Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

PUBLICYSTYKA

Oby tylko więcej nie zabrał

piątek, 26 lutego 2016 11:20 / Autor: Tygodnik eM
Oby tylko więcej nie zabrał
Oby tylko więcej nie zabrał
Tygodnik eM
Tygodnik eM

Większość ludzi, wspominając dawne czasy, mówi: „Kiedyś było lepiej”. Pani Lidia nie podziela tego zdania. Jej historia pokazuje, że nostalgia wobec minionych lat nie zawsze jest uzasadniona.

– Dziś może nie zarabiam kokosów i nie na wszystko mnie stać. Ale 20 lat temu wcale nie było u mnie kolorowo – zaczyna swoją opowieść 50–letnia pani Lidia. Na czasy po transformacji ustrojowej przypadają lata jej młodości i początki małżeństwa. – Musieliśmy jakoś sobie radzić. To był okres wielkich zmian. Bankrutowało wiele przedsiębiorstw, a wśród nich to, które zatrudniało mojego męża.

Rodzinie z małym dzieckiem przyszło żyć z zasiłku i pensji pani Lidii, pracującej jako sprzedawczyni. Była to najniższa krajowa, która w 1996 roku, gdy małżeństwo wysyłało dziecko do szkoły, wynosiła zaledwie kilkaset złotych. – Załamaliśmy się zupełnie. Mąż imał się różnych zajęć, o stałym zatrudnieniu mógł jednak tylko pomarzyć, choć pracował bardzo ciężko. Mimo że ceny żywności były wtedy niższe niż teraz, to i tak związanie końca z końcem graniczyło z cudem. Nie wiem, jak dawaliśmy radę. Chyba tylko jakaś wielka wewnętrzna determinacja pozwalała nam przeżyć – ocenia po latach pani Lidia.

Nowe millenium przyniosło tragedię. Pewnego wiosennego poranka mąż pani Lidii wyszedł na chwilę do lasu. Gdy po kilku godzinach nie wrócił, żona zaczęła się martwić. – Poprosiłam sąsiadów o pomoc. Zaczęliśmy go szukać. Leżał nieprzytomny w głębi lasu. Okazało się, że miał zawał. Żył tylko 35 lat – mówi kobieta łamiącym się głosem.

Pani Lidia stanęła wtedy przed ciężkim wyzwaniem, jakim było samotne wychowywanie dziecka i utrzymanie rodziny. Różne myśli przychodziły jej do głowy. Wiedziała jednak, że przecież nie może się całkiem załamać, że ma dla kogo żyć, bo dziecko musi mieć matkę. W trudnych chwilach pomagała jej oczywiście najbliższa rodzina, ale i tak nie było lekko. Z czasem jednak powoli zaczęła wychodzić na prostą. Udało jej się znaleźć lepszą pracę i dodatkowy angaż na jedną czwartą etatu. Poza tym syn wszedł w dorosłość i również zaczął pracować. Oddawał matce część zarobionych pieniędzy. Dziś pani Lidia nieźle sobie radzi i nie potrzebuje dodatkowej pomocy.

Czy teraz pani Lidia może powiedzieć, że jest szczęśliwa? – Znów potrafię się cieszyć, jestem dumna z syna, bo widzę, że wyrośnie na dobrego człowieka – wymienia. Mówi jednak, że o prawdziwym szczęściu chyba już nigdy nie będzie mogła mówić. – Moje prawdziwe szczęście odeszło ode mnie dawno temu. Lepszy status majątkowy i sukces wychowawczy nigdy nie zastąpią tego, co było i jest dla mnie najważniejsze. Co jeszcze dobrego może mi dać los? Nie wiem i nie chcę wiedzieć. Oby tylko nie zabrał już więcej – kończy pani Lidia.

Piotr Wójcik

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO