PUBLICYSTYKA
Paczka uśmiechu
Bezrobotna mama samotnie wychowująca trójkę dzieci robi, co może, by jej pociechom niczego nie brakowało. O tym, że jej starania przynoszą rezultat, świadczą szerokie uśmiechy na małych buziach. W ich wywołaniu znacząco pomogła Szlachetna Paczka.
Za nami kolejny finał Szlachetnej Paczki. W tym roku z pomocy skorzystało ponad 800 rodzin z województwa świętokrzyskiego. Ich sytuacja życiowa z różnych powodów jest trudna. Mówienie o liczbach nie ma jednak sensu, skoro za każdą z nich kryje się historia zupełnie innej rodziny. My odwiedziliśmy jedną z nich.
Samotnie, choć we czwórkę
Karina Hola od maja samotnie wychowuje trójkę dzieci: 8–letnią Wiktorię, 7–letniego Kacpra i 3–letniego Artura. Aby móc się nimi zająć, musiała zrezygnować z pracy. Jak mówi, nie byłaby w stanie pogodzić obowiązków matki z zatrudnieniem na cały etat.
– nie przelewa się nam, więc nie mogę zatrudnić kogoś do opieki. To nie jest też tak, że nie chcę pracować. W pracy mogłabym być jednak tylko do południa – mówi pani Karolina.
A branż, w których kobieta sprawdzała się jako pracownik, było wiele. – Pracowałam w cyrku: występowałam na arenie, pilnowałam reklamy i administracji. Mam za sobą też pracę w call center. Jestem po szkole gastronomicznej i trochę pracowałam w kuchni w przedszkolu. Właśnie tę pracę wspominam najmilej – mówi kobieta.
Pracy jednak nie ma, a potrzeby rodziny są duże. Ogromnym wsparciem jest świadczenie wypłacane z programu "Rodzina 500+". – Bez niego byłoby nam bardzo ciężko, choć i tak nie starcza nam na wszystko. Mieszkamy w wynajmowanym mieszkaniu, które trzeba przecież ogrzać. Nie wyobrażam sobie, że moje dzieci mogłyby płakać z zimna, bo zakręciłam kaloryfery. Ale gaz swoje kosztuje… Ostatnio dzieci chorowały i musiałam zostawić ponad 200 złotych w aptece. Przy tak małych dochodach to naprawdę ogromny wydatek – mówi kobieta.
Zainteresowania w genach
Dzieci Kariny Holi odziedziczyły zainteresowania po mamie: – Cyrk towarzyszył nam z pokolenia na pokolenie. Moi dziadkowie, rodzice i brat byli cyrkowcami, a Wiktoria już teraz chodzi na zajęcia z akrobatyki. Cyrkiem interesuje się też Kacper, który podpytuje wujka o różne sprawy z tym związane. Moja córka gra też na pianinie.
Mała Wiktoria interesuje się również gotowaniem, a najbardziej lubi piec ciasta. – Ostatnio córka przeglądała coś w Internecie. Kiedy zaczęłam ją rugać, że znowu w coś gra, pokazała mi stronę z przepisem na ciasto i zapytała tylko, czy mamy wszystkie niezbędne składniki. Wmurowało mnie – opowiada kobieta.
Młodszy brat Wiktorii również ma kucharskie ciągoty, ale sprawdza się bardziej w daniach obiadowych. – Jego popisowe danie to pulpety w sosie koperkowym – mówi z uśmiechem pani Karina. Kobieta podkreśla, że dzieci są dla niej bardzo dużym wsparciem. Szczególnie córka chętnie pomaga w domu i opiekuje się młodszymi braćmi, a do tego pięknie szyje.
Paczka uśmiechu
Rodzinę zgłosiła do programu Szlachetna Paczka pracownica pomocy społecznej. Pani Karina mówi, że dzięki akcji ma duże zapasy, a to pozwoli jej znacznie ograniczyć codzienne wydatki: – To przede wszystkim sporo żywności, chemii, artykułów higienicznych, przyborów szkolnych, zeszytów. W paczce znalazły się także buty sportowe dla mojego syna, który trenuje piłkę nożną. Normalnie nie byłoby mnie na takie stać, bo to dość duży wydatek. Wiktoria szczególnie ucieszyła się z miksera, dzięki któremu będzie mogła wypróbować jeszcze więcej przepisów na ciasta.
Dzieci szczególnie ucieszyły się ze słodyczy. – Staram się, żeby miały coś słodkiego, a w paczce było naprawdę dużo łakoci – śmieje się kobieta.
Kacper dostał też zimowe buty. – Dzięki Szlachetnej Paczce mam solidne zapasy. Staram się tak gospodarować pieniędzmi, by dzieciom niczego nie brakowało, ale to niełatwe, więc takie wsparcie bardzo dużo daje – ocenia kobieta.
***
Rodzin takich, jak pani Kariny i jej dzieci, jest dużo więcej. Wszystkie potrzebują pomocy, przede wszystkim takiej, która zaspokoi ich konkretne potrzeby. Choć w Szlachetnej Paczce nie damy komuś pracy czy nowego mieszkania, to nie wolno zapominać, że codzienne wydatki są tak naprawdę największym obciążeniem dla każdego budżetu. Jeśli nie stać nas na pokrycie podstawowych potrzeb, to trudno nawet mówić np. o rozwijaniu w dzieciach ich talentów czy pasji. Przykład pani Kariny pokazuje jednak, że pomimo trudnej sytuacji życiowej można zapisać dzieci na dodatkowe zajęcia i sprawiać, żeby nie brakowało im niczego. Dużo łatwiej jednak robić to dzięki wsparciu ludzi dobrej woli. Dlatego bądźmy wrażliwi na potrzeby innych i pomagajmy sobie nie tylko od święta…
Piotr Wójcik