Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

PUBLICYSTYKA

Przez okno

piątek, 22 maja 2015 06:06 / Autor: Piotr Wójcik
Przez okno
Przez okno
Piotr Wójcik
Piotr Wójcik

Jej rówieśnicy ze szkoły specjalnej jeździli sami autobusem. Ona bez opieki nie wychodziła nawet na spacery. Kaśka umiała tylko przeklinać i bić się z innymi dziećmi. Tego nauczyła się w domu. Choć swoim zachowaniem doprowadzała matkę do szewskiej pasji, to jako jedyna z rodzeństwa mogła czuć się potrzebna. Jej zasiłek utrzymywał kilkunastoosobową rodzinę.

Brukowana uliczka w centrum miasta, gęsto zabudowana starymi kamienicami. Jedna z tych, którymi lepiej nie chodzić w pojedynkę po zmroku. Tu, w obskurnym wielorodzinnym domu, mieszkała Celina z kilkunastoosobową, wielopokoleniową rodziną. Kobieta dbała o przyrost naturalny, a także o różnorodność genetyczną. Każde ze swych trudnych do zliczenia dzieci miała bowiem podobno z innym mężczyzną.

Zdzisiek, jej mąż, miał swoje zajęcia. Był smakoszem wyskokowych trunków i nie bał się eksperymentów. Przez swe wątłe, anorektyczne ciało przesączał dosłownie wszystkie rodzaje alkoholu, łącznie z wodą brzozową. Zajmował się też spieniężaniem licznych darów, płynących od różnych instytucji i ludzi dobrej woli. Handlował cukrem, sprzedawał węgiel… Większość zarobionych pieniędzy przepijał. Trzeba przyznać, że był oszczędny. Kupione wino jeszcze w sklepie przelewał do plastikowej butelki i zyskiwał na całej operacji podwójnie. Po pierwsze nie płacił za szkło, a po drugie – wiedział, że jak się przewróci, to nic się nie potłucze i nie zmarnuje.

Pewnego niedzielnego popołudnia oczy i nosy lokatorek kamienicy skierowane były w stronę okien mieszkania na parterze. Przez uchylony lufcik kuchenny wydobywał się zapach gulaszu z płucek. Przez odsłonięte okna widać było parę tańczącą przy dźwiękach radiowego koncertu życzeń. – Wczoraj to nie było tam tak sielankowo – kiwały głowami świetnie poinformowane sąsiadki. Nagle wzrok wszystkich przeniósł się na balkon na drugim piętrze. Za chwilę coś runęło na ziemię. To Grzesiek, syn Celiny, wyrzucał stare fotele.

O urządzenie mieszkania rodzina nie musiała się bowiem martwić wcale. Dzięki zasiłkowi Kaśki w domu stały przyzwoite meble i telewizor z płaskim ekranem. Gdy jakiś sprzęt się zużył, to opuszczał mieszkanie najkrótszą możliwą drogą – przez balkon.

Wydawać by się mogło, że dzięki pomocy ludzi dobrej woli żyli całkiem dostatnio. Regularne przepijanie pieniędzy sprawiało jednak, że często nie mieli co jeść. Tak było również w pewną Wigilię, jeszcze zanim dostali telewizor. Celina, licząc na chrześcijańską tradycję dodatkowego talerza dla niespodziewanego gościa, zapukała z dziećmi do drzwi sąsiadów. – Na telewizję przyszłam – zagadała niepewnie. – Proszę – odrzekła z pewną dozą niechęci sąsiadka. Kiedy rodzina zasiadła do wieczerzy, Celina siedziała głodna wraz z dziećmi po turecku na podłodze i musiała obejść się smakiem…

- Rozsiadła się, a my chcieliśmy rozpocząć Wigilię, to co miałam zrobić – opowiadała po świętach gospodyni innym sąsiadkom.

Po wielu latach gnieżdżenia się kilkunastu osób w niewielkim mieszkaniu rodzina doczekała się nowego, wygodnego lokalu socjalnego. W ich życiu jednak nie zmieniło się nic. Celina nadal wyzywała Kaśkę, dzieci rodziły kolejne dzieci, a Zdzich pił, co się dało i za co się dało.

Pewnego popołudnia mieszkanki kamienicy w centrum miasta dyskutowały o czymś półszeptem, energicznie kiwając głowami.

– Grzesiek się zabił. – Który? – Syn tej Celiny, co mieszkała na drugim piętrze. Nie wiem dlaczego. – Jak? – Podobno skoczył. Przez okno skoczył, jak tylko się tam wprowadzili.

Piotr Wójcik

P.S. Imiona bohaterów zostały zmienione.

Tag: Przez Okno
Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO