PUBLICYSTYKA
Nasz Wielki Kanion
Otworzyłam zdjęcia w redakcyjnym komputerze i długo je oglądałam, zachwycając się urodą tego niezwykłego miejsca. – O, Wielki Kanion – rzucił kolega, zerkając na fotografie. Zaczęłam się śmiać, ale po chwili pomyślałam, że coś jest w tym porównaniu.
O Smerdynie usłyszałam od kieleckich geologów z Państwowego Instytutu Geologicznego. To zaledwie kilkanaście kilometrów od Staszowa. Jedzie się główną drogą, i nagle przed oczami wyrasta kikut skały. Teraz trzeba skręcić w drogę pomiędzy polami i dojechać do kamieniołomu. Skały – żółte, grafitowe i czarne – są dziwne, porowate. Iskrzą się w słońcu kolorami. Gdy wjedziemy w labirynt dróg wyżłobionych przez ludzi, wybierających tu przez całe wieki kamień, znajdziemy się pomiędzy wielkimi, około 10-metrowymi wapiennymi blokami. Dookoła pustka, nie widać żadnych zabudowań. Na jednej ze skał zamarło samotne drzewo, potęgujące wrażenie kompletnego odludzia, dodające temu miejscu jeszcze więcej niezwykłości. Ów labirynt ciągnie się na przestrzeni około kilometra – taki Wielki Kanion, choć w miniaturze.
Smerdyna to ważny punkt na mapie geologicznej Kielecczyzny. Można tu podejrzeć, jak kształtowały się współczesne nam tereny. Góry Świętokrzyskie zawdzięczają obecną formę morfologiczną ruchom tektonicznym orogenezy alpejskiej, która miała miejsce między późną kredą a przełomem paleogenu i miogenu, czyli mniej więcej między 65 do 20 milionami lat temu. W Smerdynie odsłaniają się wapienie miocenu, powstałe w płytkim morzu. Morze to zatokami pocięło ląd świętokrzyski i zalało jego rozległe obszary. Osady, które wówczas w nim powstały, czyli wapienie mioceńskie, zbudowane są ze szczątków organicznych, przemieszanych w płytkiej wodzie tego morskiego zbiornika.
Pozostałości tego okresu możemy zobaczyć również w Kielcach, w Państwowym Instytucie Geologicznym. Morze, w którym osadzały się te skały, było pełne życia. Występowały w nim ślimaki, małże, koralowce; ich skamieliny doskonale się zachowały. Podobnie jak szczątki ówczesnych ryb, między innymi zęby rekinów, a także kompletne szkielety waleni.
A co się działo w czasach nieco nam bliższych?
Smerdyna to wieś ze średniowiecznym rodowodem, powstała już w XII wieku, najprawdopodobniej jako osada smerdów, ludzi zapewne niskiego stanu, parającymi się wydobywaniem kamienia. W XV wieku była to wieś królewska, należąca do parafii Wiązownica. Według Jana Długosza miała 50 łanów kmiecych, 3 karczmy z rolą, 2 młyny z rolą, z których płacono dziesięcinę snopową i konopną wartości 20 grzywien.
W 1508 r. Smerdyna należała do Gniewoszów, a w 1620 r. dzierżawił ją Jerzy Ossoliński. W 1827 r. stało w niej 58 domów, w których mieszkało 401 osób, natomiast pod koniec XIX wieku ich liczba wzrosła do 650. Folwark Smerdyna wchodził w skład dóbr Klimontowa. Statystyka z 1929 r. mówi o 140 domach i 822 mieszkańcach.
Do dzisiaj tylko jedno się nie zmieniło: Smerdyna słynie z kamieniołomów, w których wydobywane są piaskowiec i wapień. Ponoć na początku jest miękki jak masło i łatwy w obróbce, a potem twardnieje. Znamy go w Świętokrzyskiem wszyscy. Używają go rzeźbiarze, ze smerdyńskiego kamienia wykonane są przydrożne kapliczki i cmentarne rzeźby.
I na koniec jeszcze ciekawostka: od 2008 r. Smerdyna leży na szlaku Małopolskiej Drogi świętego Jakuba, nawiązującej do pielgrzymowania do hiszpańskiego Santiago de Compostela, z grobem św. Jakuba Starszego Apostoła. A to sprawia, że jest jednym z najpiękniejszych miejsc na polskich pielgrzymich ścieżkach.
Dorota Kosierkiewicz