PUBLICYSTYKA
Gdzie jest Bob?
Bywa że kultura zarówno wysoka, jak i niska pochyla się w swych dziełach nad dokuczliwą zagadką lokalizacji bohatera utworu i już w tytule zadaje fundamentalne pytanie, na przykład „Gdzie jest generał?”, Gdzie jest trzeci król?”, Gdzie jest Nemo?” czy „Co się stało z Magdą K?”. Tym razem jednak zapodział się jeden z twórców kultury oraz świeżo upieczony laureat Literackiej Nagrody Nobla, w związku z czym wielu nurtuje kwestia: gdzie jest Bob Dylan?
Tak proszę Państwa. Pieśniarz zniknął. Na próżno Szwedzka Akademia wydzwania do niego co godzinę oraz śle majle, żeby go zaprosić na bankiet i wręczyć czek. Bob rozpłynął się jak kamfora. Nie wiadomo gdzie jest. Nie wiadomo w ogóle, czy chce tę nagrodę! Bob postawił więc Akademię w trudnym położeniu. Bo co prawda było paru laureatów, którzy nagrody nie odebrali, na przykład Borys Pasternak czy Aleksander Sołżenicyn, no ale im zabronił Związek Radziecki. Sartre nagrody się zrzekł, ale on był jeszcze dziwniejszy niż ustrój ZSRR.
Mówiąc nawiasem, mój znajomy uważa, że ten Nobel to najlepszy dowód na to, że ze Szwedami jest coś nie tak. Nie jest oryginalny – reżyser Jim Jarmush ma to samo zdanie i boi się Szwecji, bo tam wszystko działa, a w telewizji pokazują operacje ucha. Skoro jednak poruszyliśmy temat gustów członków Akademii, to faktycznie dają oni czasem nagrodę literatom, których książek – jak Rosji – bez wódki nie rozbierzesz. Próbowałem czytać kiedyś utwór Dario Fo, wytrzymałem około 20 stron, bo nie piję. Mój przyjaciel, który na literaturze zęby zjadł, z książką Patricka Modiano osiągnął lepszy wynik – przebrnął przez 30 stronniczek (choć nie jest abstynentem). A taki John Fowles, gigant współczesnej powieści, zaszczytów od Akademii nie dostąpił w ogóle i umarł.
Mam swoją teorię na temat zniknięcia Boba Dylana. Otóż uważam, że jest mu normalnie, po ludzku głupio, bo wie, że ta nagroda mu się nie należy i powinna przypaść w udziale komuś innemu, jego koledze poniekąd. W końcu to człowiek wrażliwy, a odkąd trochę nawrócił się na chrześcijaństwo po okresie kontrkulturowania i wydaje płyty z kolędami, to ma świadomość, że Czyściec jest rzeczą nieprzyjemną i niepotrzebną, więc warto go uniknąć.
A jakaż to osoba śni się teraz jak wyrzut sumienia naszemu bardowi? To chyba oczywiste – Leonard Cohen. Bono z U2 powiedział o nim, że nabrał pokory co do swych tekstów, gdy zobaczył, jakie wiersze Cohen wrzuca do kosza.
Bob Dylan też powinien.
Tomasz Natkaniec