PUBLICYSTYKA
Żołnierze Wyklęci
Pamięć o tych ludziach miała być na zawsze wymazana z serc i umysłów Polaków. Wrogowie władzy ludowej nie zasługiwali, ani na godne życie, ani nawet na godną śmierć i pochówek. Tak komuniści traktowali ludzi, którzy ośmielili się podnieść na nich rękę i nie zgadzali się na zależność od Sowietów. Obchodzony 1 marca Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych wszedł do kalendarza polskich rocznic narodowych dopiero w 2011 roku.
Wkraczająca w 1944 i 1945 roku Armia Czerwona zaczęła traktować Polskę, jak kraj podbity. Okupację niemiecką zastąpiła sowiecka. Żołnierze Armii Krajowej, Narodowych Sił Zbrojnych, Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, niektórych oddziałów i struktur Batalionów Chłopskich, Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość oraz innych organizacji podjęli dalszą walkę o niepodległość, bo nie zgadzali się na uzależnienie Polski od ZSRR. – Konspirację antykomunistyczną zaczęto organizować już na przełomie 1943 i 1944 r. – mówi dr Ryszard Śmietanka-Kruszelnicki, historyk z kieleckiej delegatury Instytut Pamięci Narodowej. – Powołano elitarną organizację„Niepodległość”, która miała prowadzić walkę w różny sposób: zbrojny, polityczny, propagandowy. Niestety Sowieci szybko ją rozpracowali. Spontanicznie zaczęły również powstawać oddziały partyzanckie, czasami bardzo duże, które zaskakiwały nawet organizatorów podziemia niepodległościowego.
„Orlicz”
Na Kielecczyźnie walkę prowadzili żołnierze wywodzący się z różnych struktur. Jednym z nich był Zygmunt Kwas ps. „Orlicz”, dowódca jednej z elitarnych bojówek „Niepodległości” działającej m.in. w Kielcach i powiecie kieleckim. Zajmowała się ona wywiadem, kolportażem ulotek patriotycznych, a jedną z ważniejszych akcji zbrojnych było odbicie, więzionego w szpitalu, rannego Zygmunta Pietrzaka ps. „Bekas”. Członkowie tej organizacji zostali zdradzeni i aresztowani w czerwcu 1945 roku. „Orlicza” zastrzelono w 1946 roku, kiedy wychylał się z okna więzienia kieleckiego. – Na ulicę Zamkową przyszła łączniczka i prawdopodobnie doszło do wymiany zdań między nią, a Zygmuntem Kwasem. On się wychylił z okna i wtedy strażnik będący na posterunku zastrzelił go. Tam nie było próby ucieczki, była to ewidentna zbrodnia – wyjaśnia Ryszard Śmietanka – Kruszelnicki.
Legitymacja por. Franciszka Jaskulskiego "Zagończyka" (z fałszywym nazwiskiem: Jerzy Jan Zygier)
„Szary”
Żołnierzem Wyklętym był również Antoni Heda ps. „Szary”. Legendarny partyzant AK z czasów okupacji niemieckiej, zasłynął w sierpniu 1945 roku rozbiciem więzienia UB w Kielcach. – Rozbicie więzienia w środku miasta wojewódzkiego, gdzie stacjonowało wojsko, służby sowieckie, bezpieka przy niewielkich stratach własnych było majstersztykiem – ocenia dr Śmietanka-Kruszelnicki. – Akcja trwała około dwóch godzin. Uwolniono ponad 350 osób. Jednak zabrakło czasu i dobrego rozpoznania wywiadowczego. W obiekcie pojawiły się problemy z kluczami do cel i drzwi otwierano za pomocą trotylu bądź wyłamywano je od środka. Kilku pomieszczeń, w których przebywali żołnierze AK nie udało się otworzyć. Po tej akcji zgrupowanie zostało rozwiązane, a sam „Szary” ukrywał się na Pomorzu.
„Zagończyk”
Jedną z najważniejszych postaci zbrojnego podziemia po 1945 roku w regionie świętokrzyskim był Franciszek Jaskulski ps. „Zagończyk” związany ze Zrzeszeniem Wolność i Niezawisłość. – Dowodził on największą organizacją na Kielecczyźnie. Był znakomitym dowódcą cieszącym się uznaniem u podwładnych. Działalność jego skończyła się jednak tragicznie. Zdradzony przez bliskiego współpracownika, został aresztowany w 1946 roku. Nie udała się ucieczka z aresztu Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa w Kielcach. Skazany został na karę śmierci. Wyrok wykonano na trzy dni przed ogłoszeniem amnestii, która spowodowałaby zmianę kary śmierci na 15 lat więzienia. Po „Zagończyku” pozostały grypsy, które są testamentem oficera wiernego ideałom Polskiego Państwa Podziemnego. Uzasadniał w nich m.in. sens walki prowadzonej różnymi metodami i uważał, że trzeba ją kontynuować nawet przez kilkadziesiąt lat – mówi Ryszard Śmietanka-Kruszelnicki.
Gryps "Zagończyka" napisany w areszcie śledczym WUBP w Kielcach (jesień 1946 r.). Z archiwum IPN w Kielcach (IPN Ki 8/227)
„Wilczur”
Aleksander Życiński ps. „Wilczur” był żołnierzem AK, a w 1945 roku wstąpił do Brygady Świętokrzyskiej NSZ. Wraz z jedną z grup Brygady przerzucanych przez granicę wrócił do Polski. Szybko został aresztowany i skazany. W marcu 1947 roku, w wyniku amnestii, wyszedł z więzienia. Wkrótce jednak stanął na czele grupy (tzw. grupy przetrwania) składającej się przede wszystkim z byłych partyzantów AK i NSZ. Grupa nie była jednak w stanieprowadzić skutecznej walki partyzanckiej. Po roku działalności została rozbita aresztowaniami. Cztery osoby, w tym „Wilczura”, skazano na karę śmierci. Represje dotknęły również jego najbliższą rodzinę – opowiada Śmietanka-Kruszelnicki.
Przywracanie pamięci
– Do niedawna o podziemiu antykomunistycznym niewiele wiedzieliśmy. Nawet historycy nie zdawali sobie sprawy ze skali aresztowań, tortur, morderstw, jakie spadły na Polaków po wkroczeniu Sowietów. Dopiero w wyniku badań, jakie prowadzimy po 1989 roku, możemy poznać nazwiska i działalność wybitnych ludzi zaangażowanych w walkę niepodległościową – mówi dr Śmietanka-Kruszelnicki.
Pamięć o Żołnierzach Wyklętych poprzez publikacje, wystawy, filmy, upowszechnia IPN. Na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie, Instytut prowadzi również ekshumacje osób zamordowanych w ubeckich więzieniach, którzy spoczęli w bezimiennych grobach. – Ludzie, którzy sprzeciwili się władzy komunistycznej na zawsze mieli zostać wymazani z pamięci następnych pokoleń. Na szczęście to się nie udało. Dziś musimy pokazywać bohaterów, którzy za wierność ideałom zapłacili najwyższą cenę. Trzeba przywracać im należne miejsce w historii – podkreśla Ryszard Śmietanka – Kruszelnicki.