PUBLICYSTYKA
Halloween o pogańskich korzeniach
W Polsce uroczystości Wszystkich Świętych i Zaduszki są pełne powagi i zadumy. Zupełnie inny klimat ma amerykański Halloween, zwyczaj, który z wolna przenika do naszej kultury.
- Trzeba dużej ostrożności, by nie przyjmować bezmyślnie i bezkrytycznie różnych wzorców kulturowych, obowiązujących w różnych częściach świata. Należy mieć rozeznanie w bogactwie tradycji, jakie mamy u siebie - mówi ksiądz Miłosz Hołda z Wyższego Seminarium Duchownego w Kielcach.
Najczęściej groteska charakteryzująca obce nam zwyczaje podoba się najmłodszym. Dzieci, które z natury lubią się bawić i przebierać, chętnie przejmują konwencje znane z ekranu. Tym bardziej, że przy okazji wspólnych wypraw w nietypowych strojach do sąsiadów otrzymać mogą słodycze. Trudno, by powaga polskich świąt przebiła prostą atrakcyjność i ironiczne podejście do śmierci, pochodzące zza oceanu.
- To jest chyba tak naprawdę próba oswojenia grozy śmierci. Śmierć jest czymś, z czym radzimy sobie z trudnością, wobec czego jesteśmy bezradni – co nas przeraża i próbujemy to właśnie jakoś oswoić. Może nam się wydawać, że najlepiej przemienić to w zabawę z pewnym rodzajem grozy ale, nad czym jesteśmy w stanie zapanować – dodaje ksiądz Miłosz Hołda.
Niewątpliwie dodatkowym bodźcem są modne ostatnio filmy oraz książki traktujące o wampirach i różnego rodzaju upiorach. Widać to choćby na sklepowych półkach, które aż uginają się od lalek Monster High i wszelkich gadżetów ozdobionych ich wizerunkami. Dorosłych ich wygląd nie tylko może dziwić, również cena, jaką trzeba za nie zapłacić, wywołuje konsternację oraz spory ubytek w portfelu. I chyba tu sięgamy sedna amerykańskich obchodów. Są kosztowne, bo to komercyjne święto.
- Te laleczki mogą być niewątpliwie otwarciem na przestrzenie demoniczne, a z pewnością prowadzić do niepokoju. W ogóle wydaje mi się, że kontakt dziecka z tak dalece posuniętą brzydotą jest bardzo destrukcyjny dla jego psychiki – komentuje duchowny z WSD w Kielcach.
Zwyczaj Halloween, któremu współcześnie towarzyszy otoczka barwnych dyń, przebrań i maskarad, wbrew pozorom wcale nie pochodzi z USA. Swój początek ma w starożytno-celtyckich i pogańskich obrzędach. Również w Polsce istniała tradycja „Dziadów”. Przedchrześcijańskie próby nawiązywania kontaktu z duszami zmarłych można poznać choćby z opisów u Adama Mickiewicza.
Dziś Wszystkich Świętych to dla Polaków czas pełen zadumy i powagi. Składamy wtedy hołd męczennikom, którzy swoje życie oddali za wiarę, wspominamy bliskich zmarłych.
To co łączy obce sobie zwyczaje, to światło - odwieczny symbol pokonania ciemności i chaosu. Poganie świętowali, tańcząc przy ogniskach. My zapalamy znicze na grobach tych, którzy odeszli.
Prawdopodobnie wpływ na przenikanie kontrowersyjnego zwyczaju z Ameryki ma nie tylko moda, ale i fala emigracji. Polacy, którzy wyjechali za ocean oraz na Wyspy Brytyjskie, gdzie również Halloween jest ogromnie popularny, zaczynają przejmować obcy zwyczaj. Często odbywa się to na zasadzie pozwolenia na wspólną zabawę z dziećmi wychowanymi w danej kulturze. Jak nietrudno się domyślić, następnie zwyczaj przekazywany jest rówieśnikom w kraju.
- Jest to jakieś zagrożenie dla naszej kultury, naszych obyczajów. Często dzieciom nie ma kto opowiedzieć na czym polegają, do czego się odnoszą, wobec jakiej tajemnicy nas stawiają, jakie pytanie każą nam sobie zadać uroczystość Wszystkich Świętych a później Zaduszki. Wydaje mi się, że to wpływa na osłabienie tradycji i chyba też wiary. Wiary, która pokazuje człowiekowi świat w pewien określony sposób. Kiedy zaczynamy tracić wiarę i rozeznanie co jest dobre, a co złe, zaczynają wchodzić rzeczy, których nie da się z chrześcijańską tradycją pogodzić. Nauczyciele i rodzice powinni pokazać inne kultury, ale powiedzieć – my mamy co innego – podsumowuje ksiądz Miłosz Hołda.
Justyna Wrona