PUBLICYSTYKA
Darmowe i niebezpieczne
Na ból głowy, zębów i stawów, na gorączkę i przeziębienie. Do kupienia nie tylko w aptece, ale i w markecie lub na stacji benzynowej. Bez recepty oznacza na ogół: bez umiaru.
Najbardziej dynamicznie rozwijającym się sektorem leków w Polsce są OTC, czyli medykamenty wydawane bez recepty. Kilka dni temu ogólnopolskie media obiegła informacja o śmierci 56–latka, który przedawkował paracetamol. To nie było samobójstwo. Mężczyzna w ciągu kilku dni przyjął tak wielką dawkę substancji przeciwbólowej, że była ona obecna w jego organizmie jeszcze długo po zgonie. Niestety, to przypadek nieodosobniony. Lekarze i farmaceuci są przerażeni skalą samoleczenia.
Sąsiadki Goździkowej
– W naszej aptece mamy stałych pacjentów. To zrozumiałe, ponieważ wielu ludzi, zwłaszcza starszych, przewlekle choruje i musi mieć dostęp do kuracji. Trudno jednak zrozumieć tych, którzy codziennie kupują te same specyfiki z grupy OTC – mówi Joanna, kierowniczka jednej z kieleckich aptek. – Chyba najbardziej jaskrawym przykładem była pewna kobieta w średnim wieku. Każdego dnia, jeszcze przed otwarciem apteki, prosiła przechodniów o drobne na leki. Gdy tylko uzbierała odpowiednią kwotę, przychodziła kupić kolejne pudełko Etopiryny. Widzieliśmy, jak niszczyło ją uzależnienie, ale nie mogliśmy odmówić wydania leku.
Joanna zwraca uwagę również na to, że leki przeciwbólowe można kupić nie tylko w aptece, ale także w kiosku czy na stacji benzynowej. – Środowisko farmaceutyczne niejednokrotnie apelowało o to, by ograniczyć ich dystrybucję jedynie do aptek i punktów aptecznych – zauważa. – Sprzedawca w sklepie tylko wyda towar i przyjmie pieniądze. Aptekarz przeprowadzi wywiad i poinformuje o bezpiecznej dawce oraz możliwych interakcjach. Co ważne – substancja lecznicza może występować pod wieloma nazwami handlowymi. Pacjenci często o tym nie wiedzą. Widząc reklamę kilku „bezpiecznych” albo „łagodnych, ale skutecznych” środków, nierzadko kupują wszystkie. W rezultacie przyjmują tak naprawdę ten sam lek w zwielokrotnionej dawce. Być może właśnie takiego uświadomienia zabrakło u zmarłego niedawno mężczyzny.
Dilerzy za okienkiem
Leki przeciwbólowe to jednak tylko jedna z kontrowersyjnych grup farmaceutyków. – Zwłaszcza wśród młodych ludzi niezwykle popularne stają sięśrodki zawierające pseudoefedrynę oraz kodeinę, standardowo stosowane do leczenia kataru i kaszlu. Obie te substancje w odpowiednio dużych dawkach działają jak narkotyki – tłumaczy Joanna. – Mieliśmy kilka lat temu przypadek nastolatka, który zaopatrywał się u nas niemal codziennie. Na szczęście używał przy tym karty stałego pacjenta wystawionej na babcię. Dzięki temu mogliśmy skontaktować się z jego rodziną i powiedzieć, co się dzieje. Nie zawsze jednak jest to możliwe...
Fantazja osób ciekawych reakcji swojego organizmu na środki odurzające zdaje się nie mieć granic. Na internetowych forach nietrudno natknąć się na porady dotyczące tego, czym i w jaki sposób można sobie zapewnić narkotykowe upojenie. Jednym z najciekawszych i zarazem najbardziej przerażających pomysłów jest odurzanie się benzydaminą zawartą w środku przeznaczonym do... irygacji pochwy.
Lekarzu, lecz się sam
Praktycznie nieograniczony dostęp do leków na receptę może być czasem zgubny nawet dla samych lekarzy, którzy powinni przecież byćświadomi zagrożeń. Mariusz, farmaceuta z innej apteki w Kielcach, wspomina przypadek pewnej pani doktor: – Lekarze mogą wystawiać recepty dla samych siebie, tak zwane „pro auctore”. Kiedyś pracowałem w innym mieście, w aptece dyżurującej. Zdarzało się, że podczas jednej nocnej zmiany ta lekarka przyjeżdżała do nas kilkakrotnie. Drżącą ręką wypisywała przy okienku kolejne opakowania psychotropów. – Potem siadała za kierownicą i z piskiem opon odjeżdżała. Być może w ciągu dnia kupowała te medykamenty gdzie indziej…
***
Polaków od wieków ciągnęło do domorosłych uzdrowicieli i znachorów. Również dziś dyplom akademii medycznej nie ma u nas takiej siły oddziaływania, jak reklama w telewizji, kolorowe opakowanie i rekomendacja sąsiadki. Najbardziej niepokojące jest jednak to, że młode pokolenie nie wyciąga wniosków z błędów starszych. Co gorsza, idzie w całym szaleństwie o krok dalej. Dziś apteka staje się bezpiecznym punktem zaopatrzenia dla niebezpiecznych eksperymentów na organizmie.
/Piotr Wójcik/