielce, Opole czy Rzeszów.
- Jak widzi pan rozwój kieleckich uczelni?
- Uniwersytet Jana Kochanowskiego rozwija się bardzo dobrze. Jednym z pytań, przed którymi stoi dziś kieleckie środowisko akademickie jest to, czy naprawdę powinny istnieć tutaj dwie uczelnie? Żyjemy w czasach globalizacji. Uczelnie kieleckie nie tylko rywalizują z Krakowem, Wrocławiem i Warszawą, ale też z Paryżem, Monte Video czy Pekinem. Na całym świecie trwa zjawisko konsolidowania się uczelni. Moim zdaniem warto rozważyć też taką konsolidację w przypadku Uniwersytetu Jana Kochanowskiego i Politechniki Świętokrzyskiej. Zaznaczam jednak, że rząd niczego nie będzie tutaj narzucał. Uczelnie są autonomiczne.
Katarzyna Bernat
Dziękuję za rozmowę.