Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

PUBLICYSTYKA

Platon miał rację

piątek, 17 kwietnia 2015 17:21 / Autor: Dariusz Skrzyniarz
Platon miał rację
Platon miał rację
Dariusz Skrzyniarz
Dariusz Skrzyniarz

A niewiedza i nierozum, czy to nie jest też niedostatek w stanie duszy? – Platon

Matka

Matka nie znała tego cytatu. Nie znała także Platona. Gdyby jednak kiedykolwiek przeczytała słowa starożytnego filozofa, na pewno by się z nimi zgodziła. Szczególnie w sytuacji, w jakiej się znalazła. Siedziała wtedy sama w ciemnej kuchni. Było po północy. Czas przestał dla niej istnieć. W ciągu kilku dni straciła dwóch mężczyzn swojego życia, syna i jego ojca. Niebezpowrotnie, ale jednak. Odczuwała dumę i radość z wyboru jedynego syna i była zrozpaczona sytuacją ojca. Nigdy nie czuła się tak rozdarta. Syn poszedł na studia z niewiedzy, a ojciec z nierozumu. Tak sobie to tłumaczyła. Nie, to on tak tłumaczył jemu. Tak sobie to wymyślił. Także to, że będzie studiował to samo, co on, a po latach się spotkają. W tym domu. W tej kuchni. Przy tym stole. Syn z niewiedzy – normalne, ojciec z nierozumu – nie do pojęcia. Jej pozostał niedostatek w stanie duszy.

U początku filozofii stoi – zdziwienie – Sokrates

I ROK – Ojciec

Początki są najtrudniejsze. Nigdy nie studiował. Ale gdy już musiał, to wybrał filozofię, tak jak syn. Nie byli na tej samej uczelni. Na szczęście. Wiedział, że nie ma odwrotu. Zdawał sobie sprawę z sytuacji. Zaczął niemal od początku, gdy tylko udało mu się załatwić książki. One pozwalały mu wejść w świat niezbadany, inny, ale jakoś bliższy sercu. W końcu wiedział, że syn robi teraz to samo. Też wyprowadził się z domu, też mieszka w ciasnej stancji z ludźmi, których wcześniej nigdy nie widział.

Ojciec spotkał kolegów z roku, byli młodsi i z dnia na dzień stawał się dla nich autorytetem. Podziwiali jego zacięcie. To było zderzenie dwóch światów. Różnili się wszystkim, ale pewna rzecz ich połączyła: bilet na tę uczelnię. Dla nich, jak i dla niego, była to nowa sytuacja. Wszak u początku każdej filozofii stoi... zdziwienie.

Lepiej iść słuszną drogą potykając się, niż wielkimi krokami błądzić po bezdrożach – św. Tomasz z Akwinu

II ROK – Ojciec

Filozofię średniowiecza przyswajał już znacznie lepiej niż starożytną. Miał nawet swojego ulubionego myśliciela – św. Tomasza z Akwinu. Znany cytat trochę opisywał jego sytuację. Raz się potknął, ale teraz już idzie właściwą drogą do celu. Do domu, do kuchni, do stołu, przy którym zasiądzie z innym filozofem – ze swoim synem. Widzieli się nawet ostatnio. Matka śmiała się, że jak odwiedzała syna, to też nie pokazał jej swojego pokoju, bo nie posprzątał. Ojciec nie pokazał im, jak mieszka, z całkowicie innego powodu. Bynajmniej nie chodziło o porządek, ten utrzymywał zawsze. Jak się ostatnio widzieli, to ojciec prosił syna, by jego studia się nie przedłużyły. Żadnego powtarzania roku. Syn poprosił, żeby ojciec skończył wcześniej. Ojciec nie mógł mu jednak tego obiecać, raczej nie było na to szans.

Ćwiczenia na jego studiach były wymagające i trwały znacznie dłużej niż na innych uczelniach. Koledzy porzucili filozofię. Zdecydowanie ich to przerosło. Mieszkali jednak ciągle razem, nie mieli wyboru. Siadali i rozmawiali. Filozofię ich/jego uczelni poznał już po pierwszym roku, z prawdziwą filozofią miał ciągle problemy. Na duchu podtrzymywały go informacje, które docierały od syna. Coraz lepsze stopnie. Nie mógł być gorszy. Bez tego mógł zwariować. Przecież tam na niego czekali – matka i syn.

Myślę, więc jestem – Kartezjusz

III rok – Ojciec

„Myślę, więc jestem” – to chyba jedyny cytat, który znał, zanim zaczął interesować się filozofią. Tutaj, na swojej uczelni, zrozumiał, jak bardzo prawdziwa jest to sentencja. Stała się dla niego solą tej trudnej nauki. Doskwierała mu tęsknota. Starał się z nią walczyć. Rzucał się w wir problemów filozoficznych, ale nawet najbardziej pasjonujące zajęcie kiedyś znika z pierwszego planu i człowiek zderza się z rzeczywistością. A ta ciągle była niezmienna. Obca, choć już dobrze znana. Zimna i nieakceptowalna.

Egzaminy. Nie ma studiów bez egzaminów. Najtrudniej być dla siebie uczniem i nauczycielem. Szybko się o tym przekonał. Z czasem zrozumiał, że próba wytłumaczenia siebie i swojego czynu stała się też kolejną motywacją do zgłębiania filozofii. Nie wiedział: dobrze to czy źle? Nie wartościował tego. Minęły już trzy lata. Wtedy zrozumiał po raz pierwszy, że filozofia jego uczelni i filozofia, którą poznaje, sprawiły, że stał się innym człowiekiem. Myślał znacznie więcej niż kiedyś. Był z siebie dumny, że to odkrył i był sobą rozczarowany, że potrzebował tak dużo, by to odkryć. Wszystko mogło być inaczej. Ale czy lepiej? Nie wartościował.

Czasu nie ma, wszystko, co nas otacza, to wieczność – Fryderyk Nietzsche

IV Rok – Ojciec

IV rok przyniósł kryzys. Nie światopoglądowy, który mógłby być związany z taką ilością pochłanianych idei i prawd. To był kryzys miejsca i okoliczności. Miał dość tego jedzenia, swojego kąta, nowych współlokatorów. Właśnie. Oni byli najgorsi. Butni, roszczeniowi, złamani przez system, zdolni do wszystkiego. Przypominali mu jego, zanim tu trafił. Popełnili te same błędy, tylko inaczej je przeżywali. Nie chcieli dopuścić do siebie innej interpretacji rzeczywistości niż tą, którą serwował im ich zepsuty i przeżarty bezczelną pewnością siebie instynkt. W duchu dziękował Bogu, że jest już innym człowiekiem.

Książek Fryderyka Nietzsche nie było na jego uczelni. Trafił na jego traktaty u innych autorów. Po raz pierwszy z kimś tak mocno się nie zgadzał. Miał już taką wiedzę, że mógł polemizować. Najbardziej dotknęły go zdania o czasie. Wydawało mu się, że po czterech latach na tej uczelni jest nie tylko specjalistą w dziedzinie filozofii, ale także pełnym beneficjentem czasu. On, szczególnie na czwartym roku swoich studiów, czuł każdą godzinę, wręcz minutę. "Czas istnieje, panie Nietzsche", lubił sobie powtarzać.

Filozofia pozwala rozmawiać samemu ze sobą – Antystenes z Aten

V rok – Ojciec

Najbardziej na piątym, ostatnim roku, zaczął przeszkadzać mu rytuał. Machinalne powtarzanie tych samych czynności. Jakby biegaczowi nagle znudziło się poruszanie rękami i nogami. Nie było już jednak takiej siły, która wyprowadziłaby go z równowagi. Był po prostu za blisko.

Książki z filozofii się skończyły. Musiał wrócić do myślicieli starożytnych. Do nich czuł największy sentyment, byli z nim od początku. Sokrates, taki jego opiekun roku. Byli też najważniejsi, bo przecież mogli go odrzucić, nie przyjąć do elitarnego grona wczytujących się w filozofię. Jednak zaprosili na tę ucztę zmysłów. Dzisiaj potrafi o tym opowiadać. Bardzo chciał wierzyć, że to dzięki filozofii nauczył się rozmawiać sam ze sobą, i tak na pewno po trosze było, ale jego uczelnia na nim to niemal wymogła. Uszczknęła coś dla siebie. Wyrwała z niego i zostawiła na zawsze w tym miejscu.

Świeże powietrze nigdy nie smakowało, jak wtedy. Opuszczał mury z wyraźnym i nieopisanym szczęściem. Nie epatował nim. Matka nie rozumiała. Gdzieś przez te pięć lat uciekły z niego emocje. Nie było go stać na dziecięcą radość. Przestał być dużym dzieckiem, które nie zważa na konsekwencje.

Matka

Jej serce nie mogło zmieścić tyle radości. Teraz znowu siedzieli w trójkę przy kuchennym stole. Byli tak podobni do siebie. Dwóch mężczyzn jej życia. Rozmawiali, jakby nic się nie stało, jakby przez ostatnich pięć lat widzieli się codziennie. Dwóch filozofów.

Jeden skończył studia na uniwersytecie. Drugi w więzieniu.

Tak bardzo się o nich bała. Wszystko jednak się ułożyło. Ojciec stał się mistrzem filozoficznych cytatów i powtarzał jej za Platonem, że nie można uczynić niewolnikiem człowieka wolnego, gdyż człowiek wolny pozostaje wolny nawet w więzieniu.

Platon miał rację.

Aleksandra Gronek

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO