Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

PUBLICYSTYKA

Kusztal idzie

niedziela, 11 września 2016 13:38 / Autor: Tygodnik eM Kielce
Kusztal idzie
Kusztal idzie
Tygodnik eM Kielce
Tygodnik eM Kielce

Jest ciepły słoneczny dzień. Na ulicy Sienkiewicza wysoki mężczyzna głowę nosi wysoko, rękę trzyma na plecach. Uśmiecha się do swoich myśli. Przechodnie odwracają się za nim, szepcą: „Kusztal idzie”.

Na plakatach w teatrze Żeromskiego twarz Edwarda Kusztala. Przed witrynąkilkunastoletni wówczas Andrzej Kościołek, zapatrzony w jego wizerunek.

Sto wcieleń Mistrza

– Aktor to był ktoś niezwykły, gwiazda. Do teatru chodziło się „na Kusztala”. Nie pamiętam tytułów sztuk, ale zapadło mi w pamięć przeświadczenie, że obcowanie ze sztuką dodaje życiu smaku. A Kusztal to był taki aktor, że odwracaliśmy za nim głowy – mówi znany kielecki socjolog. 

Wyjmuję z szuflady stare programy teatralne. Dużo tego – Kusztal wcielił się w ponad sto postaci w stu sztukach teatralnych i zagrał w 50 filmach oraz serialach. 

– Szykowałem Panu Edwardowi główną rolę… Tyle jeszcze mieliśmy planów – opowiada reżyser Andrzej Barański. W 2011 roku Kusztal zagrał ubeka w jego nagrodzonym w Karlowych Varach filmie „Księstwo”. – Znaliśmy się od zawsze. Jestem z Pińczowa, ale chodziłem do technikum budowlanego w Kielcach. Spotykaliśmy się czasem z Edkiem w drodze do domu kultury na Śliskiej. Na rogu z Sienkiewicza był mały sklepik spożywczy. Edek pytał: „Skoczymy na oranżadę?”.Wypijaliśmy po buteleczce, a potem lecieliśmy dalej… Marzyliśmy o filmach i teatrze.

– Kiedy wróciłem do Kielc jako reżyser, pan Edward był już wziętym aktorem. Charakterystycznym, z pięknym głosem. Mistrzem drugiego planu. W filmie jest tak, że łatwo zapamiętać główną postać, ale są tacy, jak Kusztal, którzy pojawiają się na krótko, ale tylko o nich pamiętamy. On wchodził na plan i grał. I widać było, że w swoje postaci wkłada cały bagaż doświadczeń. Perfekcyjny warsztat, każdy ruch i grymas przemyślany. Reżyserzy marzą o takich aktorach – podkreśla Barański. 

– Grałem z Edwardem Kusztalem w „Lawinie”, w teatrze Żeromskiego. Jest tam scena bójki, z którą nie mogliśmy sobie poradzić – wspomina Marcin Brykczyński. – Wtedy pojawił się pan Edward i pokazał nam, jak to zrobić. To był majstersztyk, wszyscy patrzyliśmy na niego z uznaniem. Pomyślałem sobie wtedy, że gdy będę w jego wieku, to też bym tak chciał grać jak on.

Mecenas

Kusztal często pomagał młodym ludziom marzącym o teatrze i filmie. 

– Spotkałem Edwarda Kusztala w połowie lat 80. Był wtedy w Kielcach najjaśniejsza gwiazdą – wspomina Szymon Gębski, mieszkający w Toronto producent filmowy. – Zgodził się na wywiad do „Młodzi Biegną”, gazety, którą wydawaliśmy w liceum Żeromskiego. Spotkaliśmy się w jednej z salek teatru. Byłem spięty. Spodziewałem się kogoś niezwykle poważnego i... niecierpliwego. Starszego. Tymczasem spotkałem człowieka z błyskiem w oku, pełnego energii, a przede wszystkimotwartego. Spędził ze mną godzinę, opowiadał o szkole teatralnej, o zawodzie, o rolach. Grał wtedy chyba w „Rewizorze” lub w „Dwóch teatrach”, obie role świetne. „Muszę biec na próbę”, powiedział w pewnej chwili, zerwał się na równe nogi i wielkimi susami pognał na półpiętro. W tym momencie runął mój obraz Edwarda Kusztala Gwiazdy Kieleckiego Teatru. Odkrycie jego osobowości było wtedy dla mnie szokiem. Pamiętam, jak krzyknąłem za nim:„Jeszcze jedno! Pana ulubiona potrawa?”. Zatrzymał się, zaśmiał tubalnym głosem i rzucił: „Szczawiowa z jajkiem”.

– Później przygotowywałem się do egzaminów do szkoły teatralnej. Za namową jego córki Magdy, poprosiłem go o pomoc. Nie zawahał się – opowiada Gębski. – Mój tata zadzwonił do niego, oferując opłatę za korepetycje. Pan Kusztal nawet nie chciał o tym słyszeć. Pomyślałem: „Ha, prawdziwy mistrz opłaty nie przyjmuje...”. Zainwestował we mnie godziny. Zasugerował mi „Odprawę posłów greckich” jako jeden z tekstów do nauczenia się na pamięć. Recytowałem tak, jak mi mój osiemnastoletni talent pozwolił. Pan Edward dodał mi skrzydeł, kiedy powiedział: „Ja bym tak nie umiał”. Bardzo przykro myśleć o nim w czasie przeszłym, bo to między innymi dzięki niemu dostałem się na PWST w Warszawie.

Zadął w róg archanioł

Pytam Mirosława Bielińskiego o Edwarda Kusztala. – Przeszliśmy na ty dopiero kiedy był na emeryturze. Zawsze był panem Edwardem. Ale wyłącznie przez szacunek – tłumaczy aktor teatru Żeromskiego, który wielokrotnie spotkał się na scenie z Mistrzem. – Lubiłem rozwiązywać krzyżówki, tak jak on. Wpadał i mówił: „Panie kolego, tylko jedno hasło, ale takie, żeby zęby bolały”. Myślałem, że jeszcze wróci do grania. Chciałem, żeby wrócił...

– Panie Edwardzie, kurtyna się podniosła, widzowie czekają – wołał ksiądz podczas Mszy pogrzebowej w kościele św. Wojciecha w Kielcach. Ale Edward Kusztal jest już w innym teatrze, bo zadął w róg archanioł Gabriel. I zobaczył człowieka idącego ku niemu po niebieskich pastwiskach. I pomyślał archanioł: „Kusztal idzie”. 

Dorota Kosierkiewicz

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO