PUBLICYSTYKA
Szach wbrew regułom
Wyobraźmy sobie, że siadamy do partii szachów z wytrawnym graczem. Po zgrabnym gambicie uzyskujemy przewagę w centrum, która rośnie z każdym ruchem. Udaje nam się nawet zdobyć figurę i sytuacja przybiera dla nas bardzo korzystny obrót. Wtedy nasz przeciwnik, widząc, że sprawy zaszły za daleko, bezceremonialnie zdejmuje nam z szachownicy hetmana, a na nasze protesty, że to wbrew regułom, wywraca szachownicę, uśmiecha się z politowaniem i odpowiada: „To ja je ustalam”.
W ubiegłym tygodniu w Wersalu przywódcy czterech najsilniejszych państw Unii Europejskiej zagrozili wywróceniem szachownicy. Ich pomysł Europy dwóch prędkości jest bowiem niczym innym, jak zmienianiem reguł gry w jej trakcie. Już sam fakt, że został wyartykułowany, ociera się – moim zdaniem – o skandal. Oto przywódcy czterech najsilniejszych krajów spotykają się w Wersalu i jakby nigdy nic, jakby nie obowiązywały ich traktaty, jakby nie istniały inne państwa członkowskie, oświadczają, że Unia powinna teraz działać na innych zasadach. W dodatku komunikat jest tak enigmatyczny, że na dobrą sprawę nie wiadomo na jakich. Właściwie nic nie wiadomo – poza tym, że ten pomysł wygląda na straszak wobec coraz bardziej niepokornych państw naszego regionu. Szach, tyle że wbrew regułom.
Jest faktem, że państwa Grupy Wyszehradzkiej, ale nie tylko, coraz częściej mówią jednym głosem i sprzeciwiają się niektórym pomysłom z księżyca unijnych przywódców. Tak było na przykład z nieszczęsnym systemem relokacji uchodźców, tak jest z wetem kilku państw naszego bloku wobec idei większej integracji. Oczywiście, unijnych mędrców musi irytować taka postawa i nic dziwnego. Wymarzyli sobie w brukselskich gabinetach Unię na miarę swych lewicowych marzeń, tymczasem świetlana idea może się posypać z powodu krnąbrności tych, którym dopiero co łaskawie uchylili wrota unijnych salonów. Pytanie jednak brzmi: czy to dobry pomysł straszyć, zamiast wspólnie zastanowić się nad tym, jak zażegnać potężny kryzys Unii Europejskiej?
Jeżeli za tymi pohukiwaniami pójdą czyny to – jak wskazują znawcy tematu – grozi nam niechybnie rozkład wspólnej Europy, która faktycznie rozpadnie się na Europę tych lepszych i tych gorszych. Tym samym wielka idea ojców założycieli Unii – de Gasperiego, Schumanna i Adenauera – legnie w gruzach. Pytanie: czy architekci Unii dwóch prędkości, a zwłaszcza niemiecka kanclerz Angela Merkel, zdają sobie sprawę, że przejdą wówczas do historii w wątpliwej glorii odpowiedzialnych za wielki kryzys migracyjny, podcinający Europie kulturowe korzenie, ale i za rozpad samej Europy?
Może jednak warto, zamiast przewracać szachownicę, zastanowić się na chłodno nad właściwym ruchem?
Tomasz Natkaniec