PUBLICYSTYKA
100 lat bohatera
Kapitan Zygmunt Łuszczyński, pseudonim „Jola”, żołnierz Armii Krajowej i uczestnik Powstania Warszawskiego, świętował niedawno setne urodziny. Całe jego życie jest naznaczone patriotyzmem, ciężką pracą i głęboką wiarą w Boga.
Zygmunt Łuszczyński urodził się 10 grudnia 1915 roku. Młode lata spędził u salezjanów. Jak podkreśla porucznik Jerzy Zawadzki, jego przyjaciel i towarzysz broni, nauczył się tam nie tylko modlitwy, ale i ogromnej pracowitości oraz… zawodu krawca. Pracował w tym fachu po wojnie – założył zakład, uczył też krawiectwa młodzież. W trudnych czasach PRL szył sutanny kieleckim księżom oraz stroje dla Teatru im. Stefana Żeromskiego.
Wojna i wyzwolenie
Na dwa lata przed 1 września 1939 roku młody Łuszczyński rozpoczął służbę wojskową w 2. Batalionie Pancernym Kompanii Szkolnej w Żurawicy. Gdy nadeszły czasy wojennej zawieruchy, trafił do sowieckiej niewoli, z której ostatecznie zbiegł. Po wielu dniach tułaczki dotarł do Kielc; tu zaczął się organizować pluton rusznikarzy. Pan Zygmunt zna się do dziś na rozmaitych rodzajach broni: od zwykłego pistoletu po ciężkie działa.
Gdy wybuchło Powstanie Warszawskie, kieleccy rusznikarze zostali wcieleni do 4. Pułku Piechoty Armii Krajowej i ruszyli na pomoc walczącej stolicy. On uczestniczył w wojnie aż do momentu jej zakończenia. Gdy do Kielc wkraczały wojska sowieckie, rodziło się jego drugie dziecko. Te dramatyczne chwile do dziś pamięta Jolanta Łukasik, najstarsza z córek kapitana: – Kiedy przyszli Sowieci, mama rodziła. Weszli do domu i zakuli ojca w kajdanki. Zażądali, żeby powiedział im, gdzie są młode panny. Tata nic im nie powiedział, a akurat u sąsiadów były małe dziewczynki. Aż strach pomyśleć, co mogłoby się stać, gdyby im powiedział.
Represje
Powojenne realia nie były łatwe dla byłego żołnierza Armii Krajowej. Łuszczyńskiego szykanowali komuniści. Bywało, że nie wracał do domu po pracy, ponieważ ubecy zabierali go na całonocne przesłuchania. Nigdy nie mówił bliskim o szczegółach tych spotkań. Jolanta Łukasik przypuszcza, że bał się, iż dzieci mogłyby powiedzieć coś niestosownego nieodpowiednim osobom.
Również z tego powodu przez wiele lat w rodzinie Łuszczyńskich nie poruszano tematu Katynia. Powojenne represje obejmowały zresztą nie tylko samego bohatera, ale i jego rodzinę. Kłopotem dla dzieci kapitana było chociażby dostanie się na studia. Ale – jak podkreśla jego najstarsza córka – każde cierpienie można znieść dzięki głębokiej wierze w Boga: – Ojciec już od wczesnego dzieciństwa był związany z salezjanami. U nich się uczył, zdobył zawód. Przez całe życie jego losy się z nimi splatały. Myślę, że w najcięższych momentach czuwała nad naszym domem Boża Opatrzność.
***
Dziś kapitan Łuszczyński stale ma przy sobie najbliższych. Doczekał się czterech córek oraz pięciorga wnuków i sześciorga prawnucząt. Cieszy się bardzo dobrą pamięcią. Nadal bez problemu recytuje patriotyczne wiersze oraz przytacza kwestie, które kiedyś wypowiadał jako Judasz w czasie wystawiania Pasji. Gdy tylko pogoda dopisuje, chętnie wychodzi na podwórko i wspomina czasy swojej młodości.
Piotr Wójcik