PUBLICYSTYKA
Cud Natury
„Miłkiem wyzłocony kraj / Wstęgą Nidy przekreślony” – śpiewała przed laty Wolna Grupa Bukowina. Dzisiaj Ponidzie trzeba ratować, bo zmienia się i traci swój niepowtarzalny charakter. Naukowcy mają jednak pomysł, jak przywrócić ten region do stanu sprzed kilkudziesięciu lat. Panaceum ma być tradycyjne rolnictwo, hodowla owiec i krów.
Jesteśmy w okolicach Krzyżanowic. Nida wije się leniwą wstęgą. Słychać śpiew ptaków. Trawy smagane letnim wiatrem gną się ku ziemi. – Pięknie tutaj – uśmiecha się profesor Tadeusz Zając z Instytutu Ochrony Przyrody PAN w Krakowie.
Wyjątkowe miejsce
– Zagęszczenie siedlisk, gatunków, zjawisk przyrodniczych na Ponidziu jest nieporównywalne z żadnym innym regionem w Polsce. To bogactwo przyrodnicze zostało ukształtowane w wyniku działalności rolniczej. Tu nie ma naturalnych siedlisk pierwotnych. Dlatego powstało zgrupowanie bardzo ciekawych gatunków roślin, unikatowych w skali światowej. Bezpośrednio z bagnami sąsiadują kserotermy, dokładnie takie same, jak nad Bohem w południowej Ukrainie czy w basenie Morza Śródziemnego. Sprawiają, że mamy tu niezwykłe zróżnicowanie gatunkowe zwierząt – podkreśla profesor. Dodaje, że pierwsze wzmianki o gospodarce w dolinie Nidy pochodzą z XIII wieku: – A mimo tylu stuleci gospodarowania Ponidzie nie utraciło swojej przyrodniczej niezwykłości, a nawet się wzbogaciło.
Jest słoneczny dzień. Chodzimy w wysokiej trawie po łące nad rzeką, wypatrując ptaków. Profesor z nostalgią patrzy na pustą łąkę. Przez całe wieki pasły się tutaj tabuny koni, stada owiec i krów, prowadzona była intensywna gospodarka rolna, a to pomagało przyrodzie. – Jeszcze trzydzieści lat temu horyzont robił się ciemny od stad gęsi, które przylatywały na nocne legowiska. Występowały duże kolonie czapli, mew śmieszek, ptaków wodno-błotnych. Można było pływać po tych wodach cały dzień i nie trafić dwa razy w to samo miejsce – opowiada uczony.
Człowiek współpracował tu z przyrodą, tworząc unikatowy krajobraz przyrodniczo-kulturowy. Niestety, ludzie zaniechali hodowli i rolnictwa. Teraz las wdziera się w murawy, zamieniając je w pospolite łąki, a ptaki szukają legowisk gdzie indziej.
Na ratunek
Naukowcy przygotowali program naprawczy. – Chcemy przywrócić te piękne przyrodniczo i krajobrazowo tereny do funkcji, jaką pełniły jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku – zapowiada Tomasz Hałatkiewicz, dyrektor Zespołu Świętokrzyskich i Nadnidziańskich Parków Krajobrazowych.W ramach tego programu już rok temu na Ponidzie sprowadzono owce, a kolejnym krokiem ma być umożliwienie masowego wypasu krów i koszenie traw, co powinno powstrzymać zarastanie muraw i przywrócić bogactwo roślin oraz zwierząt. Czas nagli, bo z roku na rok gatunków jest coraz mniej. Poza tym, według przyrodników, ważne jest przywrócenie naturalnych stosunków wodnych, występujących tu jeszcze w połowie ubiegłego wieku. Przeprowadzone w latach 70. i 80. prace melioracyjne kompletnie zmieniły hydrologię tego obszaru i spowodowały wysychanie.
A jest co ratować, bo w delcie Nidy ornitolodzy naliczyli ponad 170 gatunków ptaków, z których większość jest w Polskiej Czerwonej Księdze: ślepowrona, błotniaka stawowego, czaple białą, bociana czarnego, mewy czarnogłowe, perkozy. Ostatnio pojawiła się para orłów bielików. Nida to też najbardziej zasobna w ryby rzeka Polski. Ichtiolodzy naliczyli 32 gatunki ryb i minóg. Z 18 gatunków płazów na tym terenie mamy 12, m.in. kumaka nizinnego, rzechotkę, żabę moczarową, zwane smokami traszki grzebieniaste oraz zwyczajne. Widziano również żółwie błotne.
Cud natury. Myślimy, że to gdzieś daleko. Tymczasem wystarczy dobrze się rozejrzeć.
Dorota Kosierkiewicz