PUBLICYSTYKA
Barbarzyńcy w ogrodzie
Rozmawialiśmy o atakach na naszych rodaków w Wielkiej Brytanii. Mój znajomy utyskiwał na niewdzięczność Anglików i ich krótką pamięć, z której skutecznie wymazali bohaterstwo polskich pilotów, wybawców ich ojczyzny. – Trzeba im to na okrągło przypominać, bo inaczej wszystkich nas tam pomordują – oburzał się.
Fakt, byłoby miło, gdyby o tym pamiętali, ale pochylmy się nad czymś innym.Oczywistym absurdem jest posądzać wszystkich Brytyjczyków o niechęć do Polaków. Jak w każdym społeczeństwie – jedni nas lubią, inni nie. Ci, którzy zaatakowali, to zwyrodnialcy nieróżniący się niczym na przykład od kibola-bandyty z Krakowa, który zamordował przed kilku laty fana kieleckiej Korony. Mechanizm działania takich degeneratów jest ten sam: nienawiść do tego, co inne. Nieważne, czy jesteś kibiceminnej drużyny, czy obywateleminnego państwa. I tu, i tu szowinizm kłania się w pas. A przecież miarą wartości społeczeństwa jest to, jak sobie z nim radzi. Najbardziej skrajnym przykładem klęski obywateli w starciu z ideologicznymi troglodytami są faszyzm i nazizm, które uwiodły całe narody.
Zatem niezgoda na barbarzyństwo jest tu kluczem.
Samo barbarzyństwo zaś, na zasadzie zwykłego kontrastu, powinno być – jak się wydaje – bardziej jaskrawe w społeczeństwie, które ma zaszczyt chlubić się wielkim dziedzictwem Historii. Na przestrzeni wieków przez Wyspy przedefilował dumnie długi pochód znakomitości najwyższej próby, które wyniosły brytyjską kulturę na zawrotne wyżyny. Nie tylko kulturę. Wszak to na łące nad Tamizą Jan bez Ziemi podpisał Wielką Kartę Swobód, uważaną za pramatkę współczesnych praw człowieka. To przecież pałac Westminster jest symbolem wielowiekowej tradycji parlamentarnej, współczesnego wzoru dla wielu legislatyw. I tak dalej.
Ta niepowtarzalna sukcesja uprawnia chyba do twierdzenia, że – przywołując Zbigniewa Herberta – niezgoda na barbarzyństwo powinna być dla Brytyjczyków wręcz kwestią dobrego smaku.
Dlatego uważam, że to nie polscy emigranci powinni formować marsz milczenia na ulicach zszokowanego Harlow. To najświętszy obowiązek Anglików, w imię wartości, które wyznają od stuleci, i zwykłej przyzwoitości. To oni powinni manifestować na wszelkie możliwe sposoby swe oburzenie i sprzeciw. Niestrudzenie. Aż do chwili, gdy barbarzyńcy, którzy rozplenili się w ich urzekającym ogrodzie, nie poniosą kary za zbrodnię.
Bo łzy, kwiaty na ławce i maskotki nie wystarczą.
Tomasz Natkaniec