Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

PUBLICYSTYKA

Oficerowie II Rzeczypospolitej

piątek, 14 sierpnia 2015 11:42 / Autor: Tygodnik eM
Oficerowie II Rzeczypospolitej
fot. Dariusz Skrzyniarz
Oficerowie II Rzeczypospolitej
fot. Dariusz Skrzyniarz
Tygodnik eM
Tygodnik eM

Przed nami święto wojska polskiego i kolejna rocznica Bitwy Warszawskiej. To dobra okazja, by przypomnieć, że w wojskowym mundurze zapisane jest polskie dziedzictwo historyczne.

W II Rzeczpospolitej oficer budził powszechny podziw i szacunek. Dziś etos i tradycję przedwojennego oficera kultywują miedzy innymi grupy rekonstrukcyjne, a wśród nich Kielecki Ochotniczy Szwadron Kawalerii im. 13 Pułku Ułanów Wileńskich. – Przedwojenni oficerowie oddani byli Ojczyźnie i Polakom. To nie była praca, ale służba – podkreśla Mariusz Kowalski, szef Szwadronu.

Służba i szkolenie

– Szlify oficerskie zdobywali w Centrum Wyszkolenia Kawalerii w Grudziądzu – opowiada rotmistrz Robert Mazur, dowódca Szwadronu. – Do CWK przyjmowano rocznie pięćdziesięciu mężczyzn, kandydatów było około dwustu, zarówno ziemian, jak i synów chłopskich, którzy doskonale zajmowali się końmi. Nauka trwała dwa lata i przygotowywała do dowodzenia najmniejszą jednostką, czyli plutonem. Pierwszy rok zajmowało szkolenie wojskowe, a drugi szlifowanie umiejętności oraz pełnienie funkcji pomocników. Służba w kawalerii była ciężka. Tok dnia określał regulamin. O godzinie 5.30 pobudka, potem mycie, zaprawa poranna, śniadanie, czyszczenie koni. Dzień szczelnie wypełniony zajęciami, aż do godziny 23. Mężczyzna trafiał do szkoły mając 19 lat, a na pierwszy stopień oficerski, czyli podporucznika, był mianowany w wieku 21 lat. Często tak wyszkoleni służyli nie tylko w wojsku, ale też w wywiadzie, policji oraz Korpusie Ochrony Pogranicza.

Podporucznik musiał dopilnować żołnierzy przy różnych czynnościach, był z nimi przez cały dzień. Dopiero kiedy awansował na porucznika lub rotmistrza, miał więcej czasu na własne życie. Oficerów uczono nie tylko sztuki wojskowej i jazdy konnej, ale także kultury osobistej, tańca, obycia towarzyskiego. Dlatego cieszyli się powodzeniem u pań, uchodzili za doskonałych kandydatów na mężów. Dla kobiet samo pojawienie się u boku oficera w mundurze stanowiło prestiż. Stąd wywodzi się powiedzenie: „Za mundurem panny sznurem”.

Żona dla oficera

Życie osobiste oficera było również podporządkowane armii. Od 1927 roku kodeks określał nawet to, kiedy mógł się ożenić. – Zgody na udzielenie ślubu wydawane były po pięciu latach służby, jeśli oficer cieszył się nienaganną opinią (liczne obowiązki służbowe nie pozwalały mu na wcześniejszy ożenek). Dziewczyna mająca być jego żoną musiała wnieść odpowiedni posag, z którego płatnik pułkowy pobierał pewną kwotę pieniędzy, służącą wyrównaniu poborów między żonatym porucznikiem a żonatym rotmistrzem. Chodziło o to, aby poziom życia oficera nie obniżył się. Panna musiała więc być posażna – wyjaśnia Mariusz Kowalski.

Przed wojną na oficerów mówiło się: „błyszcząca nędza”. Podporucznik zarabiał około 240 zł, porucznik 280 zł, a rotmistrz 340 zł. Z poboru podporucznika potrącane były kwoty na spłatę siodła służbowego i sportowego, umundurowanie, uzbrojenie i inne wyposażenie. – Płace w wojsku odzwierciedlały sytuację ekonomiczną kraju. Przedwojenny oficer musiał sobie wszystko sam zorganizować, niczego nie otrzymywał od państwa. Najczęściej wspierała go rodzina. Później uruchomiono system kredytów, który pomógł wielu adeptom szkół oficerskich. Bo mundur dawał prestiż, ale nie pieniądze. Wojskowi cieszyli się jednak ogromnym szacunkiem społecznym, dlatego kandydatów nie brakowało – opowiada Kowalski.

Elegancja i maniery

Życie oficera podlegało jeszcze wielu innym rygorom. Zasady regulowały szacunek do munduru, barw pułkowych, symboli narodowych, godności jednostki, sztandaru, a nawet kobiety, która towarzyszyła oficerowi. Oficer nie mógł też patrzeć na wystawę, nosić paczek i walizek, pchać wózka z dziećmi, poruszał się wyłącznie bryczką lub taksówką, a tramwajem tylko stojąc na przednim pomoście.

Status oficera podkreślał też elegancki wygląd: nienaganny mundur, wyprasowane spodnie, pas, na głowie rogatywka lub furażerka oraz buty wyczyszczone tak, aby się świeciły. Kiedy wychodził na miasto z kobietą, było niedopuszczalne, aby zwracał na siebie uwagę negatywnym zachowaniem – nie mógł na przykład krzyczeć, bo to godziło w honor munduru.

Oficerski honor

Ważne miejsce w szkoleniu wojskowym zajmowało wychowanie patriotyczne. Poświęcenie Ojczyźnie symbolizował sztandar z hasłem: „Bóg – Honor – Ojczyzna”. Na niego żołnierze – tak jak dziś – składali przysięgę. Nie można było go oddać w ręce wroga, dlatego w dramatycznych chwilach palono go, zakopywano, cięto na kawałki, oddając żołnierzom.

Morale żołnierzy kształtował szacunek do wartości, które uczyły największych poświęceń dla dobra wyższego. – W wojsku obecni byli kapelani różnych wyznań, ponieważ modlitwa spełniała ważną rolę w wychowaniu żołnierzy – przypomina ks. Stanisław Strycharczyk, kapelan Szwadronu. – Oficerowie wiedzieli, co to skromność, prawdomówność, odwaga cywilna, zdolność do wykonania każdego rozkazu dla dobra ludzi i Ojczyzny. Wszystkie zasady odnosiły się do wartości.

Mieliśmy oficerów i w Kielcach. Przed wojną na Bukówce stacjonował 4. Pułk Piechoty Legionów, zaś na Stadionie 2. Pułk Artylerii Lekkiej Legionów. Nasi oficerowie cieszyli się w Warszawie wielkimi wpływami,  dzięki którym udało się w Warszawie załatwić dla miasta niejedną sprawę…

Katarzyna Bernat

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO