PUBLICYSTYKA
Czują się potrzebni
Czterdzieści osób niepełnosprawnych z Kielc, dzięki nowej inicjatywie Caritas Diecezji Kieleckiej, zyskało pracę. Pieniądze nie są jednak jedyną korzyścią, która płynie z ich aktywności zawodowej. Niemniej istotna jest przemiana wewnętrzna – otwarcie się na innych ludzi, poprawa własnej samooceny oraz poczucie tego, że są komuś potrzebni.
W listopadzie ubiegłego roku, przy ulicy Wesołej, powstał Zakład Aktywności Zawodowej. W jego ramach niepełnosprawni w stopniu znacznym mogą na 0,55 etatu podjąć pracę introligatora, przy produkcji opakowań i galanterii papierowej oraz pielęgnacji zieleni. – Co szczególnie ważne dla tych osób, zatrudnienie nie powoduje utraty prawa do renty. Dzięki temu mogą one dorobić do swoich bardzo skromnych świadczeń – wyjaśnia ksiądz Stanisław Słowik, dyrektor Caritas Diecezji Kieleckiej.
Równie istotne jest to, że praca nie ma charakteru tymczasowego. – To zadanie długofalowe. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to ZAZ będzie istniał 10-15 lat albo nawet dłużej. Naszym celem jest stała aktywizacja osób niepełnosprawnych – dodaje ks. Słowik. Zakład jest dotowany z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych za pośrednictwem Województwa Świętokrzyskiego.
Obecnie wszyscy pracują w siedzibie przy ul. Wesołej. W grudniu niepełnosprawni przygotowywali ozdoby świąteczne. - Wiosną i latem będzie więcej zajęć związanych z pielęgnacją zieleni, ale i tak już niebawem zatrudnieni wyjdą do pracy na zewnątrz. Czekamy tylko na opady śniegu – mówi Beata Ludwinek, kierownik ZAZ-u. W przyszłości niewykluczone jest poszerzenie zakresu prac.
Ci, którzy znaleźli tu zajęcie, bardzo to sobie chwalą: - Składamy teczki, a także przekuwamy je za pomocą specjalnej maszyny introligatorskiej. Podoba mi się to, co robię. Zaaklimatyzowałem się bez żadnego problemu. Pracuję od poniedziałku do piątku przez cztery i pół godziny. Ponadto w tym samym miejscu przechodzę rehabilitację. Jestem zadowolony z tej szansy, dużo osób niepełnosprawnych mogło na tym skorzystać. A mamy tu ludzi z wadą słuchu, wzroku, bez nóg – podkreśla Mirosław Biesaga.
Pracownicy ZAZ-u też dostrzegają korzyści płynące z oferty. - Widzimy przemianę w tych ludziach. Poczuli się potrzebni, wiedzą, że są za coś odpowiedzialni. Zupełnie inaczej reagują na pewne sprawy. Oczywiście, ich adaptacja trochę trwała – u niektórych krócej, u niektórych dłużej, ale efekty są bardzo pozytywne. Sporo daje im nie tylko sama praca, ale też kontakt z innymi niepełnosprawnymi. Otwierają się na ludzi, stają się bardziej kontaktowi. Oni naprawdę chętnie tu przychodzą – mówi Beata Ludwinek.
Do udziału w warsztatach wciąż można się zgłaszać. Obecnie jednak limit został wyczerpany, dlatego kolejni chętni są wpisywani na listę rezerwową. Z możliwości pracy mogą skorzystać niepełnosprawni w stopniu znacznym, a także w stopniu umiarkowanym, ale z chorobami psychicznymi i umysłowymi.
Tomasz Porębski