PUBLICYSTYKA
Kłótnie w rodzinie
Prezydent Andrzej Duda zawetował przed kilkunastoma dniami tak zwaną ustawę degradacyjną, co oczywiście wywołało burzę w obozie dobrej zmiany. Nie mogło być inaczej, bo od jakiegoś czasu niektórzy jego członkowie zdają się wyznawać spopularyzowaną przez marksistów zasadę „Kto nie z nami, ten przeciwko nam”.
Osobiście mam do tej ustawy stosunek ambiwalentny i nie ja jeden, bo z sondażu przeprowadzonego przez „Rzeczpospolitą” wynika, że popiera ją zaledwie 28-29 procent Polaków. I nie jestem skłonny przyjąć argumentu posła Marka Suskiego, że ustawa powstała, by odróżnić generała Andersa od generałów PRL. Nie mam z tym specjalnych kłopotów, mimo ewidentnych początków sklerozy. W ogóle rzecz jest dla mnie nielogiczna. Rozumiem i pochwalam potrzebę symbolicznego napiętnowania winnych, ale skoro PRL nie była suwerennym państwem, lecz satelitą ZSRR – a to przecież rzecz oczywista – to zarówno armia jak jej oficerowie również n i e b y l i suwerenni i nie działali zgodnie z polską racją stanu. Nie byli to zatem, mówiąc kolokwialnie, n a s i generałowie w sensie, w jakim byli nimi na przykład ci przedwojenni. Więc co nam do ich stopni wojskowych? Wątpliwym dla mnie jest też pomysł pośmiertnego odbierania szarż Jaruzelskiemu i Kiszczakowi. Ich już kto inny sądzi i kto inny zrywa epolety.
Ale dlaczego w ogóle piszę o tej ustawie? Ano dlatego, że ewidentnie pogłębiła ona kryzys w obozie dobrej zmiany, jeszcze przed rokiem spójnym jak żelazobeton. PiS nie ma najlepszych tygodni, rozdmuchana do niebywałych rozmiarów sprawa premii dla członków rządu spowodowała tąpnięcie w nastrojach społecznych, dlatego wydawać by się mogło, że partia rządząca zrobi wszystko, by pokazać jedność. Nic podobnego. Przywołany przeze mnie powyżej Marek Suski jest żywym dowodem na to, że w PiS nikt nie myśli kategoriami minimalizowania strat. Bo co się dzieje po wecie prezydenta? Zamiast stonować nastroje, prominentni politycy PiS – Antoni Macierewicz, Krystyna Pawłowicz i inni, nakręcani przez niektóre prawicowe media – wieszają psy na Głowie Państwa, a Marek Suski posuwa się do sugestii, że nie wiadomo, czy partia poprze Andrzeja Dudę w kolejnych wyborach prezydenckich. Co najgorsze, nie docierają do nich logiczne argumenty prezydenta, potwierdzone przez takie prawnicze autorytety, jak profesor Genowefa Grabowska: że ustawa jest po prostu źle napisana i trzeba ją poprawić. Wtedy dopiero prezydent ją podpisze. Zamiast rozmowy są inwektywy, pohukiwania i groźby. Grożenie palcem i absolutna beztroska, jeśli chodzi o to, co Polacy powiedzą na ten żenujący spektakl.
Tylko opozycja się cieszy i rączki zaciera. Niech się kłócą. Bo gdzie dwóch się kłóci, tam wiadomo…
Tomasz Natkaniec