PUBLICYSTYKA
Dziewczyna nie do pobicia
Sandra Drabik, bokserka Boxingu Kielce, rewelacyjnie spisała się podczas I Igrzysk Europejskich w Baku. Zawodniczka wywalczyła srebrny medal w kategorii do 51 kg. W wielkim finale przegrała z mistrzynią olimpijską z Londynu, Nicolą Adams.
– Długo odpoczywałaś po Igrzyskach?
– Tylko tydzień, dłużej nie wytrzymałam. Ciągnęło mnie do ćwiczeń, dlatego od poniedziałku rozpoczęłam treningi. Myślę, że taka regeneracja powinna wystarczyć.
– Srebro Igrzysk Europejskich w Baku to niebywały sukces, ale rodził się w bólach. Miałaś długą przerwę z powodu zawieszenia przez międzynarodową federację po ostatnich mistrzostwach świata.
– Na początku byłam załamana tą sytuacją. Na ponad miesiąc wypadłam z treningu, bo nie miałam ani ochoty, ani siły. Później powiedziałam sobie, że nie mogę tak tego zostawić. Zaczęłam przygotowywać się do zawodów z nadzieją, że mnie odwieszą. W Baku nie myślałam już o tym. Pojechałam tam z czystą głową i skupiałam się wyłącznie na starcie. Chciałam wypaść jak najlepiej i to się udało.
– Przez te kilka miesięcy przymusowego wypoczynku brakowało cię rywalizacji, adrenaliny?
– Było ciężko, targały mną różne emocje, bo trening nigdy nie jest tym samym, co start w zawodach. Sportowcowi bez adrenaliny jest ciężko. Ja lubię walczyć i lubię stan, który towarzyszy walce. Najważniejsze dla mnie jest wyjście na ring, zmierzenie się z przeciwniczką.
– Przez turniej w Baku przeszłaś jak burza, odprawiając z kwitkiem kolejne rywalki. Zatrzymałaś się dopiero w finale na mistrzyni olimpijskiej z Londynu, Nicoli Adams. Pomimo porażki pokazałaś kawałek dobrego boksu.
– Turniej w Baku poszedł mi bardzo dobrze. Z walki na walkę czułam się coraz lepiej. W finale nie przestraszyłam się Nicoli Adams, już walczyłyśmy ze sobą. Wiedziałam, że jest to zawodniczka bardzo szybka, ale wierzyłam, że zwyciężę. Ta walka pokazała, że jestem w stanie z nią wygrać. W starciu w Baku czegoś zabrakło – może większego zdecydowania, może nie utrzymywałam odpowiedniego dystansu. Myślę, że w najbliższym czasie ją pokonam.
– Azerbejdżan to mocno egzotyczny kraj. Jak podobało ci się Baku?
– Byłam tam już wcześniej na Mistrzostwach Europy w kick–boxingu, ale ranga Igrzysk Europejskich jest nieporównywalnie wyższa. Stolica Azerbejdżanu była znakomicie przygotowana do zawodów. Wszędzie widać było reklamy promujące igrzyska. Obiekty zostały pięknie przygotowane, nie mieliśmy też kłopotów z przemieszczaniem się. Dano nam eskortę, przejeżdżaliśmy do hali bez żadnego kłopotu. Ci, którzy uczestniczyli w prawdziwych igrzyskach, mówili, że różnica była niewielka.
– Jak Sandra Drabik świętowała zdobycie medalu? Był czas na jakieś małe szaleństwo?
– Nie przyjechałam od razu, troszeczkę odpoczęłam. Poszliśmy z rodziną na pizzę, wypiliśmy szampana. To samo zrobiłam ze znajomymi. Jak byłam jeszcze w Baku, to na portalach społecznościowych i przez sms-y dostałam wiele gratulacji od kielczan i nie tylko.
– Jakie masz plany na najbliższą przyszłość? Myślami jesteś już przy igrzyskach w Rio?
– Oczywiście, celem jest Rio. Wcześniej będzie jednak Turniej im. Feliksa Stamma w Warszawie. Później, w lutym, mistrzostwa świata, czyli okazja do pierwszej kwalifikacji. Mam nadzieję, że ją tam zdobędę i Rio stanie przede mną otworem.
– Dziękuję za rozmowę.
Damian Wysocki