PUBLICYSTYKA
Dr Marzena Grosicka, historyk IPN Kielce: Stan wojenny zahamował entuzjazm dla Solidarności
Rozmowa z dr Marzeną Grosicką, historykiem z Delegatury IPN w Kielcach.
Minęło 40 lat od powstania NSZZ Solidarność, która zmieniła sytuację w Polsce.
Jedną z wielu przyczyn jej powstania był narastający pod koniec lat 70. XX wieku kryzys gospodarczy. Pojawiły się braki w dostępności artykułów spożywczych i konieczność spłacania kredytów zaciągniętych na Zachodzie. Robotnicy domagali się także zmian w funkcjonowaniu związków zawodowych. 14 sierpnia 1980 roku wybuchł strajk w Stoczni Gdańskiej w obronie zwolnionej działaczki Wolnych Związków Zawodowych Anny Walentynowicz. Na czele strajku stanął Lech Wałęsa. Protest nabierał na sile.
Jak powstawał NSZZ Solidarność w ówczesnym województwie kieleckimi?
Władza wiele robiła, aby informacja o strajkach lipcowo-sierpniowych nie przedostawała się na teren całej Polski. Jednak ludzie dowiadywali się o tym, co dzieje się m.in. na Wybrzeżu od osób powracających z letniego wypoczynku znad morza oraz od kolejarzy. W sierpniu w województwie kieleckim coraz liczniejsze strajki były w zakładach: Kielc, Końskich, Skarżyska, Starachowic, Ostrowca Świętokrzyskiego. Fala protestów zaczęła się rozszerzać. Największe znaczenie miały strajki w FŁT Iskra w Kielcach. Powołany tam został Międzyzakładowy Komitet NSZZ Solidarność, który następnie przerodził się w regionalny Zarząd związku.
Solidarności zawdzięczamy m.in.: rozbudzenie postaw obywatelskich, obronę praw pracowniczych, czasopisma drugiego obiegu, które zawierały oprócz wiadomości związkowych także wiele informacji na temat prawdziwej polskiej historii, bez cenzury.
Jaka była reakcja władz komunistycznych na rodzącą się Solidarność?
Od początku Służba Bezpieczeństwa prowadziła inwigilację nie tylko wobec struktur, ale też poszczególnych osób. Do tego celu wykorzystywano osobowe źródła informacji – tajnych współpracowników, rezydentów, konsultantów, kontakty operacyjne, czyli osoby, które były umiejscowione w poszczególnych zakładach pracy, strukturach związkowych. Wykorzystywano także środki techniki operacyjnej, czyli podsłuchy pokojowe, telefoniczne, metody fotografowania, perlustrację korespondencji. Wszystko to miało dostarczyć informacji bezpiece. Komenda Wojewódzka MO w Kielcach Wydział III "A" prowadziła kilkadziesiąt spraw dotyczących zarówno całych struktur jak i poszczególnych działaczy Solidarności. Chodziło o to, aby ośmieszać, skłócać działaczy, szkalować. Wszystko to miało doprowadzić do rozbicia jedności związku, aby nie był skuteczny.
Od samego początku starano się pozyskiwać tajnych współpracowników metodą szantażu, wymuszania, powołując się na kompromitujące materiały lub informacje z przeszłości, oskarżano działaczy o działania nielegalne. W ten sposób starano się kompromitować związkowców i rozbijać struktury.
W nocy z 12 na 13 grudnia wprowadzono stan wojenny. Przypomnijmy, co za sobą pociągał?
W całym kraju internowano ponad 10 tysięcy osób, w regionie prawie 400 osób. Oprócz tego władze przeprowadziły działania o kryptonimie "Azalia", czyli wyłączenie i blokadę telefonów, odbywały się też rozmowy „profilaktyczno-ostrzegawcze”, które miały na celu zastraszenie i zapobieganie ewentualnej działalności opozycyjnej. Wprowadzono szereg obostrzeń: zakaz poruszania się między województwami, godzinę milicyjną, zakaz zgromadzeń, strajków. Do największego protestu w naszym regionie doszło w Ostrowcu Świętokrzyskim na terenie huty im. Marcelego Nowotki. Od 13 do 15 grudnia trwał tam strajk okupacyjny.
Wprowadzenie stanu wojennego zatrzymało rozwój Solidarności. Część działaczy z regionu świętokrzyskiego przebywała wówczas na szkoleniu związkowym w Bocheńcu. Po zajęciach MO i SB aresztowała ludzi i przewiozła ich do aresztu śledczego na kieleckich Piaskach. Dokumentacja związku była skonfiskowana. Był to brutalny koniec "karnawału Solidarności". Działacze trafili do aresztu, na społeczeństwo spadły represje. Niektórzy z nich wspominają, że wzrost napięcia czuło się już jesienią 1981 r., ale wprowadzenie stanu wojennego było zaskoczeniem.
Czy groziła interwencja ZSRR?
Przez wiele lat propaganda komunistyczna głosiła, że stan wojenny był „mniejszym złem”, ponieważ na granicach stały wojska i ze Wschodu miała zostać przeprowadzona interwencja. Z dokumentów wynika, że nie było takiej groźby, to generał Wojciech Jaruzelski prosił w Moskwie o wsparcie wojskowe ze Wschodu jeśli nie uda mu się spacyfikować Solidarności. Moskwa nie chciała się na to zgodzić.
Państwa zachodnie rozpoczęły pomoc dla potrzebujących w Polsce. Dostarczano głownie żywność i leki.
Na przykład przy Kurii Kieleckiej powstał Biskupi Komitet Pomocy Potrzebującym, gdzie wydawano żywność. Powstała także apteka z darów. Pomagano związkowcom w więzieniach oraz rodzinom internowanych, które często pozostawały bez środków do życia. Społeczeństwo solidaryzowało się z potrzebującym. Nawet rolnicy przywozili żywność: płody rolne, ziemniaki, mięso. Stan wojenny i wprowadzone wraz z nim represyjne prawo zahamowały entuzjazm, z którym Polacy podchodzili do zaangażowania się w ruch społeczny, jakim była Solidarność.
Dziękuję za rozmowę.
Katarzyna Bernat
Posłuchaj audycji: