Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM
×

Ostrzeżenie

JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 43.

PUBLICYSTYKA

Ja nie ćwiczę!

piątek, 24 października 2014 15:46 / Autor:
Ja nie ćwiczę!
Ja nie ćwiczę!

Stop zwolnieniom z wuefu! – zaapelował Sławomir Szmal, bramkarz reprezentacji Polski i Vive Tauronu Kielce. Potem do akcji dołączyli kolejni znani sportowcy. Gwiazdy piłki nożnej, siatkówki i szczypiorniaka uderzyły na alarm, bo problem jest poważny. Od lekcji wychowania fizycznego wymiguje się coraz więcej młodzieży, czego skutki mogą być po czasie opłakane.

Jak zrobić fikołka?

Co jednak interesujące, najmłodsi uczniowie z regionu świętokrzyskiego chcą ćwiczyć na wuefie. - Przeprowadziliśmy badania w klasach trzecich szkół podstawowych we wszystkich gminach naszego województwa. Okazało się, że tutaj niechęci do tego przedmiotu nie ma. Maluchy wręcz garną się do sportu. Frekwencja wynosiła 98 procent – informuje Grzegorz Bień, świętokrzyski wicekurator oświaty.

To już jednak nie przekłada się na ich umiejętności ruchowe. Uczniowie musieli wykonać sześć ćwiczeń, m.in. skok w dal, przewrót, podciąganie na drążku i rzut piłką o ścianę z chwytem oburącz. - I widać było, że z piłką mają do czynienia rzadko. Przewrotu nie potrafili wykonać, bo... nie wiedzieli jak to zrobić. Dało się zauważyć brak odpowiedniego przygotowania – mówi Bień. Przy okazji trzecioklasistów przebadano pod kątem wzrostu oraz wagi. Tu wyniki też były zatrważające, bo ponad 30 proc. miało nadwagę i tyle samo niedowagę. U niektórych dziewcząt (dziewięcioletnich uczennic) można było zaobserwować przypadki chorobliwego odchudzania!

Nauczyciel mało kreatywny

Im dzieci starsze, tym frekwencja na zajęciach wuefu coraz niższa. - Młodzi ludzie nie zdają sobie sprawy, jak wiele ryzykują. Dużo chorób cywilizacyjnych bierze się z braku ruchu – problemy z sercem, cukrzyca, nadwaga. To może się odbić w późniejszym wieku. Naszym zadaniem jest uświadomić młodzieży, jak ważny dla ich zdrowia jest sport – wyjaśnia Szymon Żaba-Żabiński, nauczyciel wuefu z Kielc.

Tymczasem zdarza się, że podejście belfrów nie jest do końca właściwe. – Nie możemy wszystkiego co złe, zrzucić na nauczycieli, choć ich inwencja jest niezbędna. Niestety, często gołym okiem widać, że oferta przygotowana dla uczniów jest mało interesująca. Ale są i pozytywne przypadki. Na przykład w trakcie wizyty w jednej ze szkół zauważyłem, że młodzież gra w bilard. I bardzo dobrze, bo to przecież też sport. Nie brakuje innych pomysłów - aerobik, taniec towarzyski i tak dalej. Oczywiście, szkoła nie zawsze jest w stanie sprostać oczekiwaniom wychowanków, ale nauczyciel ma możliwości, by zaproponować podopiecznym interesujące zajęcia – podkreśla kurator Bień.

A to właśnie od dobrych wuefistów zaczyna się prawdziwa sportowa pasja. Tak było u Sławomira Szmala: – Mój nauczyciel potrafił całą klasę zachęcić do uprawiania sportu. Stosował takie formy rywalizacji, że każdy z nas starał się z całych sił wypaść jak najlepiej. W tym wieku najważniejsze jest to, żeby lekcje wuefu po prostu sprawiały przyjemność. My bawiliśmy się świetnie.

Jednak nauczyciele – mówiąc po sportowemu – często odbijają piłeczkę. I wskazują, że są przeszkody trudne do pokonania. – Ilość uczniów na zajęciach jest za duża. Niekiedy to nawet 26 osób. Chcąc zorganizować naukę gry w koszykówkę, trudno nawet o taką ilość piłek. Dlatego jedną przekazujemy na dwie osoby. I już jest problem. A jak zorganizować mały mecz, skoro w koszykówkę może grać jednocześnie tylko 10 zawodników? Wiele do życzenia pozostawia infrastruktura wielu szkół. Boiska są za małe, by zagrać w piłkę ręczną czy koszykówkę. Najmniejsze jest boisko do siatkówki, ale i tu zdarza się, że trzeba zagrywać piłkę, stojąc tuż przy ścianie. Trudno w takich warunkach pobudzić miłość do sportu – mówi Żaba-Żabiński.

Rodzice nie pomagają

Z raportu, który w zeszłym roku opublikowała Najwyższa Izba Kontroli, wynika, że na lekcjach wuefu nie ćwiczyło 15 proc. uczniów szkół podstawowych, 23 proc. gimnazjalistów i 30 proc. uczniów szkół ponadgimnazjalnych. - Zdecydowanie mniej aktywne są dziewczęta. I to można poniekąd zrozumieć: dyrekcja tylko część zajęć z wuefu może zorganizować na końcu lekcji, nie w ich trakcie. W szkołach brakuje pryszniców, więc faktycznie istnieje problem z doprowadzeniem się do porządku. Ale pamiętajmy, że obecne przepisy prawa oświatowego pozwalają, by zajęcia z wuefu przenieść nawet poza szkołę, na inne godziny – mówi kurator Bień.

To jednak wykracza poza czas pracy nauczyciela. W dodatku belfrowie wskazują na kolejny problem – nie czują wsparcia ze strony rodziców. W ich opinii, opiekunowie sami nie zachęcają swoich pociech do ruchu. – A powinni pobiegać ze swoim dzieckiem, pojeździć na rowerze, pójść na wycieczkę albo pograć w piłkę. Nie ma u nas kultury spędzania czasu w sposób aktywny. Gdy rodziny mają wolną chwilę, to idą wspólnie na zakupy, a przy okazji zjadają fast fooda – załamuje ręce Żaba-Żabiński.

Tymczasem rodzic, który kocha i uprawia sport, najlepiej zadba o to, by dziecko nie myślało jak od niego uciec. - Zabieram swojego syna do ogródka, gramy w mini-hokeja, pokazuję mu różne formy rekreacji. Staram się, żeby takie zajęcia weszły mu w krew. Nad tym trzeba pracować od małego – podkreśla Szmal.

Pracownicy oświaty dziwią się także postępowaniu lekarzy. - Nam absolutnie nie wolno podważać tych decyzji, ale... Czasami przyczyny zwolnień są naprawdę absurdalne. To patologiczne sytuacje. I mocno mnie to zaskakuje, bo lekarze powinni zdawać sobie sprawę, jak ważny dla zdrowia dzieci jest sport – mówi Żaba-Żabiński.

Tomasz Porębski

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO