PUBLICYSTYKA
Jak ojciec z synem w kulki grali
Niedaleko pada bila od bilardowego stołu – w tym wypadku to najlepsza parafraza popularnego powiedzenia o jabłku. W tym materiale konfrontujemy ze sobą ojca i syna. Pierwszy to popularny kielecki aktor teatralny i bilardzista, drugi jest w ścisłej czołówce Polaków wykonujących… triki bilardowe. Poznajcie Edwarda i Ziemowita Janaszków.
Obaj są niezwykle otwarci na świat. Na rozmowę zdecydowali się bez chwili wahania. Miejscem spotkania było Kieleckie Centrum Bilardowe mieszczące się w KCK. Na Edwarda musieliśmy chwilkę czekać, bo był właśnie z „Carycą Katarzyną” teatru im. Stefana Żeromskiego w ogólnopolskiej trasie. Ziemek chwilę wolnego czasu zabijał przy… stole bilardowym.
Już pierwsze sekundy zapowiadały, że będzie to bardzo ciekawa rozmowa. Na pierwsze pytanie Edward Janaszek odpowiedział w… języku francuskim. Syn natychmiast zareagował: – Po polsku mówimy, po polsku. – A, po polsku! Przepraszam bardzo – rzucił kielecki aktor.
„Barowe” granie w komunie
Jak rozpoczęła się ich przygoda z bilardem? Edward wspomina czasy głębokiej komuny. Wtedy to, jeżdżąc po terenie z teatrem, często grywał w domach kultury. – Koledzy grali wcześniej „barowo” i pokazali mi tajniki tej rozrywki. Zafascynowała mnie. Też grałem na „barowych” zasadach, na przykład kule odsuwało się od bandy na grubość kija. Regulamin był zupełnie inny, niż ten sportowy. Poza tym wtedy nie istniały kluby.
Dużo się zmieniło, gdy skończył 42 lata. – Zacząłem uprawiać ten sport w Świętokrzyskim Centrum Bilardowym Na Stoku. Tam zaciągnąłem Ziemka, który miał chyba 17 lat – opowiada Edward, jednak szybko z błędu wyprowadza go syn: – Dokładnie 18 lat. Chodziłem do liceum zaocznego, w którym mieliśmy zajęcia co dwa tygodnie. Kiedy ich nie było, trenowałem cały czas, jeżeli natomiast wybierałem się do szkoły, grałem tylko przez 5 dni w tygodniu. Przez pierwsze dwa lata, żeby nie skłamać, trenowałem 6-8 godzin dziennie.
– Na początku spędzałem więcej godzin w klubie, niż na próbach. Było ich mniej w teatrze, więc siedziałem tu właściwie cały czas: po próbie, między próbami, po spektaklu. To był okres intensywnego treningu. Najdłuższy mój maraton grania bez przerwy to 12 godzin – oznajmia Edward Janaszek. – Mój rekord do 17 godzin – dopowiada syn. – No to przebiłeś mnie – przytakuje tata.
Początki jednak nie były łatwe. Szczególnie jeżeli grało się w lokalu przy krakowskiej Rogatce. – Tam stała stara bodajże „szóstka” na żetony, z poprzedzieranym suknem, kijami z drzazgami i do tego bez kapek. Jak mieliśmy kredę, było święto – mówi Ziemek z promiennym uśmiechem. Stołu ponoć nikt nie czyścił, a bile były nieforemne. – Ale i tak bawiliśmy się świetnie – dodaje.
Ojciec kontra syn
Również tam rozgrywane były zacięte rodzinne pojedynki. – Z tego co pamiętam, dość szybko zacząłem wygrywać. Nie wiem, może dawałeś mi zwyciężyć, ale wracając do domu zazwyczaj byłem bardziej zadowolony od ciebie – opowiada Ziemek. Ale tata nie pozostawia wątpliwości, że o dawaniu forów nie mogło być mowy. Tym bardziej, że już wtedy uczeń zaczął przerastać mistrza. – Od dawna nie mam z nim żadnych szans. Potrafię wygrać z synem zaledwie jedną partię, ale meczu - nie da rady – kręci głową kielecki aktor.
Kiedy skończyły się zwycięstwa ojca? Ponoć jeszcze na początku szli łeb w łeb, ale syn w pewnym momencie mocno od taty odskoczył. – Poczuł, że jest techniczne dobry i szybko się rozwija. Młode komórki mózgowe są tak chłonne, a ja stałem w miejscu i tylko mu przyklaskiwałem – śmieje się Edward. Na pytanie, czy nie wypadałoby ojcu dać w końcu wygrać, Ziemowit odpowiada: – To są właśnie te partie, o których mówi, że czasami ze mną wygrywa.
Tata porażkami się jednak nie przejmuje. Jak sam przyznaje, pozostała mu gra towarzyska i biznesowa i ona zupełnie wystarczy. Wszystko dla zabawy. A zawodowstwem niech zajmuje się syn, który z każdym dniem robi coraz większe postępy. – Bardzo się z tego cieszę – oznajmia Edward z ojcowską dumą.
Specjalista od tricków
Kiedy wszyscy myśleli, że Ziemowit pójdzie w ślady innych kieleckich zawodników odnoszących wielkie sukcesy na arenie międzynarodowej, coś się skończyło. – Głowa, psychika i sportowe podejście nie funkcjonowały – przyznaje. Tak zaczęły się pokazy bilardowe, w których młody Janaszek imponował niekonwencjonalnymi rozwiązaniami na stole, czyli trikami.
To była dobra decyzja, bo Ziemowitem interesują się dziś media, a zleceniodawców na wykonywanie trików podczas imprez firmowych i konferencji nie brakuje. Materiał filmowy z nim w roli głównej, przedstawiający triki bilardowe obejrzało w internecie już niemal milion osób.
A co z tatą? Edward co prawda z synem nie ma większych szans, ale za to doskonale przekazuje wiedzę bilardową najmłodszym.
No i świetnie gra w kieleckim teatrze.
Maciej Urban
Wywiad z Edwardem i Ziemowitem Janaszkami na 107,9 FM w programie Cały ten sport. Początek w poniedziałek po godzinie 20.