Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

PUBLICYSTYKA

Długi weekend

niedziela, 10 maja 2015 06:34 / Autor: Dariusz Skrzyniarz
Długi weekend
Długi weekend
Dariusz Skrzyniarz
Dariusz Skrzyniarz

Ten weekend planowałam długo. Okazja niesamowita była. Pomysł… Nieważne czyj. Wszyscy razem z seniorką rodu, daleko, nad morze. Żeby oderwać się, pobyć, zobaczyć. No i dla tej okazji. Och, to były plany!

Ruszyliśmy. Raniutko. Przedłużało się pakowanie do bagażników tego, co przygotowaliśmy dzień wcześniej zaledwie w kilka godzin.

Łódź, a potem myk i już w Toruniu. Miasto magiczne. Gotycka cegła, Kopernik, pies Filutek z kapeluszem w zębach, słońce i kawa z pachnącym piernikiem. No, wszystko jak trzeba.

Gdańsk w deszczu, Sopot niestety też. Wypakowujemy to, co zapakowaliśmy. Niełatwa sprawa, bo leje jak z cebra. Kwatera wysoko, ale co to szkodzi? Wchodzimy, wychodzimy. Trzeba zobaczyć secesyjne kamieniczki i wille, ale też najdłuższe drewniane molo w Europie. Najszybciej idzie seniorka. Czyżby chciała to mieć za sobą? Leje chyba bardziej. O, molo! Wchodzimy. Drogo. Nic nie widać, mgła, szaro. Wracamy. Co powiedzą w telewizorze o pogodzie na jutro? Siadamy i oglądamy celebrytów. Będzie padało wszędzie, a nad morzem to ojej! Jest 23.

Rano budzi nas słońce. Ciepło. Idziemy z Agatą pobiegać wzdłuż morza. Dziś lubię pogodynki za to, że nigdy nie mają racji. Biegają wszyscy, młodzi i starzy, ładni i nie bardzo. Gdy się mijamy, podnoszą rękę w geście pozdrowienia. Miło, trzeba to będzie praktykować i u nas!

Jak to, już dwunasta? To nie idziemy na kawę? Zgodnie z planem trzeba działać, więc Gdynia. Skwer Kościuszki. Wyjątkowo tłocznie. Popatrzcie, to "Dar Pomorza" i "Błyskawica". No i gratka. To trzeba mieć szczęście! Statek do budowy morskich farm wiertniczych zawitał do Gdyni. Nie dla nas specjalnie, a przez przypadek, bo zepsuł się w Szwecji i u nas coś będą majstrować. Ale kolos! Coś jakby skrzyżowanie fabryki i mostu w budowie.

No to co, zdążymy do Akwarium albo Muzeum Oceanograficznego? Jak to, już prawie 17? Jedziemy na obiad. Na ryby. Proszę halibuta. Musi być mrożony, bo to nie nasza ryba... A co? Przyjezdna? Pani mierzy mnie wzrokiem, który wobec mojej ignorancji wydaje się usprawiedliwiony. Wesoło, razem, smacznie. Seniorka w doskonałej formie.

Zrobiło się chłodno. Która godzina? Dwudziesta? No to chociaż jeszcze spacerkiem po "Monciaku". Jest Krzywy Domek, a gdzie Rybak? Przeniesiony, nieopodal, na Bema. Jak on stoi na linie z tą rybą w jednej i siatką w drugiej ręce? Seniorka zadziera głowę: - Czy to bezpieczne, jak się tak huśta nad głowami przechodniów? Wracajmy. Trzeba jeszcze zjeść kolację.

No i trzeba odespać. Wstajemy około dziewiątej. Zaczynamy pakowanie, choć klucze możemy oddać nawet wieczorkiem. Znosimy walizki do samochodu. Szybciej, musimy zdążyć do Orłowa. Siadamy w kawiarence, z tarasu widać zatokę. Jest swojsko, przyjemnie. W końcu to Dom Żeromskiego. Naszego Żeromskiego. Niewielki, murowany. Tutaj pisarz spędził z rodziną któreś wakacje. Trzeba wracać. Dokończyć pakowanie, oddać klucze. Na szczęście do wieczora daleko.

Znosimy torby i szybciutko do Gdańska. Pod Fontannę Neptuna. A cóż on ma na głowie? To powbijane szpileczki, kształtem przypominające koronę cierniową. Nie będą sobie już gołębie ani mewy, których coraz więcej w mieście, bezkarnie szydzić z króla mórz. O, Brama Zielona. Jeszcze tylko Długi Targ. Super, niechby tylko wyrzucili te stragany, zresztą nie tylko stąd! Prędzej, prędzej. Może jeszcze gdzieś zajedziemy? Może.

Siódma, niedługo będzie ciemno. Wsiadamy do samochodów. Głowa zaczyna się wypełniać planami. Jutro. Jutro trzeba wstać do pracy, pójść na zakupy, czeka dentysta, okulary są pewnie już zrobione i wyniki trzeba odebrać. Ciekawe, czy przyszedł ten mail na który czekam. Budzę się za Łodzią. Śniło mi się morze, słońce, Krzywy Domek, Rybak i piknik z rodziną przy autostradzie. I już wiem, co powinnam zrobić. Ale może następnym razem w góry?

