PUBLICYSTYKA
Lokatorskie długi
Szacuje się, że kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców Kielc ma problem z uiszczaniem czynszu. Większość chciałaby płacić, ale nie ma pieniędzy. Miasto postanowiło wyciągnąć do dłużników pomocną dłoń. Spółdzielnie też deklarują wsparcie.
– Z naszych danych wynika, że wskaźnik zadłużenia w stosunku do naliczeń rocznych wynosi około 25 procent. To świadczy o ogromnej skali bezrobocia w Kielcach. W innych, większych miastach, w których jest więcej ofert pracy, ten wskaźnik wynosi około 5–6 procent – wyjaśnia Wojciech Radomski, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Na Stoku. W pozostałych kieleckich spółdzielniach zadłużenie lokatorów stoi na podobnym poziomie.
Z identycznym problemem boryka się także Miejski Zarząd Budynków, który ma pod swoją opieką około czterech tysięcy mieszkań. Zaległości czynszowe, sięgające w ubiegłym roku aż 25 mln zł, ma około 1300 lokatorów.
Bez wsparcia sobie nie poradzą
Kilka miesięcy temu miasto postanowiło im pomóc. Rada Miasta przyjęła uchwałę o wprowadzeniu programu pomocy dla osób zagrożonych eksmisją. – To olbrzymia szansa dla tych, którzy z różnych powodów wpadli w długi. Ludzie nie potrafią sobie z nimi poradzić. Bez wsparcia mogą nie wyjść z kłopotów – mówi Krzysztof Miernik, wicedyrektor MZB. Efekty programu już widać. Nie tylko ekonomiczne, ale przede wszystkim psychologiczne. Mieszkańcy widzą, że ktoś chce im pomóc, i – jak sami mówią – wchodzą dzięki temu na nowąścieżkężycia.
Osoby, które przystępują do programu, mają szansę na umorzenie aż 85 procent zaległości. Muszą jednak spełnić kilka warunków. Przede wszystkim ich dług musi obejmować okres ponad sześciu miesięcy. Muszą również na bieżąco regulować wszystkie opłaty – za czynsz, prąd, gaz, wodę itp. Pozostałą część zadłużenia, czyli 15 procent, mają spłacić w ciągu dwóch lat. – Mogą to zrobić na wiele sposobów, np. jednorazowo albo w ratach – informuje Miernik.
Dłużnicy muszą też zgodzić się także na wywiad środowiskowy, przeprowadzony przez pracowników Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie, oraz spełnić kryterium finansowe – w przypadku gospodarstwa jednoosobowego dochód nie może przekraczać 175 procent najniższej emerytury. W wieloosobowym – 125 procent.
Ze łzami w oczach
Do tej pory chęć skorzystania z tych udogodnień zgłosili lokatorzy 428 mieszkań. Zawartych zostało 317 porozumień, a 74 gospodarstwa nie zakwalifikowały się do programu. – Powody są różne. Ktoś osiąga dochód wyższy od założonego, okres zaległości jest krótszy niż 6 miesięcy lub zainteresowani nie zgodzili się na wywiad środowiskowy. Muszę przyznać, że ta ostatnia przyczyna jest dla nas niezrozumiała – dziwi się wicedyrektor MZB.
Dla niektórych program już zakończył się porażką. Z grona lokatorów zakwalifikowanych do projektu wykreślono 29 osób. – Nie regulowali bieżących opłat. Niestety, oznacza to dla nich definitywny koniec udziału w programie, bo z tej możliwości można skorzystać tylko raz – mówi Miernik.
Miejski Zarząd Budynków wyliczył, że dzięki porozumieniom podpisanym z lokatorami uda się odzyskać dla budżetu siedem milionów złotych, z tego mniej więcej milion powinien trafić do kasy miejskiej. – Dla nas najważniejsza jest jednak szansa na psychologiczną odbudowę ludzi. Wiele osób przystępuje do programu ze łzami w oczach. To łzy rozpaczy, bezsilności, często wstydu. Liczymy, że na zakończenie programu też będąłzy, ale szczęścia – mówi wicedyrektor MZB.
Coraz więcej seniorów
Zdaniem prezesa spółdzielni Na Stoku zarządcy budynków największy problem mają z osobami, które posiadają lokatorskie prawo do mieszkania, nie płacą, a po wyroku sądu czekają na lokale socjalne. – Te stara się zapewnić gmina, ale nie dysponuje ich wystarczającą liczbą. Wciąż czeka na nie sporo osób. Tymczasem ich zaległości wobec spółdzielni stale rosną. Niekiedy w takich mieszkaniach zameldowanych jest po 10 osób! Występujemy wtedy do ratusza, żeby ten z urzędu wymeldował lokatorów, którzy w nich nie mieszkają. To często się udaje, a wiadomo, że później łatwiej znaleźć mieszkanie socjalne dla mniejszej rodziny – mówi Radomski.
Zadłużenie dotyka licznej grupy mieszkańców, ale niekiedy jest ono niewielkie, sięga najwyżej 2–3 miesięcy. – Widzimy to na przykład w lecie. Kielczanie wyjeżdżają na wczasy, a jesienią muszą posłać dzieci do szkół, kupić podręczniki, przybory, zeszyty, a to spory wydatek. Płacą więc czynsze z opóźnieniem – mówi prezes spółdzielni na Stoku.
Największy problem z regularnymi opłatami mają rodziny wielodzietne oraz młode bezrobotne małżeństwa. Z każdym rokiem rośnie też odsetek dłużników powyżej 50. roku życia.
– Incydentalne są przypadki, gdy ktośświadomie nie płaci. Na ogół ludzi po prostu nie stać na czynsz. Takich lokatorów zapraszamy na rozmowy, staramy się poznać przyczyny trudnej sytuacji i próbujemy wypracować dobry model spłaty zadłużenia – deklaruje Radomski.
To jednak nie rozwiązuje całkowicie problemu. Ten zniknie – a przynajmniej zostanie mocno ograniczony – gdy sytuacja majątkowa mieszkańców Kielc wyraźnie się poprawi.
Tomasz Porębski