PUBLICYSTYKA
Śladami przodków
– Zawsze z ciekawością słuchałam rodzinnych opowieści, ale dopiero gdy zaczęłam porządkować dokumenty po śmierci taty, stwierdziłam, że muszę odnowić naszą rodzinną historię – opowiada Kornelia Major, prezes Świętokrzyskiego Towarzystwa Genealogicznego „Świętogen” w Kielcach.
Właśnie tak zaczęła się jej pasja genealogiczna, której zawdzięczamy powstanie Towarzystwa. Poszukując swoich korzeni, pani Kornelia co rusz natrafiała na takich jak ona hobbystów, podpowiadała, gdzie i jak szperać w dokumentach. Okazało się, że coraz więcej osób pragnie poznać swoich przodków. Dlatego dziesięć lat temu zawiązali Świętokrzyskie Towarzystwo Genealogiczne „Świętogen”, zajmujące się dziejami rodzin i regionu, bo są to rzeczy nierozerwalne.
Skąd te nazwiska?
Coraz powszechniejsze są dziś drzewa genealogiczne, i nie chodzi tylko o rody szlacheckie. Chcemy wiedzieć, kim byli nasi dziadowie. Tym bardziej, że historia naszego regionu, dzięki górniczej tradycji, obfituje w wiele niespodzianek. Zastanawiają nas na przykład obco brzmiące nazwiska. Skąd się wzięły?
– Świętokrzyskie to istna wieża Babel – śmieje się Ryszard Żelazny, wiceprezes „Świętogenu”. – Przez całe wieki przybywali tutaj z Moraw, ze Śląska, z Saksonii i Anglii przeróżni spece związani z przemysłem górniczym i hutniczym. Budowali huty i odlewnie, zarządzali kopalniami. Nazwiska tych ludzi przetrwały, noszą je ich praprawnuki. To znane powszechnie Wrzałka, Słoń, Rudka czy Żelazny. Są świadectwem naszej spuścizny i trwania w historii. Wróćmy do Towarzystwa. Mieści się ono w Muzeum Historii Kielc. – To celowy zabieg, bo zajmuje się również historią miasta. Współpracujemy z Towarzystwem w odkrywaniu rodzinnych korzeni, które niczym puzzle układają się w historię Kielc i regionu – wyjaśnia Leszek Dziedzic, który występuje w dwojakiej roli: pracownika muzeum i członka Towarzystwa.
Trzy miliony indeksów
Genealodzy korzystają z bogatych zbiorów materiałów pisanych i ikonograficznych muzeum. Angażują wolontariuszy, którzy szukają w archiwach dokumentów do zdigitalizowania. Dzięki ich mrówczej pracy wystarczy, że siądziemy przed komputerem, gdy chcemy ustalić swoje korzenie. – Digitalizowaliśmy materiały z Archiwum Diecezjalnego w Kielcach, z jego oddziału w Sandomierzu oraz parafii. Uzbierało się około trzech milionów indeksów – twierdzi informatyk Maciej Terka.
Praca ciągle trwa. Wolontariusze przeszukują archiwa, dokumentując kolejne ślady naszego dziedzictwa. Baza dla całej Polski liczy ponad 21 milionów indeksów i ciągle rośnie. Wystarczy w wyszukiwarce wpisać www.genealodzy.pl, potem kliknąć na zakładkę "genetyka" i zobaczymy mapę Polski. Wybieramy miejscowość, parafię i nazwisko. Jeśli będziemy mieli szczęście, uda nam się w komputerze zobaczyć kopię poszukiwanego dokumentu, bo nie wszystkie są jeszcze w Sieci.
Genealodzy podkreślają, że komputer nie zastąpi ludzkiej dociekliwości, sprawdzania ksiąg metrykalnych, aktów ślubów i pogrzebów, wędrowania od archiwum do parafii, odgrzebywania rodzinnych legend i opowieści. W tym tkwi piękno odkrywania, w tym szukaniu jest sens. Podążajmy śladami przodków.
Dorota Kosierkiewicz