Marzena Sobala

Ten weekend planowałam długo. Okazja niesamowita była. Pomysł… Nieważne czyj. Wszyscy razem z seniorką rodu, daleko, nad morze. Żeby oderwać się, pobyć, zobaczyć. No i dla tej okazji. Och, to były plany!

Ruszyliśmy. Raniutko. Przedłużało się pakowanie do bagażników tego, co przygotowaliśmy dzień wcześniej zaledwie w kilka godzin.

Łódź, a potem myk i już w Toruniu. Miasto magiczne. Gotycka cegła, Kopernik, pies Filutek z kapeluszem w zębach, słońce i kawa z pachnącym piernikiem. No, wszystko jak trzeba.

Gdańsk w deszczu, Sopot niestety też. Wypakowujemy to, co zapakowaliśmy. Niełatwa sprawa, bo leje jak z cebra. Kwatera wysoko, ale co to szkodzi? Wchodzimy, wychodzimy. Trzeba zobaczyć secesyjne kamieniczki i wille, ale też najdłuższe drewniane molo w Europie. Najszybciej idzie seniorka. Czyżby chciała to mieć za sobą? Leje chyba bardziej. O, molo! Wchodzimy. Drogo. Nic nie widać, mgła, szaro. Wracamy. Co powiedzą w telewizorze o pogodzie na jutro? Siadamy i oglądamy celebrytów. Będzie padało wszędzie, a nad morzem to ojej! Jest 23.

Rano budzi nas słońce. Ciepło. Idziemy z Agatą pobiegać wzdłuż morza. Dziś lubię pogodynki za to, że nigdy nie mają racji. Biegają wszyscy, młodzi i starzy, ładni i nie bardzo. Gdy się mijamy, podnoszą rękę w geście pozdrowienia. Miło, trzeba to będzie praktykować i u nas!

Jak to, już dwunasta? To nie idziemy na kawę? Zgodnie z planem trzeba działać, więc Gdynia. Skwer Kościuszki. Wyjątkowo tłocznie. Popatrzcie, to "Dar Pomorza" i "Błyskawica". No i gratka. To trzeba mieć szczęście! Statek do budowy morskich farm wiertniczych zawitał do Gdyni. Nie dla nas specjalnie, a przez przypadek, bo zepsuł się w Szwecji i u nas coś będą majstrować. Ale kolos! Coś jakby skrzyżowanie fabryki i mostu w budowie.

No to co, zdążymy do Akwarium albo Muzeum Oceanograficznego? Jak to, już prawie 17? Jedziemy na obiad. Na ryby. Proszę halibuta. Musi być mrożony, bo to nie nasza ryba... A co? Przyjezdna? Pani mierzy mnie wzrokiem, który wobec mojej ignorancji wydaje się usprawiedliwiony. Wesoło, razem, smacznie. Seniorka w doskonałej formie.

Zrobiło się chłodno. Która godzina? Dwudziesta? No to chociaż jeszcze spacerkiem po "Monciaku". Jest Krzywy Domek, a gdzie Rybak? Przeniesiony, nieopodal, na Bema. Jak on stoi na linie z tą rybą w jednej i siatką w drugiej ręce? Seniorka zadziera głowę: - Czy to bezpieczne, jak się tak huśta nad głowami przechodniów? Wracajmy. Trzeba jeszcze zjeść kolację.

No i trzeba odespać. Wstajemy około dziewiątej. Zaczynamy pakowanie, choć klucze możemy oddać nawet wieczorkiem. Znosimy walizki do samochodu. Szybciej, musimy zdążyć do Orłowa. Siadamy w kawiarence, z tarasu widać zatokę. Jest swojsko, przyjemnie. W końcu to Dom Żeromskiego. Naszego Żeromskiego. Niewielki, murowany. Tutaj pisarz spędził z rodziną któreś wakacje. Trzeba wracać. Dokończyć pakowanie, oddać klucze. Na szczęście do wieczora daleko.

Znosimy torby i szybciutko do Gdańska. Pod Fontannę Neptuna. A cóż on ma na głowie? To powbijane szpileczki, kształtem przypominające koronę cierniową. Nie będą sobie już gołębie ani mewy, których coraz więcej w mieście, bezkarnie szydzić z króla mórz. O, Brama Zielona. Jeszcze tylko Długi Targ. Super, niechby tylko wyrzucili te stragany, zresztą nie tylko stąd! Prędzej, prędzej. Może jeszcze gdzieś zajedziemy? Może.

Siódma, niedługo będzie ciemno. Wsiadamy do samochodów. Głowa zaczyna się wypełniać planami. Jutro. Jutro trzeba wstać do pracy, pójść na zakupy, czeka dentysta, okulary są pewnie już zrobione i wyniki trzeba odebrać. Ciekawe, czy przyszedł ten mail na który czekam. Budzę się za Łodzią. Śniło mi się morze, słońce, Krzywy Domek, Rybak i piknik z rodziną przy autostradzie. I już wiem, co powinnam zrobić. Ale może następnym razem w góry?

Marzena Sobala

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO