PUBLICYSTYKA
Szansa na potomstwo
W końcówce ubiegłego stulecia amerykański lekarz Thomas W. Hilgers, po wielu latach badań nad ludzką płodnością, opracował metodę, która dała nadzieję wielu małżeństwom bezskutecznie starających się o potomstwo. Naprotechnologia, bo o niej mowa, jest wspomaganiem medycznym naturalnej prokreacji i zbiorem dodatkowych narzędzi, uzupełniających klasyczne postępowanie z niepłodną parą. Dzięki niej wiele par na całym świecie cieszy się dziś własnymi pociechami.
Czym jest naprotechnologia?
W swoim podstawowym założeniu metoda ta opiera się na wykorzystywaniu objawów na tyle dyskretnych, że na co dzień kobieta ich nie obserwuje. - Cykl płciowy kobiety przygotowuje ją do poczęcia i do przyjęcia poczętego zarodka. Podczas wspomnianej obserwacji możemy zobaczyć zaburzenia w tym cyklu. Mam na myśli nieprawidłowości związane chociażby ze śluzem szyjkowym oraz infekcjami, które mogą nie być widoczne w wynikach badań bakteriologicznych, a po podaniu antybiotyków ustępują – wyjaśnia lekarz zajmujący się naprotechnologią Przemysław Młodożeniec. - Pamiętam przypadek małżeństwa z bardzo słabymi wartościami nasienia oraz bardzo słabą jakością śluzu. Podczas optymalizacji płodności tej pary leczenie było między innymi skierowane na poprawę jakości śluzu, co udało się uzyskać, i przy pozostających słabych parametrach nasienia doprowadziła do poczęcia podczas zwykłego aktu małżeńskiego – opowiada doktor Młodożeniec.
Dzięki obserwacji cyklu kobieta może z dokładnością do około dwóch dni określić, kiedy jej komórka jajowa będzie dostępna do poczęcia. Możemy przeprowadzić dokładną diagnostykę hormonalną, a wiedząc, kiedy dochodzi o owulacji, wdrożyć leczenie. Naprotechnologia bierze pod lupę hormonalne zaburzenia cyklu kobiecego oraz zaburzenia w pracy jajników, widoczne przy badaniu ultrasonograficznym. Mamy też część zabiegową, która korzysta z osiągnięć klasycznej medycyny ze swoimi kluczowymi elementami – dodaje doktor Młodożeniec.
Zamiast in vitro
W przypadku naprotechnologii inne jest też podejście do niedrożności jajowodów (klasycznie w takim przypadku zazwyczaj proponuje się program in vitro). Tu kładzie się nacisk na stosowanie technik przeciwzrostowych podczas operacji oraz poszukiwania i usuwania najmniejszych ognisk endometriozy. Jest to tak zwana laparoskopia bliskiego kontaktu, gdzie bardzo szczegółowo, niemalże centymetr po centymetrze, poszukuje się nieprawidłowej tkanki.
- Dzięki niej możemy dużo bardziej precyzyjnie namierzać nieprawidłowości, czyli przyczyny obniżonej płodności, i bardzo często skutecznie je leczyć. A jeżeli weźmiemy pod uwagę również czynnik psychoemocjonalny, zauważmy, że nie narażamy pacjentów na traumę, jaką jest świadomość działania przeciwko swojemu dziecku podkreśla doktor Młodożeniec.
W definicjach prezentowanych w podręcznikach akademickich, zalecanych przed lekarskim egzaminem końcowym, człowiek istnieje od momentu połączenia komórki jajowej z plemnikiem. - Kiedy prześledzimy całą procedurę programu in vitro, dowiemy się, że w jej przypadku narażamy zarodki na śmierć. Spotkałem się z pacjentami, którzy później przeżywają w związku z tym dużą traumę. Staramy się im tego zaoszczędzić. Sprzężenia naszej psychiki z somatyką nie da się – jak sądzę - nie zauważyć. Bywa że pary, które starają się o poczęcie, leczą się, odwiedzają różnych specjalistów, a po adopcji dochodzi do spontanicznego poczęcia. Dbałość o sferę psychoemocjonalną jest z pewnością ważną sprawą – przekonuje naprotechnolog.
Pani Aleksandra z Kielc (nazwisko do wiadomości redakcji), dzięki możliwościom, jakie daje naprotechnologia, jest w tej chwili w czwartym miesiącu ciąży. – O naprotechnologii powiedziała mi mama. Postanowiliśmy spróbować. Wcześniej staraliśmy się o dziecko trzy lata. Polecam tę metodę innym parom. Po podjęciu leczenia, zaszłam w ciążę w ciągu dziewięciu miesięcy. Tu specjaliści skupiają się na przyczynach problemu. Co istotne, leczenie nie jest tak obciążające dla kobiety, jak inne proponowane metody – podkreśla pani Aleksandra.
Gdzie po pomoc w Kielcach?
Czy niepłodność to problem cywilizacyjny? Jeżeli tak, to gdzie tkwi przyczyna? – Różne źródła podają różne informacje. Można powiedzieć, że problem niepłodności dotyczy około 10 procent osób w wieku prokreacyjnym. Niemniej, jeżeli miałbym odnieść się do niżu demograficznego, to nie uważam, że jest to kwestia niepłodności. Myślę, że nawet gdybyśmy wszystkie niepłodne pary wyleczyli, to wzrost liczby urodzeń nie byłby znaczny. Sądzę, że za obecny stan rzeczy odpowiada raczej sposób funkcjonowania dzisiejszego człowieka – twierdzi doktor Młodożeniec.
Pierwszym ośrodkiem w kraju, który zajmował się leczeniem tą metodą była lecznica w Białymstoku. Podobne ośrodki znajdują się również w innych, dużych miastach w Polsce, m.in. w Krakowie, Lublinie, Skoczowie i Tarnowie. Skorzystać z metody naprotechnologii można również w Kielcach. Pary, które chciałyby zasięgnąć porady fachowca, znajdą pomoc w przychodni Omega przy ulicy Jagiellońskiej 70.
Justyna Wrona