PUBLICYSTYKA
dr Tomasz Domański: Druga wojna światowa zniszczyła polskie elity
W czasie II wojny światowej i w kolejnych latach, Polska poniosła ogromne starty ludnościowe. Najboleśniejszą była zagłada elit, czyli osób najlepiej wykształconych, twórczych, oddanych ludziom i Ojczyźnie. Przyczynili się do tego zarówno Niemcy, jak i Sowieci.
Likwidacja polskiej inteligencji była zaplanowana. Uważano, że po wyeliminowaniu warstwy przywódczej nikt nie będzie się buntował i próbował organizować konspiracji, a Polacy staną się tanią siłą roboczą.
Obaj okupanci zastosowali wobec polskiego społeczeństwa podobne metody, zsynchronizowane w czasie. – Wiosną 1940 roku w Katyniu i innych miejscach kaźni na Wschodzie, Sowieci mordowali polskich oficerów. W tym czasie w Generalnym Gubernatorstwie (powstały na rozkaz Hitlera teren z Warszawą, Krakowem, Kielcami, Radomiem, Lublinem, Rzeszowem) Niemcy prowadzili akcję AB – przypomina dr Tomasz Domański, historyk z IPN Kielce.
Mordowanie elit
Hitlerowcy najpierw przygotowali precyzyjnie listy proskrypcyjne. Znaleźli się na niej ludzie zaangażowani w działalność społeczną, członkowie stowarzyszeń, urzędnicy, nauczyciele, księża, ziemianie, a nawet sołtysi. Osoby, które cieszyły się szerokim zaufaniem społecznym. Taką samą metodę na Kresach Wschodnich zastosowali Sowieci.
Apogeum akcji AB, rozpoczętej 30 marca, przypadło na czerwiec i lipiec 1940 roku. – Na Kielecczyźnie jest z nią związanych kilka miejsc – mówi dr Domański i wskazuje: - W Kielcach są to zbocza góry Pierścienicy. Tam, 12 czerwca 1940 roku, dokonano egzekucji 63 osób. Ustaliliśmy 57 nazwisk. Wśród nich byli między innymi: ojciec Jan Finc, przełożony zgromadzenia Misjonarzy Oblatów ze Świętego Krzyża; kapitan Jan Ostachowski, poseł na Sejm II RP; Mieczysław Jonko-Sobocki, oficer Wojska Polskiego wraz z żoną. Drugim miejscem jest las w Brzasku koło Skarżyska – Kamiennej.
- Tam, w ciągu jednego dnia 29 czerwca 1940 roku, rozstrzelano 760 osób. Była to największa jednorazowa egzekucja przeprowadzona w całym Generalnym Gubernatorstwie. Ludzi transportowano z więzień i aresztów z Kielc, Ostrowca Świętokrzyskiego, Skarżyska, Starachowic, Końskich, Sandomierza. Rozstrzeliwania odbyły się też 17 czerwca 1940 roku w Górach Wysokich koło Sandomierza. W okresie okupacji najwięcej masowych egzekucji dokonywano na kieleckim Stadionie. Stracono tam kilka tysięcy osób.
Deportacje w nieznane
Inną formą represji stosowaną przez obu okupantów były deportacje. Zimą 1940 roku Sowieci rozpoczęli wywożenie polskich obywateli w głąb ZSRR, przede wszystkim na Syberię i do Kazachstanu. Natomiast Niemcy od jesieni 1939 roku deportowali Polaków z ziem wcielonych do III Rzeszy, głównie z Pomorza, Wielkopolski, Łódzkiego oraz Śląska. Do Generalnego Gubernatorstwa przywieziono około 300 tysięcy osób. Niemcy, tak samo jak Sowieci, wkraczali do domu w środku nocy. Dawali kilka minut na spakowanie się i zabranie podręcznego bagażu. Polaków pozbawiano mieszkań, dobytku, środków do życia. Na ich miejsce wprowadzali się Niemcy, a oni przewożeni byli zimą w nieogrzewanych bydlęcych wagonach, w urągających warunkach. Wiele osób zmarło podczas transportu. Jedyną różnicą było to, że deportowano ich w inną części okupowanej Polski, a nie do syberyjskiej tajgi lub na kazachski step. Tutaj przynajmniej mogli liczyć na pomoc rodaków. I ją otrzymywali. Na przykład ordynariusz kielecki ks. bp Czesław Kaczmarek w 1940 roku wydał list pasterski, w którym wzywał diecezjan do udzielenia pomocy deportowanym Polakom.
Ponieśli karę?
– Osądzono niektórych sprawców, ale ogromnej większości jednak się upiekło – mówi sędzia Andrzej Jankowski z Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu i dodaje: - Liczba osądzonych w stosunku do winowajców jest niewspółmierna. Skompletowaliśmy dokumenty ponad dwóch tysięcy spraw przeciwko zbrodniarzom niemieckim działającym na terytorium Polski. Przekazaliśmy je do centrali komisji w Ludwigsburgu, która dodatkowo wszczęła swoje śledztwa. W sumie było ich ponad 3 tysiące. Na wokandę przed sądami RFN trafiły 94, z czego 74 dotyczyły wyłącznie zbrodni na Żydach; 12 – spraw obozowych, gdzie ofiary były różnej narodowości, a tylko osiem, w których ofiarami byli wyłącznie Polacy. Nie było ani jednej sprawy dotyczącej zbrodni Wehrmachtu lub pacyfikacji wsi. Jednak zbrodnie hitlerowskie przynajmniej częściowo zostały osądzone. Natomiast komunistyczne do dziś pozostają bezkarne.
Sędzia Andrzej Jankowski uważa, że Niemcy są odpowiedzialni za większą ilość zbrodni na Polakach. – Tereny, które zajęli hitlerowcy były gęściej zaludnione. Oni wymordowali około 2,5 miliona Polaków. Z tego 2 mln to zamordowani lub zamęczeni w obozach, a pół miliona zmarli na skutek złych warunków celowo stworzonych przez okupanta. Do tego dochodzi kilka milionów obywateli polskich narodowości żydowskiej. Z Sowietami sprawa jest bardziej skomplikowana, ponieważ po wojnie nie mogliśmy dokładnie policzyć zamordowanych obywateli polskich z Kresów Wschodnich. Obecne oficjalne szacunki oscylują około 500 tysięcy zabitych, ale ta liczba może być większa – mówi sędzia Jankowski.
Zagłada elit osłabiła Polskę. – Po wojnie eksterminacja inteligencji i warstwy przywódczej nadal trwała. Wiele osób wymordowano w katowniach ubeckich za ich przynależność do AK, NSZ lub innych organizacji niepodległościowych. Część ludzi pozostała na emigracji. W ich miejsce komuniści stworzyli nowe elity, które nie do końca rozumiały czym jest polskość, służba drugiemu człowiekowi i poświęcenie się dla wyższych wartości: wiary, patriotyzmu, służby drugiemu człowiekowi – podsumowuje sędzia Andrzej Jankowski.