PUBLICYSTYKA
Prawda o Armii Ludowej
Rozmowa z dr Piotrem Gontarczykiem, historykiem IPN, autorem książki „SB a Lech Wałęsa”.
KB.: Naukowo zajmuje się pan ruchem komunistycznym w Polsce w okresie wojny i po jej zakończeniu…
PG.: Zainteresowałem się tym tematem, ponieważ odkryłem, że pomiędzy wiedzą przeciętnego odbiorcy a dokumentami ukrywanymi w archiwach PZPR jest gigantyczna przepaść. Nie zgadzają się ani liczby, ani działania, ani interpretacje.
KB.: Utworzona na początku 1942 roku Polska Partia Robotnicza i jej wojskowa organizacja Gwardia Ludowa (przemianowana w 1944 roku na Armię Ludową) działała na polecenie Moskwy.
PG.: Na rozkaz Stalina miała w nazwie „polska”, aby ukryć jej komunistyczne oblicze. Trzon partii tworzyli przedwojenni polscy komuniści oraz ci, którzy na spadochronach byli dosyłani z Moskwy.
KB.: W PRL uczono, że Gwardia Ludowa i Armia Ludowa to bohaterskie formacje. Jak było naprawdę?
PG.: Komuniści, tworząc mit założycielski, próbowali dorobić sobie zasługi w walce z Niemcami. Jednak ich rzeczywista działalność była zupełnie inna. Na przykład pisali, że oddział partyzancki AL „dokonał operacji uderzenia w gospodarkę okupanta”, a po sprawdzeniu dokumentów okazało się, że ukradli leśniczemu krowę oraz papierosy. Chwalili się, że w takim a takim rejonie wysadzali niemieckie transporty, po sprawdzeniu na mapach okazało się, że tam nigdy nie było torów kolejowych. Podawali, że w oddziałach GL i AL walczyło od 60 do 100 tysięcy osób, po naprawdę było ich około dwóch tysięcy. Partyzantka komunistyczna, ze względu na skalę demoralizacji i element przestępczy, z którego się składała, nie była w stanie prowadzić żadnych poważniejszych akcji przeciwko Niemcom. Tak naprawdę GL i AL zajmowała się pospolitym bandytyzmem i działała na szkodę polskiej prowincji. Rabowała dwory, plebanie i chłopskie chaty.
KB.: Z jakich warstw społecznych wywodzili się ci ludzie?
PG.: Kiedy w 1942 roku komuniści zaczęli tworzyć oddziały GL, patriotyczna młodzież była już w konspiracji AK i NSZ. Brali więc każdego, kto się nawinął. Dlatego grupy te składały się z przedwojennych przestępców, uciekinierów z obozów, pojedynczych komunistów oraz ukrywających się w lasach Żydów. Jednym z oddziałów dowodził Izrael Ajzenman, po wojnie funkcjonariusz UB Julian Kaniewski. W archiwum w Radomiu odnalazłem jego przedwojenną teczkę z więzienia. Miał cztery wyroki za paserstwo, napad z bronią w ręku i dwa włamania. Takich ludzi komuniści werbowali do oddziałów, bo zależało im na wprowadzeniu zamieszania, a nie na faktycznej walce z Niemcami. Często dowódcy byli watażkami, dlatego w oddziałach panowała fatalna dyscyplina. Mnożyły się napady, rabunki i morderstwa zwykłych obywateli.
KB.: Jaką siłą dysponowała partyzantka komunistyczna na Kielecczyźnie?
PG.: Był to jeden z największych obszarów jej działania ze względu na mniejszą gęstość zaludnienia i duże obszary leśne. Większa liczebnie partyzantka istniała tylko na Lubelszczyźnie. W Świętokrzyskiem zidentyfikowałem kilkanaście oddziałów GL i AL, które były bandami rabunkowymi.
KB.: Środowiska lewicowe do dziś czczą rocznicę bitwy pod Gruszką w powiecie koneckim, stoczonej 29–30 września 1944 roku. Jak ona wyglądała?
