MIASTO
Zakaz palenia papierosów na balkonach. Popierasz, czy nie?
Kwestia palenia na balkonach w blokach to ciągły temat burzliwych dyskusji. Jak się okazuje, zdania są mocno podzielone. Zwolennicy podnoszą argument, że drażni ich szkodliwy dym papierosowy, natomiast przeciwnicy twierdzą, że mają prawo do palenia tytoniu na swoich prywatnych balkonach. Kto ma rację w tym sporze? Zapytaliśmy mieszkańców Kielc o zdanie.
Zwolennicy wprowadzenia zakazu palenia papierosów na balkonach w blokach najczęściej powołują się na kwestie związane ze zdrowiem.
– Nie chcę truć się dymem tytoniowym, który wlatuje do mojego mieszkania ze strony sąsiadów palących na balkonie. Nie chcę też widzieć u siebie niedopałków, którymi palacze pstrykają po „dymku”. Jeżeli chcą kopcić i śmiecić, niech robią to u siebie w domach! – mówi jedna z użytkowniczek mediów społecznościowych.
– Moim zdaniem w ogóle należałoby zakazać palenia papierosów w przestrzeni publicznej, w tym również na balkonach. Szanujmy się, nie każdy chce mieć raka płuc! Wolność jednych kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugich. Czasami nie mogę wręcz otworzyć okna, bo jest tak mocno nadymione! – podnosi jedna z kielczanek, mieszkająca w lokalu spółdzielczym.
Jako kontrargument w dyskusji często pojawia się ten, że balkon jest tzw. pomieszczeniem przynależnym, za które opłaty w czynszu regulują właściciele mieszkań. Z uzasadnienia orzeczenia Sądu Najwyższego z dnia 7 marca 2008 r. (III CZP 10/2008) wynika, że balkon, jako pomieszczenie przynależne (art. 2 ust. 4 ustawy), służy zaspokajaniu potrzeb osób korzystających z samodzielnego lokalu mieszkalnego.
– Płacę czynsz m.in. za metraż mieszkania, w skład którego wchodzi balkon. Z jakiej racji ktoś ma mi mówić, co mogę, a czego nie mogę na nim robić? – pyta pan Krzysztof. – Równie dobrze, na tej samej irracjonalnej zasadzie, należałoby zakazać na przykład jazdy samochodami, bo przecież nie każdy jeździ i nie każdy chce wdychać smród spalin, a prywatnych pojazdów z roku na rok przybywa również w Kielcach – dodaje.
– Mnie też nie odpowiada wiele rzeczy, które moi sąsiedzi wyczyniają na swoich balkonach. Szczekający nieustannie pies, głośne rozmowy i śmiechy podczas weekendowych imprez mocno zakrapianych alkoholem, nieraz w godzinach ciszy nocnej. Jeden z moich sąsiadów na balkonie często wykonuje jakieś prace konserwatorskie, wymagające użycia różnych farb i chemikaliów, które wydzielają nieprzyjemną, intensywną woń. Podejrzewam, że wdychanie tych oparów też nie jest dobre dla mojego zdrowia, ale mimo wszystko toleruję to i staram się okazywać wyrozumiałość – mówi jedna z kielczanek.
Do tego sporu dochodzi także kwestia palenia w miejscach publicznych, szczególnie na przystankach autobusowych. Jak przyznaje Bogusław Kmieć z kieleckiej Straży Miejskiej, palacze są częstymi powodami interwencji strażników.
– Każda sytuacja jest indywidualna, nie wszystkie kończą się wystawieniem mandatów karnych. W ostatnim czasie mieliśmy 10 interwencji dotyczących palenia tytoniu w miejscach publicznych. Zakończyły się one w jednym przypadku pouczeniem, w pozostałych przypadkach nałożono mandaty karne. Ten problem występuje głównie na przystankach autobusowych – mówi Bogusław Kmieć.
Co na to mieszkańcy miasta?
– Popieram zakaz palenia na przystankach autobusowych, bo umówmy się, jest to wspólna, ograniczona przestrzeń i osobom czekającym na autobus może to przeszkadzać – mówi pan Marek spotkany na przystanku autobusowym przy ulicy Sandomierskiej.
– Moim zdaniem porównywanie przystanków autobusowych do balkonów w tej kwestii nie ma sensu. Przystanek, można powiedzieć, jest niejako dla wszystkich, z kolei balkonu nie dzielę z sąsiadem – stwierdza pani Milena. – Należy znaleźć jakąś wspólną nić porozumienia, dogadać się po ludzku, a nie forsować kolejne prawo oparte na zakazach i nakazach – dodaje.
A jakie wy macie zdanie w tym sporze?