PUBLICYSTYKA
Nie ma prostych recept
Rozmowa z Pawłem Lisickim, redaktorem naczelnym tygodnika „Do Rzeczy” i autorem książki Epoka Antychrysta.
– Akcja pana najnowszej książki rozgrywa się w roku 2217, ale wiemy, że znajduje się w niej wiele odniesień do współczesności.
– Starałem się pokazać coś, co obecnie jest w zalążku, czyli początek pewnych zjawisk i kierunki, w których mogą one nas poprowadzić, jeśli nic się nie zmieni. Nikt nie panuje nad przyszłością i zawsze pojawia się cała masa dodatkowych czynników, więc nie ma żadnej pewności, czy moja wizja się spełni. Gdybyśmy jednak porównali wyobrażenia ludzi z połowy XX wieku ze stanem współczesnej kultury i cywilizacji, to myślę, że można było przewidzieć, w jakim kierunku wszystko się rozwinie. Chodzi mi głównie o kwestie dotyczące obyczajów, etyki i miejsca Kościoła w świecie.
– Jakie największe zagrożenia dla Kościoła i współczesnej cywilizacji dostrzega pan obecnie?
– Bardzo trudno odpowiedzieć w skrócie na takie pytanie. Jeśli miałbym się jednak o to pokusić, to powiedziałbym, że największym zagrożeniem jest zbytnia uległość wobec świata ducha. Rozumiem to jako chęć dopasowania się do oczekiwań zewnętrznych w przekonaniu, że Kościół – dzięki nawiązywaniu kontaktów ze współczesną kulturą i otaczającą nas cywilizacją liberalną – dociera do ludzi. W efekcie do nich nie dociera, a dodatkowo gubi bardzo ważną część swojego depozytu. Uwspółcześnianie, znajdowanie wspólnego języka i dialogowanie kończy się stanem dosyć daleko idącego chaosu.
– Trwa dyskusja na temat interpretacji adhortacji Amoris Laetitia papieża Franciszka. Niektóre Kościoły lokalne przedstawiają diametralnie różne obrazy niektórych zapisów tego dokumentu. Czy można w tym wypadku mówić o dyskusji i debacie, czy raczej o konflikcie?
– Szczerze mówiąc, nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek w historii Kościoła efektem pism papieskich i spotkań biskupów był problem z ich interpretowaniem. Istota urzędu papieskiego jest taka, że zwykle to Ojciec Święty zamyka dyskusję i podaje ostateczną interpretację. Tym różnią się katolicy od protestantów: posiadają pewną zewnętrzną, historycznie określoną instancję. Jeśli natomiast owa instancja w tak istotnej kwestii etycznej zajmuje stanowisko do tego stopnia niejasne, że biskupi polscy mogą interpretować je zupełnie inaczej niż niemieccy, to moim zdaniem jesteśmy u samych źródeł problemu, czyli niejasnego nazywania spraw. Skutkuje to tym, że wszyscy interpretują je na swój sposób.
– Jaka jest recepta Pawła Lisickiego na rozwiązanie obecnego kryzysu?
– Oczywiście nie mam żadnych gotowych i prostych recept, bo ludzie, którzy mówią, że nimi dysponują, powinni trafić do ośrodków odosobnienia. Ja mogę powiedzieć tylko o „szkicu recepty”. Powinien zacząć się od dobrej definicji współczesności i nie uciekać w zbyt łatwe odpowiedzi oraz nie zaspokajać się pozornymi wytłumaczeniami, ale dotknąć tego, co nas najbardziej boli i niepokoi, oraz nazwać to po imieniu. Inaczej nigdzie nie dotrzemy.
– Czy pisząc najnowszą książkę, inspirował się pan Krótką powieścią o Antychryście Włodzimierza Sołowjowa?
– Mówiłem to już kilka razy, że odwołuję się zarówno do pracy Sołowjowa, jak i Władcy świata Roberta Bensona. Istnieje jednak pewna różnica. U nich świat dobra jest reprezentowany między innymi przez Ojca Świętego. Moja wizja Antychrysta jest bardziej pesymistyczna, ponieważ ja obsadzam w tej roli przyszłego papieża. Mam nadzieję, że ta wizja się nie spełni. Niestety, nie można tego wykluczyć, ale na szczęście chrześcijanie nie kierują się tylko „szkiełkiem i okiem” mędrca, ale mają również serce i wiarę. To pozwala wierzyć, że moja wizja się nie ziści.
– Dziękuję za rozmowę.
Michał Łosiak