PUBLICYSTYKA
Jak obroniliśmy województwo
Często narzekamy na nasz region, zapominając, że niewiele brakowało, abyśmy dziś byli jedynie miastem powiatowym na peryferiach wielkiej Małopolski. Dlatego przy okazji 20-lecia utworzenia województwa świętokrzyskiego warto przypomnieć wydarzenia i ludzi, dzięki którym możemy dziś decydować o sobie.
Gdy w 1998 roku przegłosowano w Sejmie ustawę, zgodnie z którą Polska miała zostać podzielona na 12 województw, a Kielecczyzna znaleźć się w województwie małopolskim, wszyscy zjednoczyli się w jednym celu - obrony naszego regionu. Powstał Ruch Obrony Województwa Staropolskiego, a jego działania poparło aż 50 różnych organizacji. Politycy, społecznicy, dziennikarze, zwykli mieszkańcy wyszli na ulice.
- To przede wszystkim była zupełnie bezinteresowna walka wielu środowisk i osób. Chyba już nie do powtórzenia i oby nie do powtórzenia, bo ważne, żeby Świętokrzyskie trwało i rozwijało się. Nie wyobrażaliśmy sobie wtedy życia w ramach administracyjnych innego województwa. Ale podołaliśmy. Zorganizowaliśmy kilka komitetów, manifestacji, rozdaliśmy kilkadziesiąt tysięcy ulotek. Byliśmy bardzo aktywni w Warszawie, w Kielcach, w Sejmie i w Senacie oraz u prezydenta. Na szali położyliśmy wtedy wszystko razem z naszymi karierami. Dla jednego wspólnego celu - wspomina Mariusz Olszewski, który 20 lat temu był posłem z ramienia AWS i założycielem Komitetu Obrony Województwa Kieleckiego. Jedynym z tego ugrupowania, który wyraźnie przeciwstawił się planom partii rządzącej, jednocześnie do niej należąc.
- Było trudno, bo metody stosowane wobec mnie czy moich kolegów z klubu były poniżej pasa. Może dlatego, że miałem wtedy 28 lat i moja kalkulacja była obliczona tylko na powstanie województwa, a nie na robienie kariery. Może przez to było mi łatwiej. Może dzisiaj bardziej bym się przejął straszeniem, wekslami czy zawieszeniem w członkostwie partii. Wtedy było więcej emocji i autentyzmu. Przypomnę, że chyba największa manifestacja po 1989 roku w Kielcach to ta 14 czerwca przed Urzędem Miasta. Przyszły wszystkie środowiska, od Radia Maryja po Sojusz Lewicy Demokratycznej. Wtedy osiągnęliśmy konsensus ponad podziałami - dodaje Olszewski. Przeciwko ustawie byli też: Władysław Adamski, Henryk Długosz, Zdzisław Kałamaga, Andrzej Słomski i Józef Wiaderny z Sojuszu Lewicy Demokratycznej oraz Mirosław Pawlak i Czesław Siekierski z Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Mieli argumenty
Obrońcy województwa kieleckiego nie tylko wyszli na ulice, ale mieli też merytoryczne argumenty, pokazujące, że podział państwa na 12 województw to zły pomysł.
- Byłem w porozumieniu z kolegami z czterech województw: bydgoskiego, koszalińskiego, opolskiego i zielonogórskiego. Apelowaliśmy do parlamentarzystów i prezydenta o powrót do podziału na 17 województw, do tak zwanej reformy gierkowskiej - wspomina Józef Szczepańczyk, ostatni marszałek województwa kieleckiego i pierwszy marszałek województwa świętokrzyskiego. - Argumentowaliśmy, że tamten podział jest najmniej kontrowersyjny, uwzględnia specyfikę poszczególnych regionów i nie będzie budził animozji między miastami mającymi aspiracje do miana stolic województw. Jednak rysowanie mapy administracyjnej przypominało sinusoidę. Najpierw z komisji sejmowej wyszedł projekt 17 województw, w tym naszego, później w sejmie pięć skasowano, potem dopisano trzy w senacie, a potem było weto prezydenckie. Finalnie udało się i ta radość była niesamowita. Warto było włożyć wysiłek, żeby mieć własne województwo
Prezydent wkracza do akcji
Dużą rolę w uratowaniu województwa odegrał ówczesny prezydent Aleksander Kwaśniewski. To on zawetował feralną ustawę. - Pamiętam jak krzyczeliście, że nie ma ojczyzny bez Kielecczyzny. Teraz województwo świętokrzyskie udowadnia, że ma prawo do decydowania o sobie. Nie miałem wtedy żadnej wątpliwości, że samorządność trzeba wzmacniać. Kiedy toczyła się debata o podziale administracyjnym, widziałem to zaangażowanie i determinację. Mieliście wielką wolę budowania i rządzenia. Wtedy decyzja o wecie była ogromnie trudna z tego powodu, ze jednym z województw, które walczyły o utrzymanie było koszalińskie. Tam się urodziłem i mieszkałem, ale wiem, że Świętokrzyskie lepiej się przygotowało do radzenia sobie z wielkimi wyzwaniami. Z perspektywy czasu ta decyzja była słuszna - mówił podczas wtorkowej gali 20-lecia województwa prezydent Kwaśniewski.
„Parszywa 12”
Swoją cegiełkę do końcowego sukcesu dołożyły też lokalne media, które bez wyjątku zjednoczyły się w akcji obrony województwa. - Nie tylko informowaliśmy, ale także edukowaliśmy, wyjaśniając zawiłości związane z reformą. Tłumaczyliśmy po ludzku, o co w tym wszystkim chodzi. Byliśmy wszędzie tam, gdzie działo się coś istotnego. Nie tylko w regionie, ale także w Sejmie i w Senacie oraz na ulicach podczas wieców protestacyjnych. Pamiętam jak pisano wtedy o planowanej reformie „Parszywa 12”. Media miały wpływ na tę decyzję. Pokazywały rzeczywistą opinię i zaangażowanie ludzi. I przekonywały, że politycy powinni się z tą opinią liczyć - wspomina Magdalena Fudala, wówczas dziennikarka „Echa Dnia”.
***
Wszyscy bohaterowie tamtych wydarzeń są zgodni w jednym - nie mielibyśmy szans na rozwój regionu, gdyby nie decyzja o stworzeniu województwa świętokrzyskiego. - Dzisiaj widzimy, jakie problemy ma Płock, Radom czy Siedlce, które nie potrafią się przebić - twierdzi Mariusz Olszewski. - Czy nie lepiej jest być gospodarzem nawet w biedniejszym regionie, ale decydować o sobie, a nie być zdanym na łaskę innych? Pamiętam taki utwór Krasickiego: „Czegóż płaczesz? - staremu mówił czyżyk młody. / Masz teraz lepsze w klatce niż w polu wygody. / Tyś w niej zrodzon - rzekł stary - przeto ci wybaczę; / Jam był wolny, dziś w klatce - i dlatego płaczę”. Dobrze, że jesteśmy we własnym polu, a nie w klatce, którą nam szykowano - dodaje Józef Szczepańczyk.
Piotr Natkaniec