PUBLICYSTYKA
Przyszłość w Akademii
W Kielcach nie brakuje dzieci mających trudny charakter oraz takich, które mimo młodego wieku przeżyły w swoim życiu naprawdę sporo. Jedne i drugie usilnie potrzebują pomocy i zainteresowania. Od pewnego czasu mogą liczyć na wsparcie tutora, czyli specjalnego wolontariusza, który poświęca swój czas nie tyle na pomoc w nauce, co przede wszystkim na zwykłą rozmowę.
Porażki, które dzieci ponoszą w szkole, są sygnałem, że dzieje się coś złego. To bodziec do lepszego poznania młodego człowieka, zrozumienia jego historii. Właśnie po to powstała Akademia Przyszłości . – To innowacyjny program społeczny, który uczy wygrywać w szkole i w życiu. Łączy on wolontariuszy - zazwyczaj studentów - z dziećmi, które potrzebują wsparcia indywidualnego. Dla nich ważne jest to, żeby ktoś ich wysłuchał i zrozumiał, a przy okazji pomógł nadrobić zaległości w szkole. Od tego jest tutor – mówi Iwona Ogar, koordynator projektu w Kielcach.
Każdy wolontariusz dostaje pod opiekę jednego ucznia, z którym pracuje przez cały rok szkolny. Zajęcia odbywają się co tydzień, trwają zazwyczaj godzinę. – To ważne, bo żeby osiągnąć sukces, najpierw trzeba z dzieckiem zbudować więź. Tutor musi całą swoją uwagę skupić na tej jednej osobie, rozwiązywać jej indywidualne problemy i próbować spełniać konkretne marzenia. Naszym celem jest wyrobić w podopiecznym samodzielność i sprawić, żeby odzyskał wiarę w siebie. Ma poczuć, że może zdziałać naprawdę wiele – dodaje Iwona.
"Czy można komuś mówić, że jest głupi?" - Dominika słyszy to tak często, że właściwie się przyzwyczaiła. Dziewczynka powtarza klasę już drugi raz. W szkole nie rozmawia z nikim i sama czuje się jak nikt. W piórniku ma tylko gumkę do mazania, dwie niebieskie kredki i ołówek. Często jest nieprzygotowana do lekcji, ale nikt nie pyta dlaczego.
Gdyby zapytał, dowiedziałby się, że trudno odrabiać lekcje, gdy ma się sześć sióstr i brata. W mieszkaniu, w starej kamienicy, mieszkają też ciocia i wujek. W końcu Dominika trafia pod opiekę tutora. - Kim chcesz być w przyszłości? - pyta wolontariuszka. - Kopciuszkiem - odpowiada dziewczynka. - I sprzątać u macochy - dodaje. Na jednych z kolejnych zajęć tutorka wyjmuje książkę. Dominika powoli składa literki i czyta: Kop-ciu-szek...
Przypadki w Akademii są różne. Każdy jest jednak skomplikowany – tak jak Dominiki - a sukces zależy od wytrwałości wolontariusza. - Najtrudniej wyzwolić w dziecku motywację, sprawić by chciało poświęcić swój wolny czas na te spotkania. Ja mam pod opieką 14-letniego gimnazjalistę, a to już duży facet. Nie mogę go przekonać do czegoś prostą zabawą. Tutaj naprawdę trzeba się wysilić, żeby wzbudzić w nim chęć do działania. Dlatego nie zawsze nasze zajęcia polegają na nauce. Czasem w ogóle nie zaglądamy do książek. Po prostu rozmawiamy, gramy w coś, choćby w scrabble. Bo to od nas zależy wyczucie, czego dziecko w danej chwili potrzebuje – wyjaśnia Martyna Kukulska, jedna z kieleckich wolontariuszek.
Ona i jej koledzy z Akademii nie otrzymują za swój wysiłek żadnego wynagrodzenia. Im wystarczy satysfakcja. Tutor Michał Pióro podkreśla: - Trudno zamknąć w jednym zdaniu korzyści, jakie daje nam Akademia. Kiedyś traktowałem to zajęcie jako coś, dzięki czemu będę potrafił lepiej zorganizować swój czas. Ono jednak szybko przerodziło się w pasję. Dzisiaj trudno mi sobie wyobrazić życie bez tej pracy. Bo nie jest tylko tak, że my uczymy czegoś dziecko. Ono uczy też nas. Daje solidną szkołę życia. Ile ofiarujemy mu od siebie, tyle potem otrzymujemy w zamian.
W naszym mieście, dzięki Akademii Przyszłości, pomoc dociera do stu uczniów. Kielce są jednym z liderów akcji – w kraju tylko trzy ośrodki: Kraków, Poznań i Toruń mają większą liczbę wolontariuszy.
Tomasz Porębski
Współpraca: Dariusz Skrzyniarz