MIASTO
W Jego obecności odkrywaliśmy w sobie dobro - wspomnienie o Andrzeju
W sobotni wieczór 7 maja odszedł od nas nagle Ten , który był szczęśliwym człowiekiem i tym szczęściem zarażał innych – Andrzej Kozieja dla wielu „Koziejka”. Wiadomość przyszła jak grom z jasnego nieba. Bo przecież był między jednym a drugim spotkaniem, wykładem, pokazem filmowym. Spotkaniem ze studentami, bo trzeba było komuś pomóc. Ten drugi człowiek był najważniejszy. Nie Andrzej.
Zostanie w mojej pamięci jako człowiek niespokojnego ducha, poszukujący dobra w drugim. Mający czas dla innych. Zawsze otrzymywałem od Andrzeja kartki z wakacji , na święta z życzeniami. Lubił tradycyjny rodzaj korespondencji. Nie gonił za facebookiem. Moje wspomnienia spotkań z Andrzejem sięgają początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Czas rodzącej się wolności, lektury Jana Pawła II, ks. Józefa Tisznera. Wiele przegadanych nocy do świtu. Towarzyszyłem mu w Jego rodzinnych wydarzeniach. Połączyła nas praca w Telewizji Kablowej Kielce, wspólny czas spędzony na wymianie tego co najważniejsze, myśli naszych serc . Byłem dla niego duchowym przewodnikiem. Wspólne audycje w radio „Jedność” w latach 1996 do 1999, obecnie Radiu eM. Uczył mnie patrzeć na film, dobre kino, dzielił się tym ze słuchaczami i widzami. Wspominam Jego 40 urodziny kiedy zaprosił swoich gości na spektakl teatralny do teatru im. Stefana Żeromskiego, gdzie po spektaklu częstował tortem i szampanem, oczywiście bawiąc towarzystwo, bo zawsze był duszą towarzystwa. Na poczekaniu miał zawszę piękną myśl czy sentencję, którą wpisywał do ofiarowanej książki czy kartki studentom czy wielu znajomym. Wśród wielu myśli, które zostały wpisane przez Andrzeja do książek, które mi ofiarował znalazła się i ta:” Dobrze jest być kimś ważnym, ale ważniejsze – być kimś dobrym". Ta myśl oddaje cała prawdę o Andrzeju, który jak anioł nagle, bez pożegnania odfrunął w noc przed uroczystością Wniebowstąpienia Chrystusa, w majowy wieczór, kiedy śpiewają po wsiach między innymi w Skalbmierzu ( gdzie jestem proboszczem) i w okolicach „Chwalcie łąki umajone”…a Jego ulubiony frasobliwy Chrystus niech Go przyjmie do siebie……
ks. Marian Fatyga