Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM
×

Ostrzeżenie

JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 43.

PUBLICYSTYKA

Mam w torebce cały dom

piątek, 23 stycznia 2015 13:46 / Autor:
Mam w torebce cały dom
Mam w torebce cały dom

Rozmowa z Magdaleną Kusztal, dyrektorem Kieleckiego Centrum Kultury.

- Jest Pani szefem z krwi i kości? Urodziła się Pani do tego, by dowodzić?

- (Śmiech) Nie wiem, może to zupełny przypadek, ale faktycznie, moja dotychczasowa biografia zawodowa wskazuje, że chyba tak. Zaraz po studiach zaczęłam pracę jako wicedyrektor kieleckiego teatru Stefana Żeromskiego, potem Pałacyku Zielińskiego, aż wreszcie przyszło mi zarządzać tym wspaniałym budynkiem, jakim jest Kieleckie Centrum Kultury i na szczęście wszystkim tym, co się w nim dzieje. A dzieje się dużo dobrego.

- O współpracownikach z KCK powiedziała Pani, że są jak włoska rodzina: hałaśliwa, kochająca i z temperamentem. Kocha ich Pani i włoski styl?

- Bardzo! Uwielbiam swoich pracowników, to jest niesamowicie zgrana grupa ludzi, choć zdarzają się, tak jak we włoskiej rodzinie, dni zdecydowanie mniej miłe. Ale co by się nie działo - stanowimy mocny team. Jeśli chodzi o Italię, no to jak jej nie kochać? Wszystkie wzorce przenieśliśmy z Półwyspu Apenińskiego i przenieśliśmy na grunt Kieleckiego Centrum Kultury.

- Czy atmosfera przed galami Off Fashion przypomina tę, która panowała w domu mody rodziny Versace? Też jest tak nerwowo?

- Nie wiem jak tam było, mogę się tylko domyślać, że wszystkim we znaki dawało się napięcie przed pokazami. Temperament włoski i słowiański różnią się od siebie, aczkolwiek nerwowo bywa - przyznaję. My się jednak bardziej koncentrujemy, a nie kłócimy.

- Oprócz tego, że kocha Pani ludzi, z którymi przyszło Pani współpracować, kocha Pani operę. Za co najbardziej?

- Jest piękna. Dzięki niej dotykamy lepszego świata: muzycznego, teatralnego i świata mody. Cudowne kreacje, scenografia i muzyka wykonywana przez orkiestrę symfoniczną… W operze nie ma miejsca na muzykę z playbacku, czego nie znoszę w sztuce. Zresztą - czy to wtedy jest sztuka? Artyści są świetnie przygotowani do występu i dlatego opera to absolutnie najbliższe obcowanie z pięknem.

- Ma Pani jakąś ulubioną? Aida, Tosca, Traviata, może Carmen?

- Z tych, które Pan wymienił, bardzo lubię Carmen, bo tam jest hit za hitem. Aria torreadora, habanera no i przewodni motyw miłości sprawiający, że to sztuka na najwyższym poziomie. Jednak moją ulubioną operą jest „Czarodziejski flet” Mozarta.

- Twierdzi Pani, że jak przystało na prawdziwą kobietę, w swojej torebce ma Pani cały dom. Jest Pani w stanie wymienić najważniejsze rzeczy, które się w niej znajdują?

- (Śmiech) To prawda, ale nie czuję się w tej kwestii odosobniona. Co ja tam mam? No cóż, klucze do wszystkich możliwych miejsc i piwnic. Jest tam również kosmetyczka, ale z lekami. Są ważne dokumenty, które mam ochotę przeczytać dopiero w domu, długopisy, zszywacz i w ogóle biuro, dom oraz akcesoria kobiece. Wszystko w niej jest i jest zawsze ciężka.

- Ma Pani słabość do jedwabnych apaszek. Dużo ich Pani posiada?

- Niestety, już coraz mniej. Kiedyś nie wyobrażałam sobie wyjścia bez apaszki, choć nadal zdarza się, że trudno mi się oprzeć, kiedy zobaczę jakąś wyjątkową. Zwykle ją kupuję. Z wiekiem jednak człowiek robi się coraz bardziej wybredny, więc muszą być one bardzo dobrej jakości, z naturalnych tkanin, rzeczywiście, najlepiej z jedwabiu. Jeśli coś mi się podoba, potrafię z uporem czekać na otwarcie sklepu, żeby nabyć wybraną rzecz…

- Jak długo?

- Opowiem coś, co przydarzyło mi się w Sienie. Była akurat sjesta, a ja w witrynie sklepu wypatrzyłam piękną jedwabną apaszkę, więc postanowiłam zaczekać na jego otwarcie. Byłam pewna, że skoro wywieszono kartkę, iż przerwa kończy się o godzinie 15, to właściciel boutiku pojawi się o tej godzinie. Czekałam uparcie do 16.30, aż wreszcie moja rodzina zaprotestowała. Z bólem serca wyjechałam ze Sieny bez tej apaszki. Jestem niekiedy zła na Włochów, bo narzekają na brak pracy, a czasem można odnieść wrażenie, że nie chce im się pracować. Gdy nastaje sjesta, zapominają o obowiązkach przedłużając ją w nieskończoność.

- Oprócz apaszek uwielbia Pani belgijskie słodkości, zwłaszcza czekoladki z Brukseli. Dużo by Pani dała za to, żebym teraz wyjął taką paczuszkę pralinek?

- (Śmiech). Jeśli zrobi mi Pan taką miłą niespodziankę, to myślę, że z przyjemnością obydwoje taką pralinkę skonsumujemy. Czekolada jest słabością wielu osób, a belgijskie praliny są tak misternie wytwarzane, w tylu różnych kształtach i smakach… Chyba nikt nie potrafi im się oprzeć. Ja na pewno.

- Dziękuję za rozmowę.

Robert Majchrzyk

Dlaczego Magdalena Kusztal chętnie przeprowadziłaby się do Londynu? Czemu w jej garderobie dominuje kolor czarny? Jak ważna jest dla pani dyrektor moda i dlaczego wagarowała w liceum? Słuchaj „Wywiadu bez krawata” w każdą sobotę między godziną 12 a 15 tylko w Radiu eM Kielce na 107 i 9 FM.

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO