PUBLICYSTYKA
Dadzą szkołę sześciolatkom
Pierwszy dzwonek. Po przedszkolnej zaprawie nie będzie problemów z wczesną pobudką. Wręcz przeciwnie. To bezruch może stać się kłopotliwy: 45 minut w szkolnej ławce i tylko kilka minut przerwy na wybieganie się i zabawę. Nie za mało dla sześciolatka? Ba, gdyby to był jego i rodziców jedyny problem!
Placówki zapewniają, że są gotowe na przyjęcie sześciolatków, że mają już doświadczenie i na pewno poprowadzą młodszy rocznik prosto do planowanego przez rząd sukcesu edukacyjno–gospodarczego. Ale psychologowie ostrzegają: dzieci w tym wieku nie są jeszcze gotowe na szkolny program nauczania i dotrzymanie kroku starszym o rok uczniom. Co damy maluchom, przyspieszając te procesy: lepszy start czy większe obciążenie?
Będzie tłok
Drodzy rodzice, nie ma powodów do obaw. Szkoły są gotowe! –zapewniają dyrektorzy, władze samorządowe i Kuratorium Oświaty. – Z mojego rozeznania wynika, że placówki zostały przygotowane właściwie. Opinie Sanepidu i Najwyższej Izby Kontroli też są pozytywne. Wszystkie cztery skontrolowane przez nas szkoły wypadły dobrze, chociaż to za mała próba, aby uogólniać wyniki – przyznaje Małgorzata Muzoł, świętokrzyska kurator oświaty. A czy szkoły poradzą sobie w przyszłym roku, kiedy pojawią się w nich dwa roczniki? – Nie będą miały wyjścia – odpowiada pani kurator.
Skumulowanie obu roczników na pewno nie będzie problemem ani dla samorządowców, ani dla dyrektorów. – Gdy izb lekcyjnych jest za mało, automatycznie przedłuża się czas pracy, ale szkoły mająświetlice i stołówki – tłumaczy Mieczysław Tomala, dyrektor Wydziału Edukacji Urzędu Miasta w Kielcach. – Klasy będą liczniejsze, i to nie przez jeden rok, ale całą karierę edukacyjną ucznia. Na studia też wejdzie skumulowany rocznik, na rynek pracy również – uczula pani kurator, przekonując jednocześnie, że im więcej dzieci pójdzie do szkół już w tym roku, tym dla nich lepiej.
Szkoły już gotowe
Lidia Witkowska, dyrektor SP 28 w Kielcach, podkreśla, że już od trzech lat ma całe klasy sześciolatków, więc szkoła siłą rzeczy jest gotowa na ich przyjęcie. Problemy? Zdarzają się, bo obiekt już stary i wymaga sporych nakładów. Ale najpilniejsze remonty już przeprowadzono. – Przygotowana jest też kadra: podstawa programowa funkcjonuje, nauczyciele ją znają i w przypadku młodszych dzieci realizują „okrojoną” wersję – mówi pani dyrektor. Czy uda się pomieścić podwójny rocznik? – Szkoły, które już pracują w systemie zmianowym, nie będą miały z tym kłopotu – przekonuje.
Poza miastem problem powinien być mniejszy, bo szkoły spodziewają się mniejszego oblężenia. – Jesteśmy przygotowani, aby pracować z dziećmi według nowej podstawy programowej – twierdzi Julian Wrona, dyr. SP im. Partyzantów Armii Krajowej Ziemi Kieleckiej w Sukowie. – Nie spodziewam się zwiększenia liczby oddziałów, ponieważ jednocześnie ubywa tych starszych, a poza tym od kilku lat rodzi się coraz mniej dzieci.
Twarde lądowanie maluchów
Tak więc szkoły już są przygotowane (a nawet jeśli nie do końca, to będą). Ale czy są gotowe maluchy? Według większości rodziców – na pewno nie.
Wielu z nich organizuje się w Internecie, np. na stronie www.ratujmaluchy.pl zbierają podpisy i domagają się referendum edukacyjnego. Zapytani przez nas przypadkowi kielczanie zdania mają podzielone. Za to rodzice, którzy za rok poślą dziecko do podstawówki, zwykle z zazdrością patrzą na tych, którzy „postarali się” o pociechy choćby rok wcześniej. Znamienne, że nawet niektórzy z naszych specjalistów, odpowiedzialnych za wprowadzenie młodszego rocznika na wyższy szczebel edukacji, prywatnie cieszą się, iż własnym dzieciom lub wnukom mieli jeszcze szansę doradzić, by poczekali, bo w istocie nie ma się do czego spieszyć.
Zdaniem Beaty Górlickiej, psychologa klinicznego w poradni dziecięcej, decyzja o posłaniu sześciolatka do szkoły podstawowej powinna być uzależniona od stopnia jego gotowości do podjęcia nowych obowiązków. – Proces rozumowania sześciolatków jest troszkę wolniejszy niż siedmiolatków. Ich układ nerwowy intensywnie się rozwija, więc w procesach poznawczych ustępują dzieciom starszym o rok – uczula Górlicka dodając, że nie każde dziecko potrafi się emocjonalnie i społecznie odnaleźć w nowych okolicznościach, nawet jeśli intelektualnie jest gotowe do podjęcia obowiązku szkolnego. Jeśli maluch już w przedszkolu miał problemy z adaptacją do nowej sytuacji, to na kolejny stres może reagować np. lękami, tikami, moczeniem nocnym.
Problemy zaczną się na pewno, jeśli w jednej klasie pojawią się i sześcio– i siedmiolatki. – Pierwsze mogą być sfrustrowane, że wolniej i mniej starannie pracują. W efekcie będą się szybciej zniechęcać. Nie jest to zatem dobry pomysł z punktu widzenia motywacji do dalszej nauki. A przecież pierwsze trzy lata nauki to właśnie kształtowanie motywacji do obowiązku szkolnego. Maluchom będzie także trudniej, jeśli nie otrzymają wsparcia nauczyciela, a w trzydziestoosobowej klasie będzie o nie trudno. Oczywiście, różnice indywidualne pomiędzy dziećmi także istnieją. Na pewno znajdą się sześciolatki dające sobie radę lepiej niż niejeden siedmiolatek, ale to będą wyjątki, a nie reguła – przyznaje pani psycholog.
Oczywiście, swojej wybitności dziecko nie musi zatracić! – Dzieci sześcioletnie praktycznie w każdej szkole już są i przez ostatnie pięć lat nie zgłoszono w związku z tym żadnych problemów. Wręcz przeciwnie, dosyć często sześciolatki osiągają lepsze wyniki w nauce niż ich starsi koledzy. Przyczyną może być to, że ich rodzice starają się te dzieci bardziej wspierać – podpowiada kurator Małgorzata Muzoł.
Warto więc uczulić rodziców, szczególnie tych, którzy pełni obaw patrzą na plany Ministerstwa Edukacji: nawet jeśli w przyszłym roku będziecie musieli posłać swoje dzieci do szkół, to i tak ich przyszłość jest w waszych rękach.
Magdalena Włodarska