KOŚCIÓŁ
Bóg się rodzi w rodzinie
Rozmowa z ks. biskupem Marianem Florczykiem, biskupem pomocniczym diecezji kieleckiej.
– Jezus Chrystus narodził się w rodzinie…
– Dlatego symbolem Bożego Narodzenia jest Święta Rodzina. Bóg Wszechmogący, Stwórca Nieba i Ziemi, potwierdził w ten sposób ustalony przez siebie porządek życia ludzkiego. Bóg rodzi się z niewiasty, tak samo jak człowiek, będący owocem związku mężczyzny i kobiety. Jezus poprzez swe narodzenie podnosi godność człowieka. On był do nas we wszystkim podobny oprócz grzechu. Doświadczał głodu, chłodu, cierpienia, zmiennych uczuć, pracował jak wszyscy. „Bóg tak bardzo umiłował świat, że Syna swego dał, aby każdy kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16) – przypomina ewangelista Jan. Zbawiciel objawił się jako Człowiek poprzez Wcielenie, Śmierć i Zmartwychwstanie. Jest to znak wielkiego miłosierdzia Boga wobec nas.
– Przypomnijmy, dlaczego Kościół tak bardzo podkreśla rolę rodziny w wychowaniu dziecka?
– Relacja złączonych małżeństwem mężczyzny i kobiety tworzy klimat do poczęcia, narodzenia i wychowania człowieka. Od rodziny, jej wartości, sposobu życia, wychowania, relacji między jej członkami zależy, jak wzrasta młody człowiek. Kardynał Stefan Wyszyński mówił, że rodzina to kolebka, w której człowiek nabywa wszelkich wartości i umiejętności potrzebnych później do życia. Od tej małej wspólnoty zależą losy całego społeczeństwa. Do prawidłowego rozwoju i wychowania dziecko potrzebuje w równym stopniu ojca i matki.
– Jednak dziś problemem są niepełne rodziny lub konkubinaty.
– Chrystus nadał związkowi kobiety i mężczyzny charakter sakramentu, czyli wspólnoty uświęconej błogosławieństwem Bożym. Małżonkowie ślubują sobie miłość i wierność do końca życia. Ta przysięga daje im poczucie bezpieczeństwa i umacnia w trudnych chwilach. Honorem jest jej dotrzymać. W tak zwanych relacjach partnerskich i związkach na próbę trudno mówić o zaufaniu i wierności. Młodzi chcą się wypróbować, bo nie ufają sobie, że mogą dotrzymać słowa. Wydaje im się, że jeśli nie będą do siebie pasować, to się rozstaną. Jednak konsekwencje takiego związku zostają w psychice, sercu, a często także w zrodzonym potomstwie. Niestety, tak smutny jest obraz naszej współczesnej nieufnej cywilizacji.
– Do czego prowadzi taka sytuacja?
– Patologia polega na zniszczeniu relacji. Konsekwencją rozbitych małżeństw są dzieci pozbawione obojga lub jednego z rodziców. Młodym człowiekiem, zranionym brakiem ojca lub matki, łatwiej manipulować i wciągnąć go w nałogi, ponieważ pozbawiony uczuć rodzicielskich czuje się samotny, zagubiony, poszukuje miłości u rówieśników lub innych osób i często spotyka go rozczarowanie. Czasem więc zagubi się i przylgnie do zła, które często podszywa się pod tęsknotę człowieka, proponując mu łatwiejsze życie. Ulegając takiemu mechanizmowi, wchodzi na przykład w uzależnienia po to, aby poczuć się lepiej w relacji z innymi oraz zapomnieć o swych zranieniach i potrzebie miłości.
– Według księdza biskupa co jest najważniejsze w wychowaniu młodego pokolenia?
– Miłość domaga się obecności. Dziś obserwujemy, że rodzice nie mają czasu dla swych dzieci, bo są tak pochłonięci pracą. Rodziny żyją pod jednym dachem, ale ich członkowie nie interesują się sobą. Smutne i niepokojące jest eurosieroctwo, czyli dzieci pozbawione miłości, przykładu, a nawet napomnienia rodzicielskiego, bo rodzice wyjechali za pracą do innego kraju. Do wychowania człowieka nie wystarczy telefon czy mail. Dziecko potrzebuje wskazania tego, co jest dobre dla niego, dla sąsiadów, dla społeczności. Bez żywego słowa, spojrzenia, zachwytu, przytulenia relacje rodzinne wygasają. Dzieci i rodzice stają się sobie obcy. Rozbita rodzina to zagubiony człowiek, bez kierunków życia. Bardzo często bez wartości. Wtedy następują próby zastępowania rodziny. Ingeruje na przykład państwo ze swym systemem nauczania, bardzo często ukierunkowanym ideologicznie.
