PUBLICYSTYKA
Szansa na życie
W ciągu dwóch lat w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Kielcach może zostać wykonany pierwszy przeszczep nerki – uważa profesor Stanisław Głuszek, prorektor do spraw medycznych UJK. Póki co, nasze województwo znajduje się wśród zaledwie czterech, w których nie działa ani jeden ośrodek transplantacji narządów.
Przeszczep to nierzadko jedyny ratunek dla ciężko chorych. Tak jest na przykład w przypadku osób cierpiących na przewlekłe choroby nerek.
Można normalnie żyć
Jak mówi profesor Andrzej Jaroszyński, kierownik Kliniki Nefrologii Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach, dla wielu pacjentów przeszczepy to najlepsza metoda leczenia i jedyna szansa na powrót do pełnej sprawności. – Przeszczep nie tylko poprawia komfort życia, ale przede wszystkim przedłuża je. Pacjenci bardzo często wracają do aktywności zawodowej. Problemem, z którym musimy się zmierzyć na drodze do pierwszego przeszczepu nerki, będzie niewątpliwie koordynacja pracy specjalistów różnych dziedzin i wielu klinik. Dopiero to pozwoli na uruchomienie programu przeszczepów i realizowanie go na najwyższym światowym poziomie – twierdzi profesor, który wyszedł z inicjatywą uruchomienia w Kielcach ośrodka transplantologicznego.
W ocenie profesora Stanisława Głuszka, prorektora do spraw medycznych Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach oraz kierownika Kliniki Chirurgii Ogólnej, Onkologicznej i Endokrynologicznej szpitala wojewódzkiego, pierwszych transplantacji nerek uda się dokonać w ciągu dwóch lat: – Takie stawiamy sobie zadanie. Oczywiście, napotkamy różne trudności, będziemy też musieli spełnić kryteria doboru kadry transplantologicznej, ale sądzę, że możemy nasz plan zrealizować – ocenia profesor Głuszek.
Brakuje dawców
Jednak aby można było prowadzić programy przeszczepów, potrzeba nie tylko ośrodka, ale przede wszystkim narządów. Niestety, w Polsce brakuje osób deklarujących się jako potencjalni dawcy, a na organy chorzy oczekują nawet kilka lat. W rezultacie wiele osób przedwcześnie umiera. Dlaczego wciąż niechętnie podchodzimy do transplantologii?
– Różne są przyczyny, dla których ludzie nie godzą się być dawcami narządów. U jednych decydują przekonania religijne, u innych niechęć do środowiska medycznego, u jeszcze innych nieznajomość tematu – wyjaśnia Łukasz Górski, regionalny koordynator transplantacyjny. Tymczasem Kościół katolicki nie tylko nie zakazuje przeszczepów, ale wręcz promuje ideę transplantologii. – Jan Paweł II mówił, że oddawanie narządów do transplantacji jest czynem miłosierdzia, najwyższym jego aktem. Kościół podkreśla jednocześnie, że nie wolno nikogo zmuszać do tej decyzji – zauważa Górski.
Mimo tak jasnego stanowiska Kościoła, do idei transplantologii nadal trzeba namawiać. O tym, że warto to robić, świadczą najlepiej historie ludzi, którzy dzięki przeszczepowi mogą cieszyć się życiem. Jedną z takich osób jest Agnieszka Słoma.
– Kiedy miałam 42 lata, moje nerki przestały działać i okazało się, że jedynym ratunkiem jest przeszczep. Przeszłam ciężką drogę. Cudem dotrwałam do przeszczepu. Dzięki niemu jednak mogę normalnie funkcjonować i mówić o transplantacji – opowiadała pani Słoma w rozmowie z Radiem eM podczas listopadowej konferencji transplantologicznej w Podzamczu Chęcińskim.
Nie tylko narządy
Choć z transplantologią kojarzymy głównie przeszczepy narządowe, to tak naprawdę ta dziedzina medycyny ma znacznie szerszy zakres. To także dawstwo komórek i tkanek, na przykład szpiku kostnego. O ile osób chętnych do oddawania krwi nie brakuje, o tyle dawców szpiku jest znacznie mniej, a jego przeszczep to jedyna szansa na przeżycie dla wielu chorych hematologicznie. A trzeba naprawdę niewiele, aby zostać potencjalnym dawcą. Wystarczy wypełnić odpowiednie oświadczenie i przejść wstępną kwalifikację medyczną. U większości chętnych przygoda skończy się na tym etapie. Jeżeli jednak znajdzie się biorca odpowiadający biologicznie profilowi dawcy, wówczas dawca zapraszany jest na szczegółowe badania i jeśli nie ma problemów, dochodzi do przeszczepu. Nie ma więc nic gorszego, niż wycofanie się potencjalnego dawcy na tym etapie. Na szczęście takie przypadki zdarzają się incydentalnie. Najczęściej dawcy cieszą się, że mogą dać komuś szansę na nowe życie. A przecież właśnie o to w transplantologii chodzi.
Polskie prawo pozwala założyć, że jeżeli ktoś za życia nie wyraził sprzeciwu wobec pobrania od niego narządów, to po jego zgonie można je pobrać. Najlepszym rozwiązaniem jednak jest noszenie ze sobą oświadczenia woli. Może ono uratować komuś życie. Tych, którzy czekają na taką szansę, jest w Polsce ponad półtora tysiąca.
Piotr Wójcik