PUBLICYSTYKA
Nie znikną kolejki do specjalisty. Najpierw skierowanie!
Pamiętają Państwo te czasy, gdy do dermatologa i okulisty można było wybrać się tylko ze skierowaniem? Niestety – one wracają. Taki obowiązek od stycznia przyszłego roku zamierza narzucić Ministerstwo Zdrowia, które w ten sposób chce zmniejszyć kolejki do specjalistów. Tymczasem lekarze twierdzą, że to pomysł niedorzeczny. I przekonują, że na wszystkim – jak zwykle – stracą pacjenci.
Projekt jest prosty - zanim pacjent trafi do okulisty lub dermatologa, najpierw będzie musiał wybrać się do lekarza rodzinnego. W najprostszych przypadkach to właśnie on zbada pacjenta, udzieli porady lekarskiej i przepisze leki. Dopiero w przypadkach bardziej skomplikowanych wyśle chorego do specjalisty. – Od lat problemem jest niewłaściwa ocena stanu własnego zdrowia przez pacjentów – mówi Beata Szczepanek, rzecznik Narodowego Funduszu Zdrowia w Kielcach. - Dogłębne analizy pokazują jednoznacznie, że to wpłynie na znaczne skrócenie kolejek, a nie - jak niektórzy się obawiają – na ich wydłużenie. Zarówno do okulistów i dermatologów trafiali bardzo często pacjenci z błahymi objawami. Lekkie zaczerwienienie oka czy delikatna wysypka to nie powód, aby kierować się do specjalisty. Sprawę mogą załatwić zwykłe krople do oczu albo maść – przekonuje Szczepanek.
Ministerstwo Zdrowia broni się badaniami. Przeprowadzone analizy wykazały, że 70 proc. pacjentów pojawia się u lekarza okulisty raz lub dwa razy w roku, na przykład z zapaleniem spojówek czy jęczmieniem, i wymaga jedynie prostej diagnostyki, którą zgodnie z kompetencjami mógłby wykonać lekarz POZ (podstawowej opieki zdrowotnej). Podobnie jest w przypadku dermatologa – tu 60 proc. wizyt, to wizyty jednorazowe - część pacjentów zgłasza się do specjalisty jedynie z podejrzeniem choroby, którą mógłby potwierdzić lub wykluczyć lekarz, m.in. z zapaleniem skóry albo grzybicą.
Kolejki dopiero nas czekają
O sprawie trąbi już cała Polska. Z naszych rozmówców do pomysłu ministerstwa nie potrafiła się ustosunkować jedynie Magdalena Gierada, ordynator oddziału okulistycznego Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego na Czarnowie, a zarazem konsultant wojewódzki w dziedzinie okulistyki, która stwierdziła, że szczegółów tematu nie zna. Pozostali zapytani przez nas specjaliści o sprawie wiedzą doskonale. I są mocno krytyczni wobec projektu.
Przede wszystkim mają wątpliwości, czy kolejki są rzeczywiście tak duże. – Oczywiście są bardziej i mniej oblegani lekarze, ale tu w grę wchodzi tylko i wyłącznie wiedza, doświadczenie i renoma dermatologa. Z moich informacji wynika, że pacjent nie ma obecnie żadnych problemów z dostaniem się do specjalisty. Za to - jestem przekonana – zmiany zwiększą kolejki u lekarzy rodzinnych – podkreśla Elżbieta Kłujszo, ordynator oddziału dermatologii WSZ w Kielcach, konsultant wojewódzki. Bo od stycznia każdy będzie musiał stanąć w ogonku do lekarza POZ – często tylko po to, by uzyskać skierowanie.
Rzucamy monetą?
Zdaniem innych medyków, to i tak mniej szkodliwe rozwiązanie. Bo gorzej będzie, gdy lekarze rodzinni wezmą się za leczenie bez odpowiedniej wiedzy. – Miałem ostatnio pacjenta – opowiada Adam Rybowski, specjalista okulistyki – który we wrześniu poprzedniego roku wpadł głową w gałązkę sosnową i poszedł z tym do lekarza rodzinnego. W końcu, po ośmiu miesiącach leczenia, trafił do mnie i okazało się, że cały czas miał wbitą w rogówkę oka łuskę, przez co wyrósł mu wrzód...
Według specjalisty, problemem lekarzy rodzinnych jest nie tyle brak wiedzy, co kiepskiej jakości sprzęt w ich gabinetach. – Idea jest piękna, bo na przykład w Szwecji pacjent trafia do okulisty dopiero wtedy, gdy przez 90 dni leczenie zaaplikowane przez lekarza ogólnego nie przynosi rezultatów. Tylko że tam gabinety są dobrze wyposażone. U nas od razu chcemy przeskoczyć kilka etapów. Nie jesteśmy gotowi do takich rozwiązań – mówi Rybowski.
- Zakres chorób, które można wykryć bez specjalistycznego badania jest bardzo niewielki. Równie pomocny jest rzut monetą lub kostką, by w ten sposób wskazać metodę skutecznego leczenia... Oczywiście, zawsze można przepisać antybiotyk w kroplach, tak na wszelki wypadek, ale czy to pomoże? – pyta retorycznie okulista.
Wstydliwe przypadłości
Dermatolodzy wskazują też na inny dylemat, ważny w problemach skórnych. – Pacjenci często mają kłopoty w drażliwych strefach. U lekarza rodzinnego ciężko o anonimowość i prywatność. Obawiam się, że będzie to ich zwyczajnie zniechęcać przed leczeniem. Pojawi się próg, którego niektórzy mogą nie pokonać. Pamiętajmy również, że niekiedy przytrafiają się też problemy wenerologiczne, wywołujące wstyd u pacjentów – przekonuje Elżbieta Kłujszo.
Jeśli nie kolejki, jeśli nie skuteczność, to w czym zatem tkwi problem? Jak to zwykle bywa – w pieniądzach. Część lekarzy uważa, że zmiany są podyktowane wyłącznie oszczędnościami. Fundusz za poradę specjalistyczną płaci kilkadziesiąt złotych, podczas gdy lekarzom podstawowej opieki zdrowotnej ryczałtem tylko kilka złotych. A to – jak widać – można dostrzec bez specjalistycznego sprzętu. Nawet wtedy, gdy nasz wzrok nie domaga i potrzebujemy pomocy okulisty.
Tomasz Porębski