– W mediach i współczesnej kulturze promowane są postawy, które nie służą rodzinie. Mówi się, że rodzina przeżywa kryzys. Jak go zatrzymać?
– Cywilizacja co jakiś czas przeżywa kryzys wartości i relacji. Trzeba go wpisać w dzieje ludzkości. Ważne jest jednak, żeby umieć z niego wychodzić. Kryzys rodziny odbija się na demografii, bo rodzi się coraz mniej dzieci. Bez dobrych rozwiązań politycznych, ekonomicznych, edukacyjnych i dobrej woli całego społeczeństwa nie rozwiążemy tych problemów. W ten proces musi się zaangażować państwo, szkoła oraz Kościół, który w IV przykazaniu Dekalogu naucza: „Czcij ojca swego i matkę swą”. Ono odnosi się także do rodziców, bowiem nakłada na nich podjęcie odpowiedzialności za swe dzieci. Kościół może pomagać, podpowiadać, wskazywać wartości, aby wspólnota wzrastała w miłości, wierności, prawdzie, posłuszeństwie. Jednak w obowiązku wychowania dzieci nikt nie może zastąpić rodziców.
– Jaka jest rola rodziny w kształtowaniu społeczeństwa, państwa, narodu?
– Spójrzmy, jaka była rola rodziny podczas zaborów. Polacy przez 123 lata byli poddawani rusyfikacji i germanizacji, a kiedy się one skończyły, nadal mówili po polsku. To rodziny przechowały język, historię, kulturę, tradycję i wiarę. To one wychowały patriotów, którzy podjęli walkę o niepodległość. Dzięki silnej rodzinie zyskaliśmy wolność. Tak samo działo się w okresie wojny i komunizmu. Rodzina była ostoją wartości, kultury i wiary katolickiej. Polskie tradycje są mocno zakorzenione wokół domu rodzinnego. Na przykład zwyczaje Bożego Narodzenia – wieczerza wigilijna, dzielenie się opłatkiem, wspólne kolędowanie – odbywają się w rodzinie. W literaturze znajdziemy wiele wspomnień Polaków, których zabory, wojna, tragiczne losy rzuciły na obczyznę. Za Ojczyzną najmocniej tęsknili w wieczór wigilijny, bo on najbardziej kojarzył im się z domem rodzinnym. Początki naszego człowieczeństwa nabywamy więc od rodziców i dziadków.
– Patronem rodziny jest święty Jan Paweł II.
– On doświadczył braku rodziny. We wczesnym dzieciństwie zmarła mu matka, potem brat i ojciec. U Jana Pawła II zawsze fascynowała mnie jego wrażliwość na dzieci. Po gestach, uśmiechu, widać było, że je kocha. W swym nauczaniu bardzo bronił dzieci poczętych, mówił o bezbronnym człowieku rozwijającym się pod sercem matki, który żyje i ma prawo do życia. To zmieniło naszą świadomość. W Masłowie w 1991 roku z wielkim zaangażowaniem i podniesionym głosem mówił: „Chciałbym tu zapytać tych wszystkich, którzy za tę moralność małżeńską, rodzinną mają odpowiedzialność, tych wszystkich: czy wolno lekkomyślnie narażać polskie rodziny na dalsze zniszczenie?”. Kazanie to należy do mocniejszych, jakie Jan Paweł II wygłosił podczas swojego pontyfikatu. W adhortacji „Familiaris Consortio” dał także wskazania duszpasterskie dla Kościoła, jak należy troszczyć się o rodzinę. Ojciec Święty podkreślał, że rodzina powinna być celem życia politycznego, ekonomicznego, kulturalnego, aby całe społeczeństwo mogło się prawidłowo rozwijać. Musimy to sobie wszyscy mocno wziąć do serca. Pamiętajmy, Bóg rodzi się w rodzinie, aby podkreślić jej godność i wartość oraz ukazać piękno człowieczeństwa.
– Dziękuję za rozmowę.
Katarzyna Bernat