PUBLICYSTYKA
Moja myślozbrodnia
Niewykluczone, że za 5-10 lat funkcjonariusze podobnej do orwellowskiej Policji Myśli, prześwietlając wnikliwie moją osobę podejrzaną o Wszystko z powodu konserwatywnych poglądów, natkną się na ów felietonik i zostanę poddany ewaporacji, czyli zatrą po mnie wszelkie ślady i wtrącą do kazamatów Ministerstwa Miłości. Popełniam w nim bowiem klasyczną – jak na standardy autora Roku 1984 – myślozbrodnię. Ale niech się dzieje, co chce, i tak napiszę, co myślę, póki jeszcze można.
Przeczytałem sobie wywiad z panem Krzysztofem Śmiszkiem, partnerem Roberta Biedronia, a w nim następujący passus: „Wprowadzimy takie przepisy, że każdy homofob, który żeruje na najniższych instynktach i zagraża bezpieczeństwu osób LGBT, zostanie ukarany, z więzieniem włącznie. (…) I Kaczyński, tak jak Kowalski, pójdzie do więzienia”.
Ten fragmencik rodzi wniosek, że Jarosław Kaczyński jest homofobem, który żeruje na najniższych instynktach i zagraża bezpieczeństwu osób LGBT. Inaczej pan Śmiszek nie groziłby mu więzieniem. Czy rzeczywiście? Naturalnie nie. Jarosław Kaczyński ma po prostu i n n e poglądy na kwestie przywilejów osób LGBT, na przykład zawieranie przez nie małżeństw albo adopcji dzieci. I tyle. Czy jest to powód do nazywania go homofobem? Także nie. Zwłaszcza przez osobę ze środowiska mającego na sztandarach wołami wypisane słowo „tolerancja”.
Tyle tylko, że tolerancja jest większości tego środowiska tak obca, jak mnie zwyczaje ślubne namibijskiego plemienia Himba. Jest klasycznym słowem-wytrychem, służącym wyłącznie do agresywnego narzucenia własnych poglądów: tolerujcie nas – krzyczą geje i lesbijki – bo inaczej dostaniecie łatkę homofobów i traficie do więzienia! Ale dlaczego używają akurat słowa „tolerancja”? Bo dobrze się kojarzy. Lepiej niż „afirmacja”, która oznacza b e z w a r u n k o w e uznanie czegoś za dobre – do czego w praktyce dążą geje i lesbijki. Jeśli go nie otrzymują, reagują skrajną nietolerancją, choć i tę inaczej nazywają: tolerancją represywną. Ojcem tego pojęcia był neomarksista Herbert Marcuse, lecz o tym kiedy indziej.
Środowiska LGBT potrafiły już spacyfikować wielu ludzi i wiele instytucji, a te pokornie przyjęły za swoje zasady nietolerancyjnej tolerancji. Oto kilka przykładów: przed kilku laty grupa radnych Amsterdamu chciała osoby krytyczne wobec homoseksualistów poddać… reedukacji w kontenerowym getcie zorganizowanym na obrzeżach miasta. Wyszłyby do domów po zmianie poglądów na jedynie słuszne. W Szwajcarii od ubiegłego roku można trafić na trzy lata za kratki za krytykę środowisk LGBT, w jednym z australijskich stanów – zostać skazanym na taką samą karę nawet za… wykonanie gestu, który osoba LGBT uzna za obraźliwy wobec niej. A francuskie sądy wymierzają grzywny, jak parlamentarzyście Christianowi Vanneste, który ośmielił się publicznie wyrazić pogląd, że akty homoseksualne są społecznie szkodliwe. Z tego powodu stał się uboższy o dziewięć tysięcy euro.
Jak więc Państwo widzą, Nowy Wspaniały Świat, który Orwell przepowiedział w Roku 1984, jest coraz bliżej. Ale nawet on się nie spodziewał, że postanowią nam go zafundować geje i lesbijki, a nie komuniści.
Tomasz Natkaniec