PG.: Niemieckie oddziały policyjne, wsparte przez formacje kolaboracyjne, rozpędziły ugrupowania AL. Po wojnie zrobiono z tego starcia niebywałą bitwę. Znalazłem korespondencję jednego z partyzantów, Adama Korneckiego (naprawdę Dawida Korhendlera), pierwszego szefa WUB w Kielcach. Po ucieczce z kraju naśmiewał się z tej propagandy pisząc, że towarzysze z AL konfabulują, bo bitwa nie wyglądała tak, jak ją opisywali. Później znalazłem tajne pismo sekretarza KW PZPR w Kielcach Kazimierza Rokoszewskiego, który władzom partyjnym opisał, co naprawdę zdarzyło się pod Gruszką: „W noc poprzedzającą bój w kwaterze, gdzie mieścił się sztab, urządzono bal z okazji imienin Balbinki, narzeczonej Henryka Połowniaka. Na tę okazję przygotowano jej nawet suknię. Tańce trwały całą noc, grały harmonie, pito wódkę. Tymczasem hitlerowcy mobilizowali swoje siły i zacieśniali pierścień wokół AL. Nic dziwnego, że w wyniku karygodnego stanowiska dowództwa na czele z Połowniakiem, AL poniosło straty w ludziach – około 70 zabitych – oraz w sprzęcie bojowym, którego olbrzymia większość – świeżo otrzymana z ZSRR – dostała się w ręce wroga”. Jednym słowem towarzystwo było pijane, dowództwo zajmowało się sukniami rabowanymi z dworów, a nie poważną walką. Po wojnie zmistyfikowano, że była to wielka bitwa.
KB.: Jedna z kieleckich ulic nosi imię Henryka Połowniaka. Świętokrzyskie środowisko NSZ domaga się zmiany tej nazwy. Kim on był?
PG.: To postać charakterystyczna dla partyzantki komunistycznej. Sam sobie nadawał stopnie oficerskie, co kilka miesięcy dodając kolejną gwiazdkę. Zostawił własnoręcznie napisaną relację o swojej działalności partyzanckiej. Była ona przez wiele lat ukrywana w archiwach KC PZPR. Walk z Niemcami tam za wiele nie ma, ale są opisy tego, jak rabował, jak brał zakładników, jak aresztował w celu wymuszenia okupu. Przytoczę fragment jednej z relacji opowiadającej, jak Henryk Połowniak wziął zakładników spośród ziemian oraz żołnierzy AK i chciał ich wymienić na pieniądze. Byli oni przetrzymywani w bunkrze, a pilnował ich niejaki Jaś Kanarski. Akcja nie wyszła, a Połowniak pisze dlaczego: „W pewnym momencie Kanarski wpadł w szał i zaczął w okrutny sposób automatem okładać jeńców, masakrując ich. Kanarski był kompletnie pijany. Podczas bicia niezabezpieczona pepesza wypaliła, przeszywając pierś Kanarskiego. Aresztowani byli straszliwie zmasakrowani, nie można ich w takim stanie pokazać AK-owcom. Zapadła decyzja, aby ich rozstrzelać, na co zresztą zasłużyli”. Ośmiu ziemian i żołnierzy AK zostało więc przez Połowniaka oraz jego kompanów zastrzelonych i zakopanych w lesie.
KB.: Jaki był stosunek partyzantki komunistycznej do Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych?
PG.: Od początku była między nimi sprzeczność. AK i NSZ kierowała się interesem społeczeństwa, walczyła o polską niepodległość, tak z hitlerowcami, jak i z komunistami. Oprócz różnic ideowych, najpoważniejszym powodem konfliktów było moralne oblicze GL i AL. Polscy partyzanci ścigali i rozbijali oddziały komunistyczne z powodu rabunków, gwałtów, morderstw, jakich się dopuszczały na mieszkańcach wsi. Były to akcje w obronie polskiej ludności przeciwko wyjątkowo groźnym i dokuczliwym bandytom. Z Kielecczyzny znane są także przypadki denuncjacji przez komunistów do gestapo, działaczy polskiego podziemia niepodległościowego. Z powodu takiego donosu jeden z oddziałów AK został całkowicie wybity. Oddziały AL mają też na sumieniu masowe mordy na Żydach. Nie ulega wątpliwości, że jeśli po wojnie Polska nie byłaby zależna od Sowietów, ludzie z AL i GL stanęłaby przed sądami za rabunki, gwałty i morderstwa. Jednak w zależnym od Moskwy PRL, właśnie ci przestępcy zasilali kadry partii i aparatu bezpieczeństwa.
KB.: Przypomnijmy, jakie były ich losy po wojnie.
PG.: Dowódcy GL i AL zostawali ministrami, szefami Urzędów Bezpieczeństwa, komendantami milicji, oficerami wojska. Ścigali ukrywających się po lasach polskich patriotów z AK i NSZ, a później brutalnie ich przesłuchiwali i mordowali. Na przykład Grzegorz Korczyński, który w latach 1942–43 w okolicy Kraśnika wyłapywał ukrywających się po lasach Żydów, mordował ich, a ubraniami dzielił się ze swoimi kompanami, po wojnie stał się prominentną postacią PRL. Wspomniany Izrael Ajzenman został szefem UB najpierw w Końskich, a później w Poznaniu. Nie długo tam był, bo usiłował zgwałcić przesłuchiwaną kobietę. Osoby takiego pokroju wprowadzały po wojnie nową władzę w Polsce.
– Dziękuję za rozmowę.
Katarzyna Bernat