PUBLICYSTYKA
Łączy nas jeden Duch
Rozmowa z ks. doktorem Miłoszem Hołdą, wykładowcą filozofii w Wyższym Seminarium Duchownym w Kielcach.
– Niedziela Zesłania Ducha Świętego składania do refleksji na temat tego, kim jest Trzecia Osoba Trójcy Świętej...
– W Biblii istnieje wiele symboli, które przybliżają działanie Ducha Świętego. Pismo określa Go jako tchnienie, ogień, wodę, namaszczenie, pieczęć, którą Bóg naznacza swe stworzenie. Jezus, obiecując Ducha uczniom, nazywa Go Pocieszycielem. Określenia te wskazują na Jego tajemniczą naturę. To, kim jest Duch, poznajemy po sposobie, w jaki działa.
– Święty Paweł w Liście do Galatów mówi, jakie dary przynosi Duch Święty.
– Są to: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Dary te wskazują, na czym polega życie w Duchu. Po owocach naszego życia poznajemy, czy idziemy właściwą drogą i czy jesteśmy wystarczająco otwarci na działanie Ducha Świętego.
– Przyjmujemy Ducha Świętego w sakramencie bierzmowania, a później modlimy się do Niego przed ważnymi wydarzeniami, jak na przykład święcenia kapłańskie lub zawarcie małżeństwa. Dlaczego?
– Duch Święty uczestniczy w misji Jezusa. Jest też pierwszym darem, jaki Chrystus daje Kościołowi. Duch jest źródłem i jednocześnie wsparciem każdej misji. Życie rodzinne, praca zawodowa, sprawowanie posługi kapłańskiej – to wszystko są różne sposoby realizowania Bożych planów wobec nas. Aby dobrze je spełniać, musimy ciągle wracać do źródła i nieustannie potrzebujemy wsparcia. Właśnie dlatego modlimy się do Ducha Świętego.
– Dlaczego modlitwa do Ducha Świętego jest tak ważna?
– Ponieważ pomaga zachowaćżywą wiarę. Jeśli nie chcemy, by nasza wiara słabła, jeśli nie chcemy wegetować w wierze, potrzebujemy ożywczego tchnienia Ducha Świętego. Duch uczy nas wolności. Dzięki Niemu możemy być na modlitwie takimi, jakimi jesteśmy – bez udawania i zakładania masek. Serce otwarte, pełne ufności do Boga, to odpowiedź na powiew Ducha.
– Co to znaczy, że Duch Święty jest obecny w Kościele?
– Wierzymy, że On prowadzi Kościół przez dzieje i nie pozwala mu błądzić. Dzięki natchnieniom Ducha Świętego Kościół może poprawnie rozumieć Słowo Boże i odczytywać znaki czasu. Tylko wówczas, kiedy to robi, ma szansę skutecznie spełniać stojące przed nim zadania. Duch Święty budzi w ludzkich sercach różne dobre myśli, podpowiada trafne rozwiązania, zapala do pracy. Dlatego Kościół musi być bardzo wrażliwy na głos Ducha, inaczej może przegapić to, czego właśnie tu i teraz Bóg od niego chce.
– Skąd czerpać natchnienia Ducha?
– Przede wszystkim z Pisma Świętego. Czytając je, prośmy Ducha, aby pomógł nam właściwie zrozumieć tekst i odnieść go do sytuacji życiowej, w której się znajdujemy. Słowo Boże jest ciągle aktualne. Ważne, by czytać je w tym samym Duchu, w którym zostało spisane. Głos Ducha odzywa się także w naszych sumieniach. Im bardziej wrażliwe mamy sumienie, tym łatwiej nam ten głos usłyszeć.
– Co nam daje Kościół?
– Ojcowie Soboru Watykańskiego II przypomnieli nam, że Bogu spodobało się zbawić nas nie pojedynczo, ale we wspólnocie Kościoła. Wspólnota daje nam oparcie i umocnienie w wierze. Polegając jedynie na sobie, łatwo jest osłabnąć i zabłądzić. Wspólnocie Kościoła Bóg podarował także sakramenty. Jeśli z nich korzystamy, one wiodą nas do nieba.
– Dlaczego ludzie czasami odrzucają Kościół, mówiąc: "Bóg tak, Kościół nie"?
– Wypływa to z niezrozumienia Kościoła, patrzenia nań i oceniania go jedynie w ziemskich kategoriach. Powodem może być też współczesny indywidualizm. Chcemy być dla siebie jedynym punktem odniesienia i po swojemu wszystko rozumieć. Niestety, grzechy ludzi Kościoła też mogą powodować brak zaufania do całej wspólnoty. Dlatego wszyscy musimy się ciągle nawracać i starać siężyć Ewangelią. Inaczej nie dziwmy się, że ludzie trzymają dystans wobec Kościoła.
– Czy my, katolicy, doceniamy naszą wiarę?
– Sądzę, że tak, ale chyba niewystarczająco cenimy ten aspekt wspólnotowy. Często przychodzimy na Mszęświętą, jakbyśmy mieli do załatwienia z Panem Bogiem tylko swoje sprawy. Stoimy obok siebie, ale każdy jest w swoim świecie. Jeśli Kościół ma być wspólnotą, musimy uczyć się wzajemnego zainteresowania sobą, dzielenia się swoim życiem. Inaczej nie będziemy wspólnotą, a jedynie stowarzyszeniem ludzi, którzy myślą dość podobnie i podobnie żyją. Nie mamy żyć podobnie. Mamy żyć razem.
– Czy dziś wystarcza uczęszczanie na niedzielną Mszęświętą i wychowanie katolickie? Czy potrzeba czegoś więcej?
– Coraz wyraźniej uświadamiamy sobie, jak trudno jest wierzyć samemu. Chcemy wiedzieć, że to nie jest tylko nasza droga, że są inni, którzy zmierzają w tym samym kierunku. Dlatego potrzebujemy wspólnot – ludzi, z którymi będziemy mogli dzielić się naszą wiarą, którzy myślą i czują podobnie. Budowanie dojrzałych wspólnot, zróżnicowanych, tak jak zróżnicowani są ludzie; wspólnot, w których każdy będzie mógł znaleźć coś dla siebie i pogłębiać swoją wiarę, wydaje mi się najpilniejszym zadaniem duszpasterskim naszych czasów.
– Mówił ksiądz, że potrzebujemy nieustannego nawracania się...
– Tak. Tajemnica Boga jest niewyczerpana. Nie ma żadnej granicy ani bliskości z Bogiem, ani miejsca, które można Mu dać w swoim życiu. Człowiek nienawrócony blokuje dostęp życia Bożego do siebie. Nie pozwala Ojcu w sobie działać, nie pozwala, by go zmieniał. W ten sposób sam sobie robi na złość. W Ewangelii świętego Jana Jezus wyraża pragnie, „aby nasza radość była pełna”. To nie są przecież słowa o tym, że chce nas ograniczać. To jest zaproszenie do pójścia na całość. I tym właśnie jest chrześcijaństwo.
Dziękuję za rozmowę.
Katarzyna Bernat