PUBLICYSTYKA
Studencie, uważaj!
Rozpoczyna się nowy rok akademicki. To oznacza, że do grona obecnych studentów dołączą kolejni pierwszacy, często nieświadomi, co może ich czekać. Spieszymy z pomocą. Świeżo upieczony żaku, przeczytaj ten tekst i posłuchaj dobrych rad starszych kolegów.
Uważaj na finanse
Młody człowiek, wychodzący spod skrzydeł rodziców, może mieć problemy nie tylko z organizacją czasu, ale i z pieniędzmi. Mimo, że studia dzienne są darmowe, to jedzenie, ubrania i książki pochłaniają niemałe kwoty. Korzystanie z punktów ksero też kosztuje. Często trzeba więc tęgiej głowy, aby ze skromnym studenckim budżetem przetrwać do pierwszego.
- Przy mojej obsesyjnej oszczędności nie mam większych problemów z pieniędzmi. W razie czego mogę liczyć na pomoc rodziców – zdradza Kasia, studentka Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach. Niestety, nie wszyscy mają tyle szczęścia. Jest masa studentów z biedniejszych rodzin. Co wtedy, gdy nie mamy już grosza przy duszy? Doraźnym sposobem na poprawę sytuacji mogłaby być sprzedaż części swojego majątku. Z tym, że należy go mieć. A gdy go brak? Odpowiedź jest oczywista: trzeba iść do pracy!
Przeciętny żak jest w stanie stosunkowo szybko znaleźć jakieś zatrudnienie. Brzmi nieźle, prawda? Szkoda, że tylko pozornie. Studenta najszybciej przyjmą firmy zajmujące się telefoniczną sprzedażą produktów i usług. Z początku jest całkiem przyjemnie, gdyż pracuje się z ludźmi w podobnym wieku, a szef obiecuje dostosowanie grafiku do zajęć na uczelni. Niestety...
- Nie chodzę na połowę ćwiczeń, żeby móc pracować. Do zajęć przygotowuję się po nocach, o ile mam na to siłę. Sama robota w call center nie należy ani do łatwych, ani przyjemnych. Z czasem wysiada głos, a psychika też na tym cierpi. Jednak gdyby nie to, nie mogłabym studiować – mówi Gosia, obecnie studentka Uniwersytetu Łódzkiego.
Uważaj na współlokatorów
Wyjeżdżając na studia, musimy pomyśleć o zakwaterowaniu. Jedna z opcji to wynajęcie mieszkania. Najtaniej jest wtedy, gdy poszukamy go wraz z innymi studentami. Trzeba się jednak dobrze zastanowić, z kim chcemy zamieszkać i u kogo. Jeśli podjąłeś decyzję zbyt pochopnie, musisz być świadom drogi żaku, że to może być fatalny start w samodzielność.
Wachlarz problemów, które możesz napotkać, jest bowiem szeroki. Dobry dotąd znajomy, z którym zdecydowałeś się dzielić pokój, może się okazać bałaganiarzem i niereformowalną jednostką, nie zwracającą uwagi na potrzeby współlokatorów. To jedna z łagodniejszych piekielności. Gorzej, gdy sąsiedzi lub właściciele mieszkania zaczną utrudniać spokojną egzystencję.
- Na moich poprzednich sąsiadów studenci działali jak płachta na byka, bo poprzedni dawali im się mocno we znaki. Gdy przyszła jesień, zaczęli znosić swoje rośliny z balkonów na klatkę schodową, chroniąc je przed przymrozkami. Nie mielibyśmy nic przeciwko, gdyby nie odbywało się to kosztem swobodnego dostępu do naszych drzwi. Pewnego dnia zastawili nam wejście wielkimi donicami. Wciąż szukali powodu do awantury, jak się potem okazało, nie tylko z nami – relacjonuje Marcin.
Jeśli nie wynajem, to akademik. Miejsce owiane niejedną niechlubną legendą. Rodziców zwykle oblewa zimny pot gdy słyszą, że ich pociecha chce tu zamieszkać. Dręczy ich wizja tego, jak źle może się prowadzić ich dziecko w tym gnieździe rozpusty. Ale akademiki od lat pełne są studentów, którzy ostatecznie wyszli na ludzi, a same budynki jak stały, tak stoją. Czyżbyśmy mieli do czynienia z kolejnym stereotypem?
- Wybierając taki kwaterunek, musimy pamiętać o często przeciągających się do rana imprezach i krzykach na korytarzu. No i o swoistym poczuciu humoru niektórych. Mieszkam w akademiku już kolejny rok, przeżyłam różne przygody i za stary wróbel jestem, żeby dać się nabrać na numery innych studentów. Należy też pamiętać o grafiku sprzątania, bo rzadko kto robi porządki z własnej inicjatywy – wyjaśnia Gosia z jednej z łódzkich uczelni.
Nie zawsze jest tak tragicznie. - W każdym akademiku są pokoje, do których nie wejdziesz bez kombinezonu ochronnego. Ale są też takie, gdzie poczujesz się jak w domu, bo ktoś potrafi zachować porządek i na przykład ma rękę do kwiatów – dodaje Gosia.
Uważaj na dziekanat?
Jedną z bolączek studenta są wizyty w uczelnianych działach administracji. Krąży wiele opinii o paniach z dziekanatu, przeważnie negatywnych. - Denerwuje mnie to, że w dziekanatach niczego nie można się dowiedzieć. Wiecznie jestem odsyłana do sekretariatu, a tam pracownicy wiedzą jeszcze mniej – ocenia Kasia z UJK. Ale Kamil, również tam studiujący, mówi: - Nigdy nie miałem żadnych problemów z dziekanatem. Ba, jestem platonicznie zakochany w ciemnowłosej pani stamtąd. - A według mnie, o wiele mniej sympatyczni są studenci w kolejkach niż pracownicy. Najwidoczniej udziela im się od żaków – zauważa Anna, absolwentka bibliotekoznawstwa.
* * *
I to byłoby na tyle. Pominęliśmy kwestię egzaminów i egzaminatorów, bo to oczywisty problem dla każdego żaka. Mamy też nadzieję, że nie spłoszyliśmy was, drodzy pierwszoroczniacy, tym tekstem. Bo w sumie - na studiach nie jest tak strasznie. Sami się przekonacie!
Dariusz Skrzyniarz