PUBLICYSTYKA
Nie lubię liczyć i rachować
Rozmowa z Barbarą Nowak, skarbnikiem Miasta Kielce.
- Nowaków w Polsce, jak grzybów po deszczu, cieszy się Pani z tak popularnego w kraju nad Wisłą nazwiska?
- Podobno jest nas więcej niż Kowalskich. To już powód do dumy, a czy się cieszę? Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale mogę powiedzieć, że jestem z tego faktu, powiedzmy, zadowolona
- Ma bardzo ciepły, kobiecy i subtelny głos…
- Tego mi nigdy nikt nie powiedział, ale mówiono mi, że mam podobny głos do moich córek, co może też o czymś świadczyć.
- Porozmawiajmy o początkach Pani kariery zawodowej. Pracę rozpoczęła Pani w Zakładach Przemysłu Tytoniowego w Krakowie. Ile miała Pani wtedy lat?
- To było zaraz po studiach, więc sądzę, że około 24. Pracowałam w ośrodku obliczeniowym dla przemysłu spożywczego. Ten ośrodek działał przy zakładach tytoniowych.
- A sama Pani paliła kiedyś, albo nadal pali?
- Tak…
- Jako młoda dziewczyna popalała Pani po kryjomu?
- Nie. Zaczęłam palić dopiero na studiach. Pamiętam dzień, kiedy po raz pierwszy w domu wyciągnęłam papierosa. Pytanie mamy było oczywiste: co ty robisz? Odpowiedziałam, że palę. Nigdy natomiast nie paliłam dużo, siedem, góra osiem papierosów dziennie.
- Co było powodem, że zamieszkała Pani w Kielcach? Miłość? Intratna propozycja pracy?
- Bez wątpienia miłość (śmiech).
- Od początku swojej kariery zawodowej jest pani blisko pieniędzy i finansów… Lubi Pani liczyć i rachować?
- Nie lubię…
- A jednak musi Pani to robić na co dzień. Może jako dziecko przejawiała Pani zdolności do wykonywania zawodu związanego z pieniędzmi i ich liczeniem?
- Bardzo lubiłam bawić się w sklep. Oczywiście, zawsze stawałam po drugiej stronie lady. Sprzedawałam towary, liczyłam, zaraziłam się handlem i może to był początek związku z finansami.
- W klasie i w domu liczyła Pani najszybciej i najlepiej?
- Byłam bardzo dobra z matematyki, moja profesorka była bardzo zawiedziona, kiedy oznajmiłam jej, że zdaję na ekonomię. Liczyła, że pójdę na politechnikę
- Skoro o liczeniu mowa, mówi się: umiesz liczyć licz na siebie. Liczy Pani tylko na siebie?
- Absolutnie tak i absolutnie zgadzam się z tym powiedzeniem.
- W domu również jest Pani skarbnikiem?
- Absolutnie nie (śmiech). W domu zajmuje się tym mój mąż.
- Czyli w domu chce Pani zupełnie odpocząć od liczenia i rachowania oraz planowania?
- Tak, trzeba korzystać z chwili (śmiech).
- Moja największa wada...
- Gadatliwość
- Mam słabość do...
- Do moich wnuków, oczywiście.
- Najbardziej denerwuje mnie...
- Nieszczerość i kłamstwo.
- Moja największa wygrana...
- Zdecydowanie rodzina.
- Innym zazdroszczę...
- Nikomu niczego nie zazdroszczę.
- Najważniejsze w życiu jest...
- Przyjaźń.
- Mój sposób na dobry humor...
- Przeważnie mam dobry humor.
- Wiem, ale w takim razie jak Pani to robi?
- Wstaję rano i cieszę się z tego, co mam. Mówię do siebie, że zawsze może być gorzej i nie pozostaje mi nic innego jak być usatysfakcjonowaną z mojej obecnej sytuacji.
- W kobietach nie lubię...
- Zawiści.
- W mężczyznach nie lubię…
- Nadmiernego pędu za pieniędzmi.
- Z podróży zawsze przywożę...
- (śmiech) Tu może zaskoczę… miód.
- I z każdej podróży udaje się przywieźć miód?
- Tak nawet z najdalszej. Nawet kiedy już brak mi miejsca w bagażu, udaje mi się mały słoik wcisnąć do torby… Z resztą inaczej nie miałabym się co pokazywać w domu (śmiech).
- Dlaczego?
- Mąż zawsze wita mnie pytaniem: Przywiozłaś miód?
- Dziękuję za rozmowę.
Robert Majchrzyk
Czy mąż Pani skarbnik był miłością od pierwszego wejrzenia? Ile zwierząt ma w domu Pani Barbara i jaką jest teściową, miłą czy ta z kawałów? Słuchajcie Wywiadu bez krawata w każdą sobotę miedzy godziną 12-15.