PUBLICYSTYKA
Pod drzewkiem Dobrego i Złego
Choinka, rozświecona, pachnąca, ozdobiona bombkami… Kiedy właściwie pojawiła się na święta w kieleckich domach? I jak kielczanie je dawniej obchodzili?
Historycy uważają, że z choinką jest pewien kłopot. Pierwotnie znana była wśród niemieckich protestantów, dopiero potem przejęli ją katolicy.
Wąż, jabłka i gwiazda
Do Kielc choinka trafiła zapewne bardzo wcześnie, bo już w końcu XVIII wieku. Wśród osiedlających się w mieście inżynierów i specjalistów górniczych, sprowadzonych przede wszystkim z dolnej Saksonii, było wielu ewangelików. A że choinka kusiła kolorowymi ozdobami, kielczanie szybko zamienili snopek zboża w rogu pokoju na kolorowe drzewko. I zaczęły się prześcigać panie i panny kielczanki, która piękniejsze drzewko w domu przystroi.
Zaskakująca jest symbolika choinki – to znak biblijnego drzewa wiadomości Dobrego i Złego. Łańcuchy miały przedstawiać węża – kusiciela, jabłka to owoce grzechu, a gwiazda umieszczana na wierzchołku choinki – gwiazdę betlejemską. Tłumaczenie tych symboli było jednak różne w różnych okresach, zależnie od sytuacji w kraju. Na przykład w latach zaborów i okupacji łańcuchy były okowami niewoli, a gwiazda – wschodzącym słońcem wolności.
Karp w szarym sosie
Najważniejsza była i jest wieczerza wigilijna. Tutejsza szlachta i mieszczanie potrafili zrobić z tego postnego posiłku ucztę dla podniebienia, tak że polski post słynął szeroko w Europie. Czekano na pierwszą gwiazdę, a kiedy się pojawiała, siadano do stołu. Na białym obrusie, na sianku spoczywał opłatek. Pan domu czytał fragment z Pisma Świętego, a pani domu głośno składała życzenia i zapraszała na wieczerzę. Łamano się opłatkiem. I dopiero po życzeniach rozpoczynała się biesiada.
Wigilia składała się z dwunastu dań – tylu, ilu było apostołów. Ryby przyrządzano na różne sposoby, ale nie mogło zabraknąć karpia lub szczupaka w szarym sosie. Niekiedy samych potraw z ryb panie domu przyrządzały tyle, że tradycyjna liczba dwunastu potraw okazywała się niewystarczająca. Ale i na to znalazła się rada – wszystkie potrawy z ryb uważano za jedno danie. I nie ma w tym nic dziwnego – ryba to symbol chrześcijaństwa, znak rozpoznawczy pierwszych wyznawców Jezusa Chrystusa.
Wieczerzę otwierała zupa; najczęściej barszcz czerwony z uszkami, zupa grzybowa lub rzadziej – migdałowa. Podawano groch z kapustą, potrawy z grzybów suszonych, kompoty z suszonych owoców, łamańce z makiem lub zwyczajne makowce. W kieleckich domach dość często pojawiała się pochodząca ze wschodnich rejonów Polski kutia. To też znak naszych dziejów, w czasie zaborów w mieście stacjonował bowiem garnizon rosyjski.
Tradycja obdarowywania się prezentami w Boże Narodzenie znana jest od XIII wieku i nawiązuje do darów, jakie złożyli Trzej Królowie Dzieciątku podczas wizyty w Betlejem. Odkąd w domach pojawiła się choinka, to pod nią zaczęto układać podarunki.
***
Boże Narodzenie jest dla Polaków ważne bez względu na to, czy ktoś wierzy w Boga, czy nie. Jak pokazują najnowsze badania CBOS, tylko jeden procent Polaków nie przygotowuje się do świąt. Wspólne śpiewa kolędy aż 80 procent z nas. Ale najciekawsze jest to, że w tradycyjnej Mszy świętej po Wigilii, czyli w Pasterce, uczestniczy 74 procent Polaków, i nie ma znaczenia wyznanie lub jego brak. Wygląda więc na to, że w Europie nie ma większych tradycjonalistów od Polaków. I chwała Bogu.
Dorota Kosierkiewicz