PUBLICYSTYKA
Długa kolejka po zdrowie
Do jednych dostaniemy się z dnia na dzień, na wizytę u innych poczekamy nawet ponad rok. Kolejki do lekarzy specjalistów to od lat bolączka polskiej służby zdrowia. Czy na tym polu w ogóle coś się zmienia?
O długich kolejkach do specjalistów pisaliśmy już w październiku 2015 roku. Wygląda na to, że od tamtego czasu niewiele się zmieniło. Najlepiej może o tym świadczyć telefon od naszej czytelniczki, pani Izabeli, która próbowała się dostać do ortodonty: – Gabinety, które świadczą usługi w ramach kontraktu z NFZ, mogę policzyć na palcach jednej ręki, a o wizycie w tym roku nie ma mowy. Mogę wprawdzie zapisać się na listę rezerwową, ale szanse na zwolnienie się terminu są nikłe.
Co ciekawe, również prywatna wizyta u takiego specjalisty graniczy w naszym mieście z cudem…
Setki chętnych, terminów brak
To, jak długo przyjdzie nam czekać na wizytę u lekarza, możemy sprawdzić w Ogólnopolskim Informatorze o Czasie Oczekiwania na Świadczenia Medyczne, obsługiwanym przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Z prezentowanych w nim danych wynika, że do ortodonty dostaniemy się po ponad… roku. Nic dziwnego, skoro w Kielcach jest zaledwie kilka gabinetów mających kontrakt z NFZ. Liczba osób czekających w kolejce może przyprawić o zawrót głowy. To od 275 do ponad 1100 pacjentów, podczas gdy liczba zwalniających się miejsc to od 4 do 7 rocznie w każdej z tych poradni.
Okazuje się, że kłopotliwych specjalizacji lekarskich jest więcej. Osoby mające problemy gastrologiczne muszą uzbroić się w cierpliwość, bo na termin wizyty przed lipcem nie ma co liczyć. Przed nimi w kolejce zdążyło się już ustawić od 46 do nawet 219 osób. Niektóre gabinety nie dysponują wolnymi terminami nawet do końca października. Z kolei na wizytę w jedynej działającej w naszym mieście poradni chirurgii naczyniowej czekają 134 osoby. Kolejni chorzy na leczenie poczekają natomiast średnio nawet 141 dni…
Aby nie mówić tylko o tym, co złe, sprawdziliśmy, czy do jakichkolwiek specjalistów kolejki się zmniejszyły. Okazuje się, że tak, ale nieznacznie. Osoby z zaburzeniami pracy tarczycy dostaną się do niektórych specjalistów już w maju, choć bywa, że muszą też czekać nawet do połowy listopada. Niedługo czeka się natomiast na wizytę u dermatologa. Zdarza się, że do poradni uda nam się dostać nawet z dnia na dzień.
Brakuje specjalistów
Istnienie problemu potwierdza Beata Szczepanek, rzecznik prasowa świętokrzyskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia: – Wciąż brakuje nam specjalistów. Mamy środki na zakontraktowanie gabinetów specjalistycznych, ale nie ma z kim tych kontraktów podpisać. Najbardziej brakuje gastroenterologów, ortopedów, chirurgów naczyniowych i szczękowych, a także alergologów i ortodontów.
Pacjentom pozostaje więc poszukiwanie wolnych terminów w innych miastach. Niestety, nie każdy kielczanin może sobie pozwolić na to, by dojeżdżać do specjalistycznej przychodni 50 czy 100 kilometrów.
Nie bez winy są też sami pacjenci. – Niektórzy zapisują się jednocześnie na wizytę do kilku przychodni. W ten sposób blokują leczenie innym pacjentom – wyjaśnia Beata Szczepanek.
Czystego sumienia nie mają również niektórzy lekarze. – Przeprowadziliśmy szczegółową kontrolę w gabinetach specjalistów. Okazało się, że poważny odsetek wizyt nie powinien się odbyć w przychodni specjalistycznej, tylko u lekarza podstawowej opieki zdrowotnej – informuje rzecznik NFZ. Wizyty u specjalistów powinny bowiem odbywać się wtedy, kiedy pacjenta trzeba zdiagnozować i zaordynować mu leczenie. Potem chory wraca pod opiekę lekarza pierwszego kontaktu.
***
Podstawowym problemem, który powoduje trudności w dostępie do specjalistycznego leczenia, jest brak lekarzy. Część wyjechała do pracy za granicą, a część wyszkoli się dopiero za kilka lat. Zdecydowanie brakuje systemowych rozwiązań, które z jednej strony zachęcą młodych medyków do specjalizacji w deficytowych dziedzinach, a z drugiej zniechęcą ich do emigracji. Pomysłów nie brakuje, ale część jest chyba zbyt drastyczna, jak np. wprowadzenie opłat za studia medyczne. Wydaje się, że tego typu rozwiązania mogą przynieść więcej szkód, niż korzyści. Tymczasem na dostęp do leczenia wciąż czekają tysiące pacjentów. Szkoda tylko, że muszą czekać na nią tak długo. Pozostaje więc, podobnie jak to zrobiliśmy niespełna dwa lata temu, życzyć im dużo zdrowia w tym oczekiwaniu…
Piotr Wójcik