PUBLICYSTYKA
Na podwójnym gazie
Pomimo szeroko zakrojonej kampanii informacyjnej i surowych kar, pijani kierowcy nadal są w Polsce prawdziwą plagą. Niestety, w wyniku czyjejś głupoty, życie tracą niewinni ludzie.
Według polskiego Kodeksu Prawa Karnego człowiek jest nietrzeźwy, gdy zawartość alkoholu w jego krwi przekracza pół promila. Za jazdę po pijanemu grozi wysoka grzywna, sięgająca tysięcy złotych, a także zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych przez co najmniej rok. Niestety, nie odstrasza to tych, które po wypiciu alkoholu siadają za kierownicę. Jak poważne mogą być tego skutki, pokazują wydarzenia ostatnich tygodni.
Wjechał w tłum
Środa, 15 listopada. Po godzinie 14 do redakcji Radia eM Kielce dociera informacja o wypadku na ulicy Grunwaldzkiej. Ktoś wjechał w przystanek. Nasz reporter szybko jest na miejscu. Widzi BMW, wbite w przystankową wiatę.
– Ofiary, ranni? – pyta.
– Dwie osoby przewiezione do szpitala, dwie są badane w karetce – odpowiada strażak kierujący akcją ratowniczą.
– Kierowca trzeźwy?
– Jest w radiowozie, policjanci go sprawdzają.
– Pijany, ledwo się trzymał na nogach – informują przechodnie.
Okazuje się, że mieli rację. Wynik: trzy promile. Po kilku godzinach okazuje się, że jedna z poszkodowanych, 77-letnia kielczanka, zmarła w szpitalu. 52–letni kierowca trzeźwieje jeszcze następnego dnia. Dopiero w piątek może usłyszeć dwa zarzuty: umyślne spowodowanie w stanie nietrzeźwości katastrofy w ruchu lądowym ze skutkiem śmiertelnym; kierowanie pojazdem mechanicznym w stanie nietrzeźwości. Za zarzucane czyny mężczyźnie grozi do 18 lat więzienia. Ale to nie wróci już życia jego ofierze…
Nie ma nauczki
Wydawałoby się, że ten szokujący wypadek będzie nauczką i ostrzeżeniem dla tych, którzy decydują się na jazdę na podwójnym gazie. Nic bardziej mylnego. Już w sobotę w Strawczynie w powiecie kieleckim policja zatrzymuje do kontroli 19-letniego kierowcę z Piekoszowa. Jest tak pijany, że w podręcznym alkomacie zabrakło skali. Dopiero badanie na komisariacie daje wskazanie: cztery promile.
Dwa dni później w Kielcach mundurowi zatrzymują kierowcę, który wydmuchał 1,5 promila. Nieco ponad tydzień po tragicznym wypadku na ulicy Grunwaldzkiej, we Włoszczowie, w nocy z soboty na niedzielę, rozpędzone audi wypada z drogi, ścina znaki drogowe i drzewa, by wreszcie zatrzymać się na ogrodzeniu budynku internatu. Siła uderzenia jest tak duża, że elementy auta leżą w promieniu kilkudziesięciu metrów. Na szczęście obywa się bez ofiar. 56-letni kierowca ma w organizmie niemal 2 promile alkoholu.
Podobne przypadki można mnożyć. Pomimo że są nagłaśniane, zdają się nie robić większego wrażenia na pijanych, którzy siadają za kierownicę.
Jak informuje starszy sierżant Karol Macek z biura prasowego kieleckiej policji, bywa że w ciągu jednego weekendu na drogach Kielc i powiatu kieleckiego policjanci zatrzymują ponad 10 pijanych kierowców. – Zdarzają się zarówno osoby, które wsiadły do samochodu zaraz po wypiciu, jak i tak zwani „ranni kierowcy”. Pili poprzedniego dnia i zdecydowali się kierować, ponieważ czuli się już dobrze. W tej grupie najczęściej wskazanie alkomatu nie przekracza pół promila. Nie mamy więc do czynienia z przestępstwem, lecz wykroczeniem – informuje Macek.
Wypadek na ulicy Grunwaldzkiej uważa za najbardziej szokujący w czasie jego służby. – Kiedy dojechałem na miejsce, okazało się, że z kierowcą nie da się rozmawiać, bo jest tak pijany. To naprawdę zdarza się nieczęsto – mówi sierżant Macek.
Piotr Wójcik