Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

PUBLICYSTYKA

Korporacyjny bełkot

poniedziałek, 22 lutego 2016 00:57 / Autor: Tygodnik eM
Korporacyjny bełkot
Korporacyjny bełkot
Tygodnik eM
Tygodnik eM

Praca w hipermarkecie nie była dla Michała spełnieniem marzeń. Dzięki niej jednak zarabiał w trakcie studiów. Z czasem korporacyjna rzeczywistość zaczęła go wciągać coraz mocniej.

Do niedawna panowało przekonanie, że młody i zdolny człowiek nie powinien mieć problemów ze znalezieniem dobrej pracy. Czasy jednak się zmieniły, a Michał przekonał się o tym na własnej skórze. Kiedy był na trzecim roku studiów, uznał, że ma na tyle wolnego czasu, by zacząć na siebie wreszcie zarabiać, i zaczął rozsyłać swoje CV. Początkowo celował w firmy związane z zawodem, którego się uczył. Kiedy zobaczył, że nie ma żadnego odzewu, zaczął aplikować wszędzie, gdzie tylko się dało. Odzywali się do niego jednak głównie pracodawcy, którzy proponowali zwykłą akwizycję, skrytą pod płaszczykiem specjalistycznie brzmiącej nazwy stanowiska. Odpuścił więc sobie oferty pod tytułem: specjalista do spraw kontaktu z klientem, do spraw sprzedaży bezpośredniej, do spraw pozyskania klienta. Ostatecznie udał się na rozmowę o pracy w hipermarkecie na dziale świeżej żywności.

Target na sok

Michał nie spodziewał się, że układanie bananów i rozpakowywanie jogurtów okaże się na tyle odpowiedzialną pracą, iż czeka go skomplikowany proces rekrutacyjny. Po rozmowie z kierownikiem działu przyszedł czas na wypełnienie testu, a następnie na odegranie scenki. Miał przekonać przyszłego pracodawcę, by ten spakował do koszyka „sok z gumijagód” z kilkudniowym terminem przydatności do spożycia. Widząc konsternację na twarzy Michała, kierownik wyjaśnił, że chodzi o sprawdzenie „umiejętności rekomendacji towarów, na które trzeba wykonać target sprzedażowy”, cokolwiek miałoby to oznaczać. Ostatecznie chłopak odegrał scenkę i zdobył swoją pierwszą pracę. Miał wprawdzie zarabiać tylko najniższą krajową, ale cieszył się, że po okresie próbnym dostanie umowę na czas nieokreślony. Pomyślał sobie, że to dobry start i będzie co wpisać w CV.

Cytryny niezgody

Hipermarket, w którym pracował Michał, należał do międzynarodowej sieci. Na każdą czynność, jaką miał wykonać pracownik, były rozpisane procedury i instrukcje, zwane „manualami”. Aby mieć pewność, że na zmianie zrobiło się wszystko, co należy, trzeba było wypełnić „check listę”. Jeśli coś było nie tak, kierownik uznawał, że trzeba odbyć z podwładnym „rozmowę motywacyjną”. Kolejną czynnością było rozpisanie „next stepów”, by pracownik wiedział, nad czym powinien jeszcze popracować. Kiedy przyjeżdżała kontrola z centrali, wszyscy zajmowali się „fejsowaniem”, czyli wysuwaniem towarów na przód półek tak, by wydawało się, że uginają się one od produktów. Michał polubił ten ład poukładany według słownika angielsko-polskiego. Stosował się do manuali, fejsował, sumiennie wypełniał check listę, realizował next stepy i awansował. W końcu został kierownikiem działu.

Wydawało się, że stoi przed nim świetlana przyszłość w centrali firmy. Coraz bardziej męczyły go jednak realia pracy w korporacji, które zaczęły przypominać mu rzeczywistość z antyutopijnej powieści „Rok 1984” George’a Orwella. Czara goryczy przelała się, gdy przyjmował na swoim dziale wizytę kierownika regionu. Pech chciał, że akurat tego dnia zabrakło w sklepie cytryn, a jeden z klientów zaczął się o to awanturować. Przełożony wziął wtedy Michała na stronę i przez zaciśnięte zęby wycedził: – Człowieku, leć po te cytryny do warzywniaka! Jeden niezadowolony klient zniechęci aż 10 kolejnych. Tego chcesz?

***

Michał po cytryny nie poszedł. Wrócił do swojego biurka, przy którym zredagował krótkie pismo opatrzone nagłówkiem „wypowiedzenie”. Jako powód swojej decyzji wpisał korporacyjny bełkot.

Piotr Wójcik

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO