PUBLICYSTYKA
Nieosądzeni (zdjęcia)
Rozmowa z Markiem Jończykiem, historykiem z delegatury Instytutu Pamięci Narodowej w Kielcach.
- Okres stalinowski w Polsce charakteryzował się terrorem i represjami wobec Polaków - patriotów. Jak organizowano struktury odpowiedzialne za zbrodnie?
- Kiedy w lipcu 1944 roku instalowali się w Polsce zależni od Moskwy komuniści, równolegle tworzyli aparat bezpieczeństwa, mający zapewnić im przejmowanie władzy oraz prowadzenie walki z przeciwnikami politycznymi. Policja polityczna była wzorowana na sowieckim NKWD. Na początku stycznia 1945 roku w strukturze Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego znajdowały się Urzędy Bezpieczeństwa, Milicja Obywatelska, Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Wojska Ochrony Pogranicza, Straż Więzienna oraz od 1946 r. Ochotnicze Rezerwy Milicji Obywatelskiej.
- Jak organizowano bezpiekę na Kielecczyźnie?
- Po przekroczeniu przez sowietów Wisły i zajęciu Sandomierza, Stopnicy oraz terenów wokół Staszowa, już we wrześniu 1944 roku zaczęły powstawać tam struktury aparatu bezpieczeństwa. Gdy w styczniu 1945 roku Armia Czerwona wkroczyła do Kielc, przeniosły się one tutaj. Największy rozwój kadrowy bezpieki przypada na 1953 rok. Z danych wynika, że tworzyło ją wtedy 320 tysięcy funkcjonariuszy. W kręgu ich zainteresowań pozostawało ponad 5 milionów 200 tysięcy osób. Na jednego funkcjonariusza przypadało około 1300 dorosłych obywateli. Mieliśmy więc do czynienia z państwem policyjnym.
- Kim byli ludzie, którzy je tworzyli?
- Kadra dowódcza, koordynująca działania aparatu bezpieczeństwa, miała związki z Komunistyczną Partią Polski, która przed wojną została w naszym kraju zdelegalizowana za działalność antypaństwową. Ludzie ci wojnę spędzili w ZSRR. Często służyli w Armii Czerwonej, w NKWD lub kończyli specjalne kursy szkolące kadry do organów bezpieczeństwa. Byli to tzw. ideowcy, mocno związani z Sowietami. Niektórzy z nich nawet ankiety personalne wypełniali w języku rosyjskim. Polskę traktowali jak kraj podbity.
- Znajdowali się wśród nich oficerowie sowieccy?
- Owszem. Przy wielu placówkach bezpieczeństwa lokowano tak zwanych sowietników, podejmujących najważniejsze decyzje. Na przykład urodzony w okolicach Kijowa Longin Kołarz, który w 1947 roku był szefem Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa w Kielcach, na zdjęciach znajdujących się dziś w zbiorach IPN prezentuje się w sowieckim mundurze. Po 1952 roku został odwołany do ZSRR i od tego czasu nic o nim nie wiemy.
- Co możemy powiedzieć o innych szefach tutejszego WUBP?
- Twórcą kieleckiej bezpieki był w 1944 roku Hipolit Duljasz, urodzony w Radomiu przedwojenny działacz KPP. Wojnę spędził w ZSRR. Latem 1944 roku przedostał się do Polski i walczył w Armii Ludowej, w Ludowym Wojsku Polskim, pracował w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Służbę zakończył w 1961 roku. W 1945 roku jego następcą na stanowisku szefa WUBP został Adam Kornecki (Dawid Korhendler), polski Żyd urodzony w okolicach Siedlec, działacz KPP związany ze służbami sowieckimi. Szefował bezpiece również w Poznaniu, Wrocławiu i Szczecinie. Po wydarzeniach marcowych w 1968 roku wyemigrował do RFN, gdzie opowiadał w Radiu Wolna Europa o kulisach funkcjonowania aparatu bezpieczeństwa.
- Kolejna zmiana na stanowisku szefa WUBP w Kielcach nastąpiła w lutym 1946 roku...
- Został nim Władysław Spychaj vel Sobczyński, urodzony w Ostrowcu Świętokrzyskim. W ZSRR ukończył kurs NKWD, na którym szkolono kadrę dowódczą do aparatu bezpieczeństwa. Pełnił funkcję szefa kieleckiego WUBP podczas pogromu żydowskiego 4 lipca 1946 roku. W tym czasie podległe mu służby wykazały się wyjątkową opieszałością w reakcji na to, co się działo przy ul. Planty 7/9. Kilka dni po owych wydarzeniach został odwołany, ale za około pół roku zaczął karierę w KBW, a później w wojsku.
- A kim byli zwykli funkcjonariusze?
- Ludźmi związanymi z Kielecczyzną, którzy tu się urodzili, wychowali, mieli rodziny. Wstąpienie w szeregi aparatu bezpieczeństwa umożliwiało im szybki awans i karierę. W 1945 roku w Kielcach ponad 92 procent funkcjonariuszy UB i MO miało wykształcenie niepełne podstawowe lub podstawowe. W kieleckim MO w tym czasie tylko jedna osoba legitymowała się wykształceniem wyższym. Często powtarzano hasło: „Nie matura lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera” i faktycznie, w ciągu zaledwie kilkunastu miesięcy robili oni błyskawiczne kariery od wartownika do oficera. W ten sposób nagradzano ich za zwalczanie „band zbrojnych”, czyli ludzi podziemia niepodległościowego, których dziś czcimy jako Żołnierzy Wyklętych.
- Zdarzały się sytuacje, że po przeciwnych stronach spotykali się koledzy z ławki szkolnej...
- Opowiadał mi o tym pewien żołnierz Narodowych Sił Zbrojnych, który w czasie jednego z przesłuchań w siedzibie WUBP przy ul. Paderewskiego w Kielcach spotkał na korytarzu kolegę ze szkoły. Pojawiła się w nim nadzieja, że ten mu pomoże. Jednak okazało się, że był to wysoki funkcjonariusz wydziału do walki właśnie z takimi, jak on.
- Czy kogoś zwolniono dyscyplinarnie z bezpieki?
- Tak. Na przykład Tomasza Bykowskiego, wysokiego funkcjonariusza PUBP w Starachowicach a później w Kielcach, który w swym życiorysie pisanym po rosyjsku chwalił się, ile „band reakcyjnych” unicestwił. W 1952 roku został zwolniony dyscyplinarnie i skazany na dwa lata więzienia za stosowanie niedozwolonych metod śledczych. Wiemy, że katowanie, bicie i inne wymyślne tortury były nieodłączną częścią ubeckich śledztw, jakże więc sadystyczne metody musiał stosować Bykowski, skoro nawet jego przełożeni zauważyli, że posunął się zbyt daleko.
- Wiemy, wobec kogo je zastosował?
- Przede wszystkim wobec członków Młodzieżowej Organizacji Niepodległościowej „Młoda Gwardia”, działającej w Starachowicach i Skarżysku. Byli to nastoletni chłopcy, za młodzi, aby zaangażować się w walkę zbrojną. Odręcznie, na zwykłych kartkach papieru, pisali tylko hasła antykomunistyczne. To, co robili, nikomu nie mogło zaszkodzić, ale prześladowano ich za to z całą brutalnością i sadyzmem.
- Jak potoczyły się losy funkcjonariuszy bezpieki po 1989 roku?
- Niektórzy z nich zmarli przed 1989 rokiem, na przykład Władysław Sobczyński i Adam Kornecki. Ale Hipolit Duljasz i Jan Tataj, następca Sobczyńskiego na stanowisku szefa kieleckiego WUBP, zmarli w 1996 roku, nie ponosząc żadnych konsekwencji. Tym, którzy jeszcze żyli po 1989 roku włos z głowy nie spadł. Nie słyszałem, aby którakolwiek z osób piastujących wysokie stanowiska w kieleckiej bezpiece była sądzona, pozbawiona przywilejów, odznaczeń państwowych, które otrzymywali za represjonowanie i niszczenie żołnierzy podziemia niepodległościowego.
- Dziękuję za rozmowę.
Katarzyna Bernat
https://emkielce.pl/publicystyka/nieos%C4%85dzeni-zdj%C4%99cia#sigProGalleria2ac6167ca5