PUBLICYSTYKA
Marzenia o wolności
Chryste Jezu, usłysz głos wołania naszego i zmiłuj się nad nami! uwolnij nas z więzów i wróć nam ojczyznę! – aktor Marcin Brykczyński, ubrany w ornat i stułę z czasów Powstania Styczniowego, stoi na ambonie kościoła parafialnego w Bodzentynie i wygłasza kazania z czasów zrywu narodowego.
Pochodzący spod Bodzentyna historyk Wojciech Kalwat z Muzeum Historii Polski znalazł kazania w parafialnej kancelarii. Ksiądz Leszek Sikorski przynosi je w tekturowej teczce. Na postrzępionych karteczkach księża spisywali słowa, które poderwały do boju Polaków.
Absolutny unikat
– W okresie przedpowstańczym w Bodzentynie działali trzej księża: proboszcz Antoni Chłuda oraz wikariusze Izydor Ciągliński i Antoni Omiński. Obaj byli tuż przed czterdziestką, włączyli się bardzo energicznie w ruch konspiracyjny. Kolportowali ulotki, wygłaszali patriotyczne kazania. Kontaktowali się z organizacją „czerwonych” w Warszawie – wyjaśnia Kalwat.
Przebieżcie dzikie stepy choć myślą samą (…) zapuśćcie się choć duchem w głębokie kopalnie, a ujrzelibyście braci naszych obciążonych kajdanami (...). Matki polskie, pozbierajcie kości z synów waszych na wybrzeżach Kaukazu poległych, dokąd ich ci barbarzyńcy na niechybną śmierć zapędzili…
– Izydor Ciągliński spokrewniony był z rodziną Migurskich, która trwale wpisała się nie tylko w historię Polski, ale przede wszystkim literatury. Jeden z braci Migurskich odbył katorgę na Syberię i przeżył tam dramatyczne wydarzenia, łącznie ze śmiercią dzieci, żony i próbą ucieczki. Do nich nawiązywał ksiądz Izydor – historyk tłumaczy treść kolejnego kazania.
Były one wygłaszane na Świętym Krzyżu, w Świętomarzy, w Tarczku, właściwie w całym regionie. – Ta kolekcja kaznodziejska z okresu powstania styczniowego to absolutny unikat. Podobnych próżno szukać w muzeach czy archiwach. Nawet do dalekiej Warszawy dochodziły informacje, że w Kieleckiem jest ksiądz Ciągliński, który słynie z kazań – dodaje Kalwat
Każdy dorosły mężczyzna
Kazania ostrzegają: A jeślibyś się znalazł tu taki, którybyś się odważył zdradzać braci i ojczyznę, to pójdź, wyrzecz się tego Boga i pana twego, który był zawieszony na krzyżu dla twego zbawienia. Zburz wprzód tę świątynię Pańską. Rozwal jej ołtarze, niech przynajmniej Bóg utajony w Przenajświętszym Sakramencie nie będzie obecny zbrodni i upadkowi twemu. (..) Utop wprzód nóż w piersi twojego kapłana (…). Ale ostatnie jeszcze jego drgnienie wołać będzie na ciebie: sąd Boży i przekleństwo tobie, zdrajco ojczyzny.
– Pamiętajmy, że był czas zaborów. Głoszenie takich słów wymagało ogromnej odwagi ze strony księdza, który w dodatku spisywał je. Mógł się spodziewać kontroli ze strony policji carskiej i trafić na wiele lat na Syberię – tłumaczy profesor Krzysztof Bracha.
Ciągliński i Omiński stanęli na czele ruchu konspiracyjnego w Bodzentynie. Zaplanowali atak na rosyjski garnizon. Zawarli porozumienie z kołem spiskowym z Suchedniowa. Stamtąd w noc styczniową około czterystu spiskowców przybyło do miasteczka. Z Bodzentyna do walki ruszyła setka powstańców. Wojciech Kalwat podkreśla, że był to duży oddział. Bodzentyn liczył 1300 mieszkańców, a więc w pierwszą powstańczą noc poszedł do boju niemal każdy dorosły mężczyzna. Na czele ataku stanęli tamtejsi księża. Poprowadzili powstańców na rosyjski garnizon z krzyżem w jednej dłoni i z szablą w drugiej.
Wysoka cena…
O, bracia rodacy! Nośmy wszyscy na swych piersiach krzyż, a ten jako tarcza i puklerz bronić nas będzie od zgubnych pocisków. Kule nieprzyjaciół naszych nie przebiją go, bo ten krzyż znieważony wzbudzi postrach i zamieszanie w ich szeregach. (…) Z pokolenia do pokolenia przekazywać będzie tę hańbę, jaką się okryli i zbrudzili na zawsze kartę historii rosyjskiej.
– Doszło do dramatycznych sytuacji. Ksiądz Omiński miał śmiertelnie postrzelić jednego z rosyjskich oficerów. Czy tak było? Tak twierdzili Rosjanie. Późniejsze śledztwo, w którym zeznawali bodzentyńscy mieszczanie, ujawniło zupełnie inną wersję wydarzeń – opowiada Kalwat. – Zabójcą porucznika okazał się rosyjski żołnierz, który strzelając w kierunku powstańców, nie trafił. Kula rykoszetowała i uderzyła w rosyjskiego oficera.
Pomimo, że atak polski został odparty, można go uznać za sukces powstańców. Przestraszeni Rosjanie wycofali się w pośpiechu do Kielc, panami sytuacji zostali Polacy. Tak oto wybuchło jedno z największych polskich powstań.
Z Bodzentyna uczestnicy zrywu ruszyli do obozowiska w Wąchocku, bo tam swoją kwaterę urządził Marian Langiewicz. – Tutejsi konspiratorzy na czele z księżmi walczyli potem w obronie Suchedniowa i przeszli cały szlak kampanii langiewiczowskiej. Bodzentyn został spalony i obłożony kontrybucją. Ksiądz Omiński przepadł bez wieści i odnalazł się dopiero we Francji. Ksiądz Ciągliński na wiosnę 1864 roku został schwytany i zesłany na Syberię, z której nigdy już nie powrócił – tłumaczy Kalwat.
Drogo przyszło zapłacić za marzenia o wolności.
Dorota Kosierkiewicz