PUBLICYSTYKA
Pierwszy września i… co dalej?
Już za rok zacznie się „wygaszanie” gimnazjów. To jeden z najważniejszych punktów reformy systemu edukacji, zapowiedzianej przez MEN. Czy nauczyciele mają się czego bać?
Reforma systemu edukacyjnego była nieunikniona. Zmiany wprowadzone w 1999 roku od samego początku uważane były za mocno kontrowersyjne. Problem dotyczył przede wszystkim gimnazjów. Przeciwnicy nowego systemu twierdzili, że trafia do nich młodzież w trudnym wieku, że dochodzi do przemieszania środowisk, a trzyletnie przygotowanie do nauki w szkole średniej jest zbyt krótkie i skutkuje poważnymi brakami edukacyjnymi. Teraz ma się to zmienić. Osiem klas szkoły podstawowej, a potem nauka w szkole średniej – tak w skrócie można opisać proponowaną przez ministerstwo reformę edukacji.
Samorządy się obawiają
– Zmiany zaczną się od roku szkolnego 2017/2018. Wówczas uczniowie kończący szóstą klasę przejdą do klasy siódmej. Nie będzie naboru do pierwszych klas gimnazjów, które stopniowo ulegną wygaszeniu. Proces przejściowy zakończy się 1 września 2019 roku – zapowiada Kazimierz Mądzik, świętokrzyski kurator oświaty.
O tym, jak zmiany będą wyglądać w praktyce i czy nauczyciele gimnazjów mają się czego obawiać, przedstawiciele jednostek samorządowych wypowiadają się niechętnie. – Na razie za wcześnie, by cokolwiek mówić o kształcie zmian. Brakuje aktów wykonawczych w tej sprawie. Poczekajmy na nie i dopiero wówczas będziemy mogli coś powiedzieć – tłumaczy Mieczysław Tomala, kierownik Wydziału Edukacji, Kultury i Sportu Urzędu Miasta w Kielcach.
– Na razie jeszcze niewiele wiemy na temat zmian, jakie będą wprowadzane w praktyce. Najprawdopodobniej jesienią pojawią się jakieś akty prawne, normujące kwestie związane z wygaszaniem gimnazjów – przewiduje Sebastian Nowaczkiewicz, wójt gminy Sitkówka-Nowiny.
W Nowinach sytuacja jest o tyle kłopotliwa, że gimnazjum znajduje się w oddzielnym budynku, a uczą się w nim absolwenci szkół podstawowych w Nowinach, Kowali i Bolechowicach. – Pojawiają się głosy, że być może klasy 5-8 będą korzystać z budynku obecnego gimnazjum, a młodsze pozostaną w działających obecnie szkołach podstawowych. Mniejsze placówki, takie jak Bolechowice i Kowala, w których dziś uczy się kilkudziesięciu uczniów, stracą jednak aż dwa roczniki. Obawiam się, że może to mieć wpływ na sprawy kadrowe – dodaje Nowaczkiewicz.
– Rzeczywiście, kłopoty będą mieć te gminy, w których gimnazja mają samodzielne siedziby. Obwody szkolne zostaną jednak zmienione, a to da możliwość utworzenia w tych budynkach szkołę podstawową lub ponadpodstawową, czyli szkołę branżową, technikum lub liceum. Dopuścimy też możliwość organizacji szkoły w kilku budynkach. W gminach dysponujących kilkoma podstawówkami i gimnazjum będzie więc możliwa nauka klas 5-8 w budynku dawnego gimnazjum, a placówki, które dziś są szkołami podstawowymi, mogą stać się jednostkami filialnymi – zaznacza Kazimierz Mądzik.
Z informacji udzielonych przez świętokrzyskie kuratorium oświaty wynika, że w Kielcach jest dziewięć samodzielnych gimnazjów. Trzy z nich prowadzi miasto, pozostałe to szkoły niepubliczne. W całym województwie takich szkół jest 99. Tyle stanie więc przed dylematem, jak poradzić sobie z przekształceniami w systemie edukacyjnym.
Kurator uspokaja
Nauczyciele są pełni obaw o swoją przyszłość. – Z zespołów szkół ogólnokształcących, czyli połączonych podstawówek i gimnazjów, zniknie jeden rocznik uczniów. Kto wie, być może mój etat okaże się zbędny. Nie wiem, czy brać się za studia podyplomowe, by móc uczyć kolejnego przedmiotu, czy może starać się o angaż w szkole średniej, bo tam dojdzie jeden rocznik uczniów… Byłoby to dla mnie trudne, bo zawsze uczyłam w szkole podstawowej i gimnazjum – obawia się pani Anna, polonistka w jednej z kieleckich szkół.
– Nauczyciele nie powinni obawiać się o swoją przyszłość – uspokaja świętokrzyski kurator oświaty. – Dotychczasowa szkoła podstawowa i gimnazjum obejmowały w sumie dziewięć roczników. Wprawdzie nowa podstawówka to osiem klas, ale szkolną subwencją oświatową zostaną objęte sześciolatki. Sprawi to, że pieniądze nadal będą przeznaczone na dziewięć roczników – wyjaśnia Mądzik.
***
Nowa organizacja systemu edukacji ma być z jednej strony powrotem do sprawdzonych przez lata schematów, a z drugiej próbą zbudowania na nich nowej jakości. Choć samorządowcy zgodnie podkreślają, że o faktycznym kształcie zmian będzie można dyskutować dopiero wówczas, gdy pojawią się konkretne wytyczne, to już dziś przed resortem edukacji stoi nie lada wyzwanie. Reforma wiąże się przecież nie tylko ze zmianą tabliczek na budynkach, niektórych pieczątek i oznaczeń na szkolnych dziennikach. To również tytaniczna praca, polegająca m.in. na opracowaniu nowych podstaw programowych, podręczników czy przygotowaniu nauczycieli do pracy.
Miejmy nadzieję, że ta rewolucja nie pociągnie za sobą ofiar, a jej skutek będzie lepszy, niż tej, która miała miejsce przed 17 latami.
Piotr Wójcik