Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM
×

Ostrzeżenie

JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 43.

PUBLICYSTYKA

Klient – nasz pan część II

piątek, 23 stycznia 2015 13:43 / Autor:
Klient – nasz pan część II
Klient – nasz pan część II

W ubiegłym tygodniu pisaliśmy o nowelizacji prawa konsumenckiego, która weszła w życie 25 grudnia 2014 r. Spowodowała ona, że przepisy są teraz bardziej przyjazne dla kupującego niż sprzedającego. To jednak nie koniec zmian. Poprawki w ustawie dotyczą również usług telekomunikacyjnych i zawieraniu umów przez telefon.

„Dzień dobry, moje nazwisko „XY”, dzwonię do Pana/Pani z firmy „Z”, ponieważ kończy się Panu/Pani umowa i mam dla Pana/Pani fantastyczną promocję z 50-cioprocentowym rabatem, z której tylko dziś może Pan/Pani skorzystać, oczywiście jeśli przedłuży Pan/Pani umowę...”

Skąd to znamy? Niezawodny robot kuchenny, który zrobi za nas każde ciasto, świetna pościel, zapobiegająca wszystkim chorobom na świecie, super kredyt na bardzo korzystnych warunkach, przygotowany specjalnie dla nas, przedłużenie umowy telefonicznej, dodatkowy Internet, minuty, sms-y, mms-y i cała reszta cudów. Zwykle jednak okazuje się, że w istocie zapłaciliśmy za przedmiot lub usługę odbiegającą poziomem od tych, które zaoferowano nam przez telefon.

Telefoniczne obiecanki - cacanki!

Na rachunku, który dostaliśmy za kupiony przedmiot, wszystko jest szczegółowo uwidocznione. Identycznie powinno być z umową. Tymczasem słowna umowa wielu ludziom, zwłaszcza starszym, nie wystarcza. Bo przecież co innego słyszeć, a co innego widzieć i dokładnie przyjrzeć się papierowej wersji dowodu zawieranej transakcji. Na szczęście prawo w tej kwestii się zmieniło.

- Zmiana ta jest dość istotna. Sprowadza się do tego, że wszystkie umowy zawierane telefonicznie przez telemarketerów muszą być potwierdzane również w formie pisemnej - wyjaśnia Dariusz Pyk, miejski rzecznik praw konsumenta. – Takie rozwiązanie wykluczy wszystkie wątpliwe sytuacje, w których klient deklarował chęć zawarcia jakiejkolwiek transakcji przez telefon. Stawała się ona automatycznie wiążąca,   a teraz - dla potwierdzenia naszej woli - będzie musiała zostać sporządzona w formie pisemnej. Zagwarantuje to dokładne zapoznanie się ze wszystkimi jej warunkami i postanowieniami. Potem, sygnując ją swoim podpisem, nabierze ważności i wejdzie w życie nie powodując jakichkolwiek reperkusji związanych z niedomówieniami, które nad wyraz często zdarzały się przy telefonicznym zawieraniu umów - kontynuuje Pyk.

Pamiętajmy więc: zgoda na kupno czegoś w trakcie rozmowy telefonicznej do niczego nas nie zobowiązuje. Musimy dostać umowę na piśmie. I dopiero wtedy decydujmy.

Uparty telemarketer...

„Czy mam przyjemność rozmawiania z właścicielem tego telefonu?
Tak, ale ja nie jestem zainteresowany/zainteresowana żadną promocją i dodatkowymi prezentami z Państwa strony. Nie szkodzi! Mam dla Pana/Pani świetną ofertę proszę o wysłuchanie...”

I już trudno przerwać telemarketerowi. Zwykłe dziękuję nie wystarcza, a człowiek denerwuje się, używa czasem słów uznawanych powszechnie za obraźliwe, w końcu rzuca słuchawką, wściekły na rozmówcę, choć to nie wina telemarketera – taką ma pracę. Tak czy inaczej – nasza cierpliwość została wystawiona na potężną próbę. Teraz to się skończy.

- Telemarketerzy nie będą już mogli nas nękać różnego rodzaju promocjami, ofertami i bonusami. Jeśli oświadczymy w rozmowie z przedstawicielem danej firmy, iż nie życzymy sobie tego rodzaju ofert odbierać, będzie ona związana treścią tego oświadczenia - wyjaśnia Dariusz Pyk.

Czyli wedle nowych praw, obowiązkiem telemarketera jest po usłyszeniu słów, „Dziękuję, nie jestem zainteresowany, zainteresowana” również grzecznie podziękować i zakończyć połączenie, a nie nagabywać nas w nieskończoność. Zatem koniec z rozmowami o promocjach, rabatach i cudownych bonusach.

Cieszycie się Państwo?

Robert Majchrzyk